Martin Schwartz w "jankeskich" papierowych/książkowych kursach przygotowujących do egzaminów na licencję krótkofalarską, wydawanych przez "Ameco" (1963-1977), umieścił następujący rysuneczek:
A legendarny "Quarzkochbuch" (Neubig/Briese, 1997) takoż otoż doprecyzowuje:
Wielu pewnie zada sobie pytanie, "po co komu" potrzebna aż tak specjalistyczna wiedza teoretyczna ...
Odpowiedź jest prosta! Kwarce przed wojną często wykonywano samodzielnie w domach w ramach radiotechnicznych umiejętności "majsterkowiczowskich" (i zachowały się nawet dokładne opisy czy poradniki).
Kwarce własnego wystrugu działały niezbyt powtarzalnie i dość zawodnie, bo o ile umiano wyciąć i doszlifować na mokro, np. przy pomocy narzędzi miedzianych czy mosiężnych, samą płytkę z kryształu, to zrobienie fachowej szczelnej obudowy czy choćby samych "wąsów" dociskowych/kontaktowych odpornych na utlenianie, temperaturę, wilgoć, ciśnienie i wibracje nie było już tak proste, więc prymitywniejsze "domorosłe" rezonatory dość często mniej lub bardziej szwankowały i dopiero profesjonalniejsza produkcja manufakturowa czy przemysłowa poradziła sobie z tym, co "na chacie" nie zawsze udawało się akurat dokładnie tak, jak Pan Bóg przykazał.
Proponuję zanotować sobie powyższe informacje!
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz