Kiedy w lutym roku 2017 montowałem swoje radyjko UKF "Belcanto", to specjalnie "pod ten projekt" zakupiona w "Kauflandzie" groszowa, ale ostatecznie niezła jak za takie pieniądze (wówczas jeszcze za 20 złotych) chińska lutownica oporowa "My Project" zdążyła jedynie to radio "wyrzeźbić", po czym końcówka grota stożkowego dosłownie wybuchła czy się stopiła, a jego skracanie i ponowne formowanie szpica na szlifierce nic nie dało, bo skrócony grot to przecież znacznie mniejsza część wsunięta do wnętrza grzałki, więc i lutownica przestała prawidłowo topić cynę. Gdybym wtedy miał możliwość zredukowania jej mocy o połowę, np. z 40 do 20 watów, to zapewne działałaby może i do dziś, bo pełna moc jest potrzebna tylko w niektórych nadzwyczajnych sytuacjach, tzn. przy lutowaniu nieco większych elementów, cynowaniu kabli, montowaniu gniazd itd. itp.
W międzyczasie, tzn. jeszcze przed tą całą historią epidemiologiczną, na targu w Bielawie zakupiłem dwie sztuki lutownicy o bardzo podobnej konstrukcji (po 5 złotych za sztukę), także o mocy 35 ... 40 watów oraz z "grotowaniem" stożkowym (zalecanym zazwyczaj do prac z elementami SMD). Tych lutownic nie uruchamiałem, bo zdawałem sobie sprawę, że przy pełnej mocy "szlag je trafi" w przeciągu kilku ... kilkunastu godzin (o ile nie wyłączamy ich w momencie odchodzenia na dłuższy czas od stanowiska pracy) lub w okresie kilku tygodni czy miesięcy, o ile obchodzimy się z naszą kolbą nieco łaskawiej.
A wystarczyło przecież zrobić sobie reduktor mocy na szeregowo wpiętej krzemowej diodzie prostowniczej (katoda "idzie" w kierunku lutownicy). Szeregowo znaczy, że rozcinamy jedną z żył zasilających, wstawiamy diodę prostowniczą na napięcie przynajmniej 600 V i obciążalności nie mniejszej niż 1 amper (czyli nawet już pospolita groszowa 1N4006 czy 1N4007 wystarczy). Osobiście wpierdyknąłem tamże porządniejszą pięcioamperową krzemową "damperową" diodę na napięcie 1200 V, którą wydłubałem z układu odchylania starego kineskopowego telewizora z lat dziewięćdziesiątych XX wieku (napis na diodzie to "FMP-G2FS", jest to element w obudowie TO-220, katoda z lewej strony).
użyłem niemal identycznej "damperówki" |
Diodę
umieściłem od razu w starym gierkowskim gnieździe nadtynkowym (takim z hermetycznymi zamkniętymi jednolitymi "pleckami"), a kabla
razem z wtyczką użyczyła popsuta suszarka do włosów. Odgiętkę zrobiłem z
jakiejś koszulki otaczającej wiązkę kabli (chyba samochodowych).
Tak toto wygląda:
Powyższy układ dostarcza do lutownicy tylko połowę mocy (prostowanie jednopołówkowe, czyli "zjada się" jeden półokres, czyli mamy redukcję mocy). Od razu sprawdziłem działanie reduktora. Lutownica nagrzewa grot o wiele wolniej, co jest faktycznie jakimś tam mankamentem, ale jej nie przegrzewa, wydłuża żywotność, zapobiega "odparzaniu" padów na płytkach drukowanych oraz powoduje, że znacznie trudniej jest "przegrzać cynę".
Jeśli więc mamy w naszej domowej sieci równe 240 VAC (= prąd zmienny), to za diodą możemy zmierzyć około 105 .. 120 VDC (= prąd stały, tętniący, wyprostowany jednopołówkowo). Redukcja mocy (czyli również napięcia i natężenia) wynosi 50 procent lub minimalnie powyżej i jej stopień może zależeć od oporności własnej grzałki oraz (w znacznie mniejszym stopniu) od typu użytej diody.
UWAGA!!! TO DZIAŁA TYLKO I WYŁĄCZNIE Z OBCIĄŻENIAMI OPOROWYMI I NIEINDUKCYJNYMI TYPU LUTOWNICE GRZAŁKOWE CZY ZWYKŁE KLASYCZNE ŻARÓWKI Z DRUCIKIEM WOLFRAMOWYM (CZYLI NIE MOGĄ BYĆ OBSŁUŻONE LUTOWNICE TRANSFORMATOROWE CZY NOWOCZESNE IMPULSOWE/TRIAKOWE/TRANSFORMATOROWE STACJE LUTOWNICZE)!!! PODŁĄCZENIE NIEWŁAŚCIWEGO URZĄDZENIA W NAJLEPSZYM RAZIE NIC NIE DAJE, A W NAJGORSZYM ZNISZCZY TO URZĄDZENIE!!!
NIE ZAPOMNIJ O INSTALACJI STOSOWNEGO BEZPIECZNIKA TOPIKOWEGO!!!
RYZYKO PORAŻENIA PRĄDEM!!! RYZYKO POŻARU!!! PO WYKONANIU OBOWIĄZKOWO POKAŻ SWÓJ PROJEKT ELEKTRYKOWI Z UPRAWNIENIAMI!!! UMIEŚĆ TRWAŁY NIEŚCIERALNY NAPIS OSTRZEGAWCZY "LUTOWNICA"!!! JEŚLI MASZ JAKIEKOLWIEK WĄTPLIWOŚCI, TO NIE RÓB I KUP STACJĘ LUTOWNICZĄ ZA 70 ... 100 ZŁOTYCH (TAKĄ Z REGULOWANĄ TEMPERATURĄ GROTA)!!!
Dioda 1N4006 czy 1N4007 to jednoamperówka, więc nie wolno jej używać z lutownicami oporowymi o mocy większej niż 100 watów (aha, katoda jest oznaczona paskiem na obudowie). Moja dioda jest pięcioamperowa, więc nie powinna współpracować z obciążeniami większymi niż 500 ... 600 watów (ponieważ nie została umieszczona na specjalnym dedykowanym radiatorze). Podane powyżej dane krańcowe są celowo nieco zaniżone w dół, ale lepiej zachować zdrowy rozsądek, bo kiedy Chińczyk drukuje na diodzie napis "1N4007", to może to być także nierzadko "podróba", kłamstwo, oszustwo czy wersja oszczędnościowa "dla jeleni".
Gdyby ktoś chciał zainstalować przełącznik wybierający 50%/100%, to na krańcach/końcówkach diody należy umieścić przełącznik bistabilny (koniecznie z klawiszem wykonanym z tworzywa sztucznego!!!). Zwieranie diody przełącznikiem wyśle do obciążenia (np. lutownicy) pełną moc, czyli 100%, a rozwarcie przełącznika uruchomi reduktor, więc do grzałki dotrze 50% napięcia/natężenia/mocy.
Jestem akurat naprawdę bardzo zadowolony z tego "zerozłotowego" patentu. Może ktoś skorzysta.
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz