W latach 50 i 60 ubiegłego stulecia fabryczne szlifierki elektryczne nie były zbyt powszechnie i masowo dostępne dla zwykłej ludności "cywilnej", a kiedy już były, to ceny ich były naprawdę zaporowe z punktu widzenia "zwykłego" majsterkowicza-hobbysty. Nic więc dziwnego, że znaczną popularnością cieszyły się takie wynalazki jak ręczne szlifierki czy wiertarki "na korbkę". Niewiele drożej od wspomnianych ustrojstw z napędem mięśniowym można było jednakże kupić lub zdobyć w inny sposób niewielki (choćby kilkusetwatowy) silnik trójfazowy, dorobić u znajomego tokarza czy ślusarza odpowiednią tuleję ze sprytnie "obkumanym" (zazwyczaj przeciwbieżnym) gwintem, założyć "brusek" (czyli kamień szlifierski) i przykręcić toto sobie do stołu warsztatowego. Trochę większym problemem było doprowadzenie napięcia trójfazowego, czyli tzw. "siły", ale nawet ci nieliczni szczęśliwcy, którzy takim w domu dysponowali, w większości przypadków nie kwapili się nadmiernie do korzystania z czegoś takiego bezpośrednio na stole warsztatowym.
Poniżej link do pliku PDF z gotowym rozwiązaniem, umożliwiającym zasilanie niewielkiego, maksymalnie kilkusetwatowego, silnika trójfazowego napięciem ze zwykłej domowej instalacji jednofazowej:
Powyższy tekst ukazał się w styczniowym numerze "Młodego Technika" w roku 1959. Autorem jest bardzo znany popularyzator elektroniki oraz radiotechniki, Pan inżynier Witold Kozak.
schemat podłączenia, sposób doboru wartości kondensatora
"rozruchowego" znajdziesz w pełnym tekście publikacji (plik PDF)
Przypominam o wszelkich środkach ostrożności związanych z powyższą przeróbką, adaptacją oraz samym użytkowaniem. Jeśli masz możliwość, aby zawodowy elektryk raczył na to rzucić okiem, to zrób to! Życie masz tylko jedno!
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz