Mamy w domu taką bardzo pilną potrzebę dodania zabezpieczeń w okolicach gazówki w kuchni, a moduł „andrutinowy” zawierający na maleńkiej płyteczce czujnik katalityczny MQ-4 z potencjometrem i komparatorem na LM393 i tak dostałem w prezencie od znajomka, więc se własny alarmik zrobiłem.
Taka płyteczka „doandrutinowa” normalnie w handlu kosztuje od 10 do 15 złotych (czyli 2 do 3 razy taniej od samego czujnika MQ-4, jeśli by go ktoś chciał zakupić odrębnie i samodzielnie dodać komparator scalony czy jakiś klasyczny przerzutnik Schmitta). Czujnik ma wbudowaną grzałkę 33-omową / 750 mW (przy 5V będzie to „żarło” sto kilkadziesiąt miliamperów). Zasilacz prosty liniowy na 7812 i 7805 dorobiłem. Karmienie z gotowego fabrycznego impulsowego „wtyczkowca” od „Creative” (15.3 V / 1.6A). Odwracanie stanów logicznych na potrzeby alarmowania zrobiłem na dwóch bramkach NAND (dokładnie na 74HCT00). Spięcie "zusammen do kupy" obu wejść bramki NAND przekształca ją w bramkę NOT, czyli w inwerter. Układ sterowania/przełączania na miniaturowym bezgłośnym hermetycznym kontaktronie z cewką „pięciusetkilkunastoomową” o apetycie na poziomie 8 ... 9 mA, który wylutowałem ze starego (rok 1998) modemu na szynę ISA (podobne współczesne modele kontaktronów na tym całym naszym „Allegrze” kosztują w granicach 4 ... 5 złotych za sztukę). Syrena na buzzerku 3-24V z tonem ciągłym (buzzer oczywiście z wbudowanym fabrycznie generatorem), tranzystorze BC238 z przełącznika dmuchawy od „Poloneza” i dawnej klasycznej jednobarwnej wolno migającej diodzie LED przy nieco zwiększonym (do 14 woltów) zasilaniu jest w stanie produkować sygnał dwutonowy/modulowany o intensywności wprost nieznośnej dla uszu (= można sobie nawet chwilowo/trwale porazić słuch). Gdyby syrena nie chciała ładnie modulować dwutonowo, to na minusie zasilania (między płytką ze stabilizatorami a płytką z czujnikiem właściwym) będzie trzeba założyć jakiś dławik o indukcyjności przynajmniej 10 mikrohenrów. W moim przypadku było to konieczne (na pierścieniowym rdzeniu ferrytowym o liczbie AL = 1500 nawinąłem trzy zwoje, ale oczywiście nieco większa liczba zwojów byłaby jeszcze lepsza). Jeśli nie masz dławika o wystarczającej odporności "amperażowej", to taki słabszy "watowo" dławik możesz również zamontować na linii 12V (także między płytką ze stabilizatorami a płytką z czujnikiem właściwym).
Czujnik wymaga wstępnego wygrzania przez czas nie krótszy niż 48 godzin, choć w „internetach” powiadają, że podobno już nawet kilkanaście minut wystarczy. Należy go również chronić przed nadmiernymi pozaznamionowymi i zbyt długotrwałymi stężeniami gazów palnych i innych działających agresywnie substancji chemicznych typu silikon czy chlorowodór. Trwałość gwarantowana przez producenta to przynajmniej 10 lat. Sensorek niniejszy powinien reagować na stężenie metanu/gazu ziemnego o wartości 300 ppm w ciągu maksymalnie około minuty. Potencjometrem ustalamy próg zadziałania dla linii DO (= Digital Output). Należy to zrobić z wyczuciem, aby czujnik nie reagował nadmiernie na silnie skoncentrowaną parę wodną w powietrzu, z którą w kuchni czy łazience przecież bardzo łatwo się zetknąć (lepiej więc obniżyć próg zadziałania/czułość i nie mieć fałszywych alarmów z powodu np. wygotowującego się przez naszą gapowatość czajnika).
Korzystałem głównie z zasobów szufladowych i wylutów czy elektrośmieci, więc koszt całego projektu w moim przypadku nie przekroczył 10 złotych (w sklepie stacjonarnym dokupiłem jedynie dwie płytki uniwersalne i migającą diodę LED). Podobna gotowa fabryczna kupna „czujka” zasilana wprost z sieci oraz w obudowie do zamontowania naściennego to koszt przynajmniej około 50 złotych (cena razem z przesyłką), jednak nie byłoby radochy z samodzielnego konstruowania, eksperymentowania, obudowywania oraz samoedukowania się.
Zasilacz wtyczkowy i stabilizatory zamierzam wpierdzielić do wnętrza okapu kuchennego „Ciarko” (i z niego pozyskać energię), a czujka właściwa znajdzie się na ścianie obok. Mam już także przygotowaną przelotową/śródkablową oprawkę na bezpiecznik topikowy 200 ... 300 mA.
UWAGA!!! UKŁAD NIECERTYFIKOWANY I CAŁKOWICIE HOBBYSTYCZNY!!! NIE POWINIEN BYĆ WYKORZYSTYWANY DO ZASTOSOWAŃ PROFESJONALNYCH I NEWRALGICZNYCH!!! ZASILACZ WTYCZKOWY HERMETYCZNY Z ZABEZPIECZENIAMI BEZWZGLĘDNIE KONIECZNY!!! DODANIE BEZPIECZNIKA ABSOLUTNIE NIEZBĘDNE!!! WSZYSTKO ROBISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!! POKAŻ TOTO ELEKTRYKOWI Z UPRAWNIENIAMI!!!
Kilka zdjątek:
Kalibrację zrobiłem tak oto:
1. Na dwie minuty odkręciłem gaz (z jednego kurka).
2. Dałem czujnik na wysokość około 2 metrów (tuż nad kuchenką) i potencjometrem ustawiłem tak, aby się odezwał (i tak już "na odezwaniu" pozostał).
3. Odłączyłem zasilanie (= żeby hałas nie wkurzał), skręciłem obudowę i zawiesiłem czujnik na ścianie obok wyciągu (wiem, wiem ---> jeszcze wyżej byłoby jeszcze lepiej, bo metan jest trochę lżejszy od powietrza).
4. Poczekałem pół godziny, aż się kuchnia bardzo porządnie przewietrzy.
5. W międzyczasie dowaliłem na minusie zasilania (między płytką ze stabilizatorami a płytką z czujnikiem właściwym) dławik 10 mikrohenrów ---> w moim przypadku było to konieczne, bo syrena nie zawsze prawidłowo modulowała dwutonowo ---> zależy toto między innymi od długości kabli i ich ułożenia ---> na pierścieniowym rdzeniu ferrytowym o liczbie AL = 1500 nawinąłem trzy zwoje, ale oczywiście nieco większa liczba zwojów byłaby jeszcze lepsza; jeśli nie mamy dławika o wystarczającej odporności "amperażowej", to taki słabszy "watowo" dławik możemy również zamontować na linii 12V (także między płytką ze stabilizatorami a płytką z czujnikiem właściwym).
6. Włączyłem zasilanie i działa bezproblemowo.