poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Przerywacz (migacz, impulsator) na przekaźniku — w sam raz do "pykania" nadajnikiem, radiobojką, lisem itp.



Miałem taką potrzebę, żeby "pykać" swoim  nadajniczkiem QRPP, bo wtedy uzyskuje się najprostszego "lisa", do wykorzystania np. w ramach krótkofalarskich zawodów z radiopelengacji terenowej/sportowej. 

Zrobiłem bardzo zabytkowo, bo elektromechanicznie przy użyciu przekaźnika z cewką 5 V (około 180 omów). Wszystkie części poza płytką uniwersalną i kostkami żyrandolowymi miałem z odzysku, więc koszt to pewnie poniżej 5 złotych. Kondziora 3300 mikrofaradów nie miałem, więc musiałem połączyć sześć elektrolitów 470 mikrofaradów równolegle (do 3300 mikrofaradów trochę jeszcze zabrakło, ale machnąłem ręką, bo działa, czyli przy odpowiednio sprytnym nastawie potencjometru podaje 60 impulsów na minutę). Trwałość przekaźnika przy tak małym obciążeniu styków, jakie u mnie występuje (58 mA), to minimum 10 milionów załączeń, więc jak na moje potrzeby wystarczy, bo to przecież prawie 4 miesiące impulsowania non-stop (24/24 i 7 dni w tygodniu), a i jeszcze jeden niewykorzystany zestaw styków pozostał, więc po "szlagtrafieniu" pierwszego kompletu złocono-palladowych powierzchni przewodzących można się przełączyć na zapasowe i "piłować" przerywacz przez kolejne (minimum) 4 miesiące, czyli do zawodów radiolokacyjnych powinno starczyć nie na jedno, a na dwa życia.





"Odsprzęgi" dałem większe, tzn. 470 nF zamiast "schematowych" 100 nF. Potencjometr też 100 razy za duży (22 kiloomy zamiast 220 omów), ale również "idzie" tym coś ustawić, więc spoko.

Raczej polecam, bo oprócz tego, że naprawdę po mistrzowsku spełnia swoją rolę i jest używalne w bardzo szerokim zakresie napięć, to jeszcze fajnie "pyka" w cichym pokoju —  nawet przyjemnie i kojąco (przynajmniej ja to tak odbieram). 


(Marcin Perliński)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz