Tak się składa, że
z "braku laku" sięgamy po ... inne elementy - pierwotnie
do czegoś nie przeznaczone.W elektronice takich sprytnych sposobów
jest mnóstwo: kto nie ma kondensatora zwykłego/strojeniowego, może
go wykonać samodzielnie ze skręconych kabelków lub z folii
aluminiowej naklejonej na szeroką taśmę klejącą do pakowania
paczek. Brak diody detekcyjnej można zastąpić ołówkiem i żyletką
(lub kawałkiem odpowiedniego minerału), brak termistora diodą lub
szeregiem diodek, brak lampy do czujnika Geigera-Müllera odpowiednią fotodiodą, brak ogniwa solarnego również tranzystorem - tyle że
bardzo dużym i z rozprutą (metalową) obudową, brak diody Zenera
uładem zastępczym na tranzystorach lub inną "niewłaściwą"
diodą Zenera "podbitą" zwykłymi diodami w celu uzyskania
żądanej stabilizacji, brak gotowego tranzystora Darlingtona
połączeniem dwóch "zwykłych", brak odpowiedniego
rezystora/kondensatora połączeniem kilku innych, a brak
fotorezystora czy fotodiody np. diodą LED (zwaną potocznie diodą
świecącą).
Od
razu zaznaczam, że dioda LED jako namiastka fotorezystora działa
zaledwie dostatecznie, ale jeśli ktoś po prostu lubi takie
eksperymenty lub faktycznie buduje układ wrażliwy na (silniejsze)
światło (np. tracker solarny lub szukacz słońca do układu
nawigacyjnego swego sklecanego właśnie w garażu satelity
okołoziemskiego), może z czystym sumieniem po to rozwiązanie
sięgać.
Oto schemat ideowy wspomnianego i łatwego w budowie czujnika (mocniejszej) światłości:
A
tutaj schemat montażowy:
Zasada działania:
Dioda
LED podłączona w kierunku zaporowym, czyli odwrotnym niż w
przypadku jej świecenia, zachowuje się jak maleńki kondensator o
wartości kilku pikofaradów. Kondensatorek taki "trzyma"
więc napięcie (= ładunek elektryczny), które w sobie zgromadził,
przez czas bardzo, bardzo długi, no chyba że poprzez przezroczystą
obudowę do wnętrza diody LED padnie jakieś odpowiednio intensywne
światło, bo w takiej sytuacji następuje rozładowanie tegoż
osobliwego kondensatora (pojawi się jak mówią Niemcy "Leckstrom",
czyli niewielki przeciek na zaporze). Jeżeli teraz diodkę wepniemy
w odpowiedni prościutki układ umiejący reagować na te subtelne
zmiany pojemności (a przy okazji i niewielkie wahania oporności i
fluktuacje "zaporowości" diody), to uzyskamy układ
wykrywający mocniejszą światłość (słońce, światło żarówki,
łuk elektryczny w czasie spawania itd. itp.). Powyższy układ
wykorzystuje dwa tranzystory NPN spięte "w parę", czyli
tworzące tzw. układ Darlingtona (kto ma już jakieś doświadczenie
w elektronice, może sięgnąć po pojedynczy "gotowy"
tranzystor Darlingtona).
Lista
potrzebnych elementów:
- 2
tranzystory małej lub średniej mocy o polaryzacji NPN (np. BC 548,
BC547 lub dowolny inny)
- 3
rezystory (oporniczki) o wartości 470 Ω (zółty - fioletowy –
brązowy)
- 1
zwykła dioda LED dowolnego koloru (z przeznaczeniem na
wskaźnik/indykator; na schemacie ideowym jest oznaczona jako LED2, a
na montażowym to ta czerwona)
- 1
tania, zwykła (= żadna wypasiona) dioda o wysokiej jasności, tzw.
"high bright", emitująca światło czerwone (zazwyczaj
takie diody są w niebarwionych przezroczystych obudowach i są
bardzo podobne do diodek na podczerwień, których używa się w
pilotach do telewizorów), a w przypadku jej braku w ostateczności
dowolna zwykła dioda zielona (koniecznie zielona!!!); ja swoją
diodę "high bright" (przezroczysta "bańka", ale
świeci ultrajasno na czerwono) wydłubałem z taniej chińskiej
zapalniczki z minilatareczką (takie diody montuje się też w
breloczkach-latarkach)
-
bateryjka 9V (lub zasilacz, koniecznie stabilizowany!!!)
-
opcjonalnie klips do baterii (tzw. kijanka) oraz przełącznik
Możliwości
wykorzystania układu:
-
czujnik słońca (pięknej pogody), informujący nas, że czas wyjść
na dwór lub podnoszący żaluzje/rolety czy też rozsuwający
firanki (wszystko zależy od naszej pomysłowości, bo można
przecież sterować przekaźnikiem)
-
sygnalizator zapalonego/zostawionego światła (np. w łazience,
kibelku, w piwnicy, w kanale w garażu, na strychu)
-
tracker solarny do sterowania obrotnicą/siłownikami poruszającymi
panelami fotowoltaicznymi, czyli tzw. solaretką (potrzebne będzie
kilka takich czujników; od znajomego technika solarnego wiem, że
takie układy sensoryczne na "zwykłych ledach" bywają
nawet czasami stosowane w profesjonalnych układach "za kupę
smalcu")
- układ
reagujący na cień (zasłonięcie słońca lub żarówki)
-
sterownik automatycznej przysłony słonecznej/optycznej (o ile stać
nas akurat np. na szybę okienną/w drzwiach tarasowych, którą
ściemnia lub "zamlecznia" się elektrycznie na poziomie
"molekularnym")
itd. /
itp.
Uwagi
końcowe:
Swój
układ zbudowałem na dwóch wyciągniętych ze starocia
tranzystorach NPN (C1417 z mniej popularnym układem wyprowadzeń
wyłażących z obudowy TO-92, a mianowicie ECB). Oporniczków 470 Ω
już nie miałem, więc wziąłem ciut większe o wartości 510 Ω
(dzięki temu mogłem sobie podnieść napięcie nawet do 14 V, bo
moja sporawa dioda indykacyjna świeciła trochę słabawo przy 9V -
warto ją umieścić trochę dalej od układu sensorycznego, aby
widzieć, że świeci, bo w słońcu czy w pobliżu żarówki to dość
słabo widać). Jeśli uznasz więc, że Twoja diodka indykacyjna
(LED2) świeci za słabo mimo faktu, że sensor jest w pełnym słońcu
lub trzymasz go zaledwie kilka centymetrów od żarówki, to możesz
ostrożnie podnieść napięcie zasilania do maksymalnie 12 V (lub
zmniejszyć wartość oporniczków zabezpieczających diodę LED2 -
na schemacie ideowym to te wyłażące z emitera prawego
tranzystora). Układ jest w stanie także działać na niższym
napięciu niż 9V, jednak musiałbyś odpowiednio pozmieniać
wartości wszystkich rezystorów.
Swoją
konstrukcję wykorzystuję od kilku lat w kanale garażu, bo się już
zdarzało, że zapominałem gasić/przypadkowo włączyłem w nim
światło (normalnie u mnie to nie za bardzo widać - nawet w nocy,
bo mam na deski zakrywające kanał rzucone pasy z papy jako bariera dla pary na wypadek parowania wody w momencie lekkiego podtopienia kanału w czasie i po bardzo, bardzo silnych ulewach). Mogłem to zrobić także na neonówce sygnalizacyjnej, ale nie sprawiłoby mi to tyle radochy i satysfakcji.
bo mam na deski zakrywające kanał rzucone pasy z papy jako bariera dla pary na wypadek parowania wody w momencie lekkiego podtopienia kanału w czasie i po bardzo, bardzo silnych ulewach). Mogłem to zrobić także na neonówce sygnalizacyjnej, ale nie sprawiłoby mi to tyle radochy i satysfakcji.
Uwaga:
Czułość ledów typu "high
bright" na światło wpadające do ich banieczki jest
wielokrotnie większa w porównaniu nawet z tymi "zielonymi
zwykłymi". Warto więc trochę poszukać w rupieciach, popytać
wśród znajomych palaczy o starą zapalniczkę lub w ostateczności
kupić takąż diodkę. Mój układzik zaczyna żarzyć diodą
indykacyjną w odległości około 20 cm od żarówki zwierciadlanej
(reflektorowej, z małym gwintem) o mocy 40 W, a przy około 8-10 cm
dioda świeci "na maksa". Można oczywiście
poeksperymentować z różnymi diodami (lub spróbować zbudować
czujnik na dwóch czy trzech, tworzących jeden sensor).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz