Sonda
wielkiej częstotliwości — zwykła/jednodiodowa czy zacznie
czulsza dwudiodowa/podwajaczowa — to fenomenalne i banalnie proste
urządzenie wskaźnikowe/pomiarowe, podłączane do zwykłego
miernika uniwersalnego (wskazówkowego/analogowego/wychyłowego lub
cyfrowego, czyli po prostu do woltomierza prądu stałego DC),
ułatwiające życie wszelkiej maści "radiowariatom",
"radiolutowaczom", radioamatorom, krótkofalowcom, piratom
oraz tym bardziej „zwykłym“ elektronikom.
Przykład
sondy wpakowanej do aluminiowej fioleczki.
Jej zewnętrzna warstwa
jest eloksowana fabrycznie, więc nie przewodzi „zwykłego” prądu
stałego, czyli branie do łapy czy dotykanie paluchami nie wpływa
na działanie sondy.
Sondą
wielkiej częstotliwości można wskazać/zmierzyć przybliżony lub
dokładny poziom napięcia (przemiennego) wielkiej częstotliwości
(np. skutecznego/RMS, szczytowego Vp/Um lub
międzyszczytowego/peak—peak) w zakresie od dziesiątek
miliwoltów (z nieco mniejszą dokładnością) do nawet
kilkudziesięciu woltów (z całkiem miarodajnym/dokładnym wynikiem)
oraz o częstotliwościach do kilkudziesięciu (rzadziej kilkuset)
megaherców (MHz). Napięcie wielkiej częstotliwości to jest
coś, co elektrycznie/elektromagnetycznie oscyluje/drga z
częstotliwością ponadakustyczną (lub wyższą), czyli zazwyczaj
powyżej około kilkunastu czy 20 kHz, a zetknąć się
z tym czymś możemy na zaciskach antenowych nadajników, wyjściach
generatorów wielkiej częstotliwości/heterodyn (VFO, VXO, VCO,
BFO itp.) oraz wszelkiej maści przetwornic napięcia, wibratorów
(także ultradźwiękowych). Możliwy jest nawet pomiar wartości
napięcia przemiennego dla oscylacji akustycznych (czyli zazwyczaj
„grubo” poniżej około 20 kHz). Parametry sondy
zależą od jej konstrukcji (jednodiodowa/dwudiodowa), precyzji
wykonania (im krótsze połączenia między elementami oraz
skuteczniejsze ekranowanie układu, tym lepiej) oraz przede wszystkim
od typu użytych diodek (zwykłe „krzemówki“ umożliwią pomiary
znacznie wyższych napięć/mocy, ale ograniczą częstotliwość
maksymalną i są, podobno, bardziej nieliniowe, podczas gdy
superszybkie diody Schottky przeniosą nas nawet w świat
VHF/UHF (= setki MHz), a stare dobre „germanówki”
będą idealnym kompromisem zapewniającym rozsądną czułość oraz
względnie pojętą częściową przewidywalność/pseudoliniowość
w pasmach KF/HF, wzgl. ciut wyżej (np. nawet do około
100 MHz).
Vp
(zwane również Um, czyli napięciem szczytowym) to połowa
Vpp, czyli połowa napięcia międzyszczytowego (V
peak-peak, czyli Vpp). Takie napięcie (= Vp)
„pokazują” sondy wielkiej częstotliwości bez podwajacza, czyli
jednodiodowe (określane w starszej literaturze mianem sond diodowych
szczytowych lub woltomierzy szczytowych). Słowo „pokazują”
umieściłem w cudzysłowie, bo to „pokazywanie” (w sensie „jako
takiej” liniowości) odbywa się tylko na pewnym odcinku mierzonego
zakresu. Sonda jednodiodowa, jak każda sonda wysokiej
częstotliwości, wymaga dokładnej kalibracji (najlepiej w postaci
stosownego nomogramu/wykresu cechowanego wielopunktowo).
Vpp,
czyli napięcie międzyszczytowe (peak-peak) jest podwojeniem
Vp (czyli Um razy dwa). Vpp zazwyczaj daje się
zmierzyć (i zobrazować) oscyloskopem czy jakże modnym ostatnio
analizatorem wektorowym (tzw. „antenowym”). Sondy wielkiej
częstotliwości z podwajaczem napięcia, czyli dwudiodowe,
„pokazują” właśnie Vpp. Słowo „pokazują”
umieściłem w cudzysłowie, bo to „pokazywanie” (w sensie „jako
takiej” liniowości) odbywa się tylko na pewnym odcinku mierzonego
zakresu. Sonda podwajaczowa, jak każda sonda wysokiej
częstotliwości, wymaga dokładnej kalibracji (najlepiej w postaci
stosownego nomogramu/wykresu cechowanego wielopunktowo).
Vrms
(zwane również napięciem skutecznym Vsk) to połowa z
pierwiastka kwadratowego z dwóch (czyli około 0.707) „wyciągnięta”
z Vp (czyli z połowy Vpp).
Każda sonda wielkiej częstotliwości (czyli jednodiodowa lub
dwudiodowa) może zostać wycechowana dla napięcia skutecznego,
jednak osobiście sugeruję przeliczanie sobie Vpp na Vrms
(wzgl. Vp na Vrms) przy pomocy odpowiednich wzorów
lub, co znacznie lepsze, wykonanie odrębnego nomogramu czy tabeli.
Po co to czynić? Ano po to, aby w razie konieczności móc szybko
sobie przeliczyć odpowiednie wartości, ponieważ część danych
katalogowych, specyfikacji technicznych, książek, czasopism podaje
wartość napięcia wielkiej częstotliwości właśnie jako Vrms
(= Vsk). Ba, istnieją nawet specjalistyczne fabryczne
przyrządy pomiarowe wyskalowane właśnie w „woltach skutecznych”.
Sonda
wielkiej częstotliwości „konwertuje“ więc
(przemienne/szybkozmienne) napięcie wielkiej częstotliwości, które
„pobiera“ galwanicznie/fizycznie, tzn. przez mechaniczne
przytknięcie igły do badanego metalicznego/przewodzącego punktu
układu aktualnie mierzonego, na to bardziej „ludzkie“ i
„normalne“, czyli stałe, czyli DC, czyli takie, jakie bez
problemu możemy „zmierzyć“ zwykłym tanim cyfrowym multimetrem
dostępnym w większości marketów już za kilkadziesiąt złotych
polskich (PLN). Jak pewnie wielu zauważyło słowo „zmierzyć“
umieściłem w cudzysłowie, bo sondy wielkiej częstotliwości
przekazują miernikowi uniwersalnemu wartości w układzie mocno
nieliniowym, tzn. że „pobrany igłą“ jeden wolt np. peak—peak
wcale nie musi odpowiadać jednemu woltowi DC (= na
multimetrze), bo mogą to być na przykład aż dwa wolty DC,
a trzy wolty peak—peak „na igle“ mogą zostać przez
multimetr odczytane jako aż pięć woltów DC.
Częściowa
liniowość/nieliniowość może być różna dla różnych
zakresów/poziomów napięć i zależy od kilku czynników, np. od
typu użytych diodek (im bardziej specjalistyczne, tym szerszy zakres
„jako takiej” liniowości w pewnych, raczej dość wąskich,
zakresach) oraz od oporności wejściowej naszego miernika
uniwersalnego (zasadniczo wiele megaomów dla współczesnych
multimetrów cyfrowych będzie lepsze od dziesiątek kiloomów
typowych dla starszych analogowych mierników „wskazówkowych“
typu Lavo 21 czy UM-200). Sondę wielkiej
częstotliwości najpierw się więc "robi" i korzysta się
z niej od razu jako z orientacyjnego przyrządu wskaźnikowego
(wystarczającego np. do zestrojenia nadajnika zdalnego sterowania 27
MHz lub radiopierdziawki/pluskwy UKF OIRT/CCIR na rzeczywiste
maksimum sygnału podstawowego, łatwo odróżnialne, właśnie
dzięki sondzie, od nieprawdziwych „fałszywych“ słabszych
wyższych częstotliwości lustrzanych/pasożytniczych/harmonicznych)
lub idzie się krok dalej dokonując kalibracji takiej sondy przy
pomocy jakiegoś źródła sygnału wielkiej częstotliwości (np.
generatora VFO, VXO itp.) o znanym poziomie napięcia
wyjściowego na zasadzie wykonania nomogramu skalibrowanego
wielopunktowo (im więcej punktów kalibracyjnych, tym lepszy i
dokładniejszy będzie nasz przyrząd pomiarowy, a liczne punkty
kalibracyjne możemy "uzyskać" podpinając np. różne
rezystorowe dzielniki napięcia o stopniu pomniejszenia np. 1:2,
1:4, 1:10, 1:50, 1:100 itp.). Mając (jako tako skalibrowaną)
sondę wielkiej częstotliwości możemy więc dość dokładnie
zmierzyć nie tylko wartość napięcia „radiowego“ (np. jako
skuteczne/RMS,
szczytowe czy peak—peak), ale także sprawdzać działanie
najróżnorodniejszej aparatury radiowej (np. generatorów,
wzmacniaczy, filtrów, sprzęgaczy, nadajników, odbiorników,
transwerterów, konwerterów itd.), mierzyć moc wyjściową
nadajnika (zazwyczaj na sztucznym obciążeniu w postaci
standardowego opornika bezindukcyjnego/niedrutowego/węglowego/mokrego
o wartości 50 omów), określać pojemność nieznanego
kondensatora (przy pomocy dołączanego kilkusetkilohercowego
generatora pomocniczego i zazwyczaj w zakresie od pojedynczych
pikofaradów do kilku nanofaradów), a nawet stroić anteny „na
najniższy możliwy SWR“ poprzez bardzo nietypowe i mało
znane wykorzystanie sondy jako wskaźnika intensywności pola RF
(masy sondy oraz nadajnika/anteny łączymy ze sobą, a igła
pomiarowa nie dotyka fizycznie anteny, bo znajduje się np. w —
raczej bardzo pobliskim — polu działania emitowanej wiązki
elektromagnetycznej, jaką nasza antena wypluwa w eter).
Schemat
typowej, bardzo w Polsce popularnej „ziomalskiej”, „samorobnej”
(= DIY) i całkiem niezłej (podwajaczowej, czyli czulszej)
sondy wielkiej częstotliwości przedstawia poniższy rysuneczek:
źródło:
EdW 3/96, opracowanie: Andrzej Janeczek (SP5AHT), dopiski na dole
moje
Sonda
taka (z diodami germanowymi serii AAP152) pozwala mierzyć
napięcia skuteczne do 10 woltów (Vsk = Vrms), czyli
do (prawie) około 30 woltów peak—peak (Vpp), co
oznacza że korzystając ze standardowego sztucznego obciążenia w
postaci opornika bezindukcyjnego 50 Ω będziemy w stanie
mierzyć moc nadajnika radiowego do wartości 2 W
(PEP). Jeśli zapragniemy mierzyć większe moce (= napięcia),
to trzeba będzie między mierzonym punktem a igłą sondy podpiąć
klasyczny rezystorowy dzielnik napięcia, zmniejszający jego wartość
np. dziesięciokrotnie, co w przybliżeniu łatwo osiągnąć przy
pomocy dwóch oporników, „górnego” o wartości 1 kilooma,
a „dolnego” o wartości 100 omów (fachowcy pewnie
chcieliby „zapiąć” tamże profesjonalny tłumik sygnału lub
sprzęgacz z tłumikiem, ale nie dajmy się do końca zwariować
„aptekarskością”).
Częstotliwość
graniczna dla diodek AAP152 to zazwyczaj 90 MHz (ale i
przy 100 MHz, wzgl. bardzo nieznacznie powyżej, osiągniemy
także nadal miarodajne odczyty). Budując swoją sondę można
oczywiście sięgnąć po bardziej „odporne napięciowo”
germanówki typu DOG-58 (pomiary do 70 Vsk, zakres KF) czy jeszcze bardziej
wysokoczęstotliwościowe (niektóre nawet do wielu setek MHz)
diody typu Schottky (np. BAT41 czy BAT46, obie także
do 70 Vsk) i wtedy
będziemy mogli mierzyć (bez „zapinania” dzielnika
rezystorowego) napięcia/moce nawet kilkukrotnie wyższe (oczywiście
w zależności od typu użytej diody). Nadmieniam również, że
zwykła tania pospolita „niespecjalistyczna” krzemowa impulsówka
1N4148 spisuje się w takich układach zadziwiająco dzielnie
(również do prawie 100 MHz i również do 70
Vsk).
Jeśli
zamierzasz swoją sondą mierzyć wyższe napięcia i moce, to
zastosuj również odpowiednie kondensatory (czyli takie o wyższej
odporności napięciowej na przebicia, np. stuwoltowe zamiast dość
standardowych „ceramików” pięćdziesięciowoltowych lub jeszcze
lepsze na jeszcze wyższe napięcie).
opracowanie:
Zbigniew Faust „Konstruowanie i montaż układów radioamatorskich”
(1972)
źródło:
„Poradnik radioamatora”, tom pierwszy, praca zbiorowa (1984)
Po
podłączeniu naszej sondy do jakiegoś generatora wielkiej
częstotliwości (np. do VFO w naszej „samorobnej”
homodynie KF/HF czy nawet do heterodyny w klasycznym
fabrycznym odbiorniku radiowym) potencjometr wstępnej kalibracji
należy ustawić na najwyższą wartość, czyli na maksimum napięcia
DC na wyjściu sondy. Robimy tak tylko, jeśli nie
znamy rzeczywistej wartości napięcia wielkiej częstotliwości.
Jeśli je znamy, czyli np. wiemy, że nasz generator wypluwa
przykładowo 500 mV peak-peak, to tak kręcimy potencjometrem,
aby miernik uniwersalny pokazał właśnie 500 mV (czyli 0.5
V). Sonda powinna być zaekranowana, czyli umieszczona w jakiejś
metalowej obudowie, przy czym obudowę tę łączymy galwanicznie
(np. poprzez „śrubunek” czy lutowanie) z masą sondy. Kabelek
prowadzący do sondy powinien być, przynajmniej na większości
swojej długości, przewodem ekranowanym. Jako igły pomiarowej
możemy użyć dowolnego szpiczastego kawałka sztywnego hartowanego
drutu/pręcika (osobiście korzystam z igły do robienia zastrzyków,
której ostry i niebezpieczny koniec zeszlifowałem, aby się
przypadkowo nie zakłuć/nie zranić).
Osoby
chcące zbudować nieco mniej czułą sondę jednodiodową korzystają
z czegoś oto takiego:
źródło:
mój kajecik, a odrysowane z pewnej stronki
„republikowej”, która już nie istnieje
Kalibracja sondy
(niezależnie od jej typu) to podłączenie jej do źródła sygnału
wielkiej częstotliwości o znanym, stabilnym i powtarzalnym napięciu
wyjściowym, np. do VFO zgodnego z „Bartkiem Zero”
(Andrzej Janeczek, MT 2/1992) czy do próbnika
kwarców Pana Bartkowiaka (PE 11/1996), które to oba
produkują na wyjściu napięcia w.cz. o znanej wartości.
Oto przykładowe VFO
(3.5 ... 3.8 MHz) z przewidywalnymi (= podanymi przez autora
układu) napięciami w.cz. na wyjściach (tu akurat 50 mVpp
oraz 500 mVpp):
źródło:
„Młody Technik” 2/1992 (autor: Andrzej Janeczek SP5AHT)
A tutu próbnik
kwarców, który przy „podpięciu” fundamentalnego rezonatora 48
MHz produkuje napięcie w.cz. 700 mVpp (przy
fundamentalnym współczesnym chińskim „niskim” kwarcu 27.145
MHz będzie około 650 mVpp):
źródło:
„Praktyczny Elektronik” 11/1996 (autor: Maciej Bartkowiak)
Mając już pierwszy
punkt kalibracyjny przy pomocy rezystorowych dzielników napięcia
będziemy w stanie wyznaczyć pozostałe (niższe) i sporządzić
tabelę, wykres czy nomogram (lub przynajmniej jego część
adekwatną do nieco niższych napięć wielkiej częstotliwości).
Trochę większy problem jest z punktami o wyższym napięciu, ale na
szczęście dla sond o znanej konstrukcji i bazujących na konkretnie
nazwanych typach diod i przy stosowaniu ściśle określonego
woltomierza/multimetru o znanej oporności wejściowej autorzy
opracowali gotowe stosowne nomogramy (np. „Młody Technik
7/1991), co dla zwykłych „radiolutowaczy” jest istnym
błogosławieństwem.
Osobiście
zbudowałem sondę podwajaczową według koncepcji Andrzeja Janeczka
SP5AHT, opisaną w czasopiśmie EdW 3/1996, identyczną
konstrukcyjnie z tą przedstawioną przez tego samego autora we
wspomnianym już „Młodym Techniku” 7/1991, więc
sporządzenie jako tako miarodajnego nomogramu (dla mierników
„wskazówkowych”) nie było zbyt dużym wyzwaniem.
opracowanie: Marcin Perliński (SP6MAJ), Dzierżoniów 2017
Porady
końcowe
-
Sonda
wielkiej częstotliwości (nawet taka bez kalibracji wielopunktowej)
jest znakomitym przyrządem/wskaźnikiem warsztatowym.
-
Przy
pomocy sondy stwierdzamy, czy układ (np. generator w.cz.) pracuje
poprawnie lub czy i jak wzmacniacz w.cz. wzmacnia sygnał, bo
wystarczy zmierzyć (nawet szacunkową) wartość napięcia w.cz. na
jego wejściu i wyjściu (i przy okazji stwierdzić, czy np.
tranzystor w nim pracujący jest czy nie jest tzw.
podróbą/malowanką).
-
Sonda
pozwala na precyzyjne zestrojenie nadajnika radiowego na maksimum
sygnału.
-
Sonda
w.cz. może być wykorzystana jako FSM (miernik natężenia
pola), co przy odrobinie sprytu może posłużyć nawet „niemal
bezkontaktowo” do zestrojenia anteny na maksimum sygnału, czyli
zazwyczaj na najmniejszy możliwy (= najniższy) współczynnik fali
stojącej SWR.
-
Przy
pomocy sondy możemy mierzyć pojemności kondensatorów od
pojedynczych pikofaradów do nawet kilku nanofaradów. Przykładowo
osobiście korzystam z generatora w.cz. na 74HCT00,
kondziorku 5 pF i rezystorze 100 kiloomów, który
przy zasilaniu 5 V dostarcza sygnału w.cz. 590 kHz o
napięciu 3 Vpp, który to sygnał podłączam do jednej
nóżki badanego kondensatora, a na drugiej nóżce mierzę sondą i
określam (na podstawie sporządzonego wcześniej nomogramu)
pojemność. Umożliwia mi to wykonywanie pomiarów pojemności w
zakresie od 1 pF do 1.5 nF.
schemat
ekstremalnie uproszczonego
generatora w.cz. 590 kHz ...
...
oraz praktyczna „januszowska” realizacja „na pająka”