Prosty improwizowany “na szybko”
klucz telegraficzny do nauki alfabetu Morse'a oraz ewentualnie pierwszych nieco
powolniejszych łączności (QRS)
Jak każda rzecz na świecie ma
oczywiście swoje “zady” i “walety” ... (wytrawny
telegrafista to by pewnie splunął na toto, ale myślę, że dla
początkujących pasjonatów powinno się przydać).
Koszt zbliżony do zera złotych. Czas
wykonania (samego klucza) w okolicach godziny lub nawet mniej. Inną
sprawą jest sklecenie/podłączenie generatorka akustycznego na
dwóch tranzystorach, kondensatorze, oporniczku, głośniczku
oraz bateryjce/akumulatorku, jednak osoby nie chcące się “katować”
lutowaniem zawsze mogą pójść np. do “Bricomarche” (czy
dowolnego sklepu elektronicznego, wzgl. lepszego elektrycznego) i
kupić za 4-5 złotych gotowy buzerek bzyczący/pipczący sobie w
okolicach 1 kHz, który można zasilać w szerokim zakresie
napięć (zazwyczaj od 3 do nawet 24 wolt). Przy pewnej wprawie
będzie możliwe nawet wielokrotnie szybsze tempo niż “powolniejsza
telegrafia”.
mój klucz kilka sekund po ukończeniu
Potrzebne elementy/materiały:
- Najważniejszy element, czyli przełącznik od widełek ze starego telefonu kablowego (mój ma akurat na sobie napis “LF” i został wymontowany z aparatu “Panasonic” o oznaczeniu KX... cośtam ...; był to sprzęt z lat dziewięćdziesiątych XX wieku (głośnomówiący, z pamięciami oraz z automatyczną sekretarką w oparciu o mikromagnetofon z mikrokasetą), który to znalazłem dosłownie na ulicy, bo ktoś go po prostu wyłożył na żywopłot obok chodnika. Przełącznik ten najpierw wylutowałem wraz z innymi sąsiadującymi komponentami, aby pozyskać oryginalny fragment płytki drukowanej/laminowanej o wymiarach około 2 x 4 cm . Wspomniany fragment płytki ostrożnie wyciąłem piłką do metalu i delikatnie oszlifowałem krawędzie. Po tej czynności przełącznik od widełek wrócił oczywiście na swoje miejsce. Proszę przy okazji ustalić (np. multimetrem/testerem ciągłości itp.), które wyprowadzenia będą nam potrzebne (u mnie było ich razem 6, z czego wykorzystałem tylko dwa, te normalnie otwarte/rozwarte).
- Klinkierowa kafelka (= płytka) z wypalonej gliny (taka, co to na przykład na elewacjach domów ma udawać prawdziwą cegłę klinkierówkę, choć nią nie jest); moja ma wymiary 25 x 6.5 cm.
- Dwa prostopadłościenne kawałki z tworzywa sztucznego o wymiarach np. 3 x 2 cm oraz wysokości kilku milimetrów (np. 5-8 milimetrów).
- Klej sekundowy.
- Kostka żyrandolowa (= dwa człony listwy zaciskowej czy jak tam się to cholerstwo nazywa).
- Dwa odcinki kabelka, np. skrętki telefonicznej, komputerowej lub innego przewodu o długości około 5-8 cm (zawsze lepiej użyć nieco więcej, a potem dociąć).
Wykonanie:
Na płytce klinkierowej naklejamy dwa
postumenty z tworzywa sztucznego. Ich miejsce należy dobrać
eksperymentalnie i ze szczególnym uwzględnieniem ergonomii
(każdy ma nieco inną długość/budowę dłoni oraz indywidualne
upodobania). Między postumencikami powinna znaleźć się szczelina
o szerokości dopasowanej do wyprowadzeń naszego typu przełącznika
widełkowego oraz wymiarów płytki laminatowej, na której
jest on osadzony. Po wyschnięciu (przy grubszych warstwach kleju
nawet do kilku lub kilkunastu minut) naklejamy kostkę żyrandolową
i znowu czekamy na porządne związanie kleju. W międzyczasie możemy
sobie przylutować i unieruchomić/skręcić ze sobą kabelki, które
połączą przełącznik widełkowy z kostką żyrandolową. Po
naklejeniu płytki z przełącznikiem widełkowym (i przylutowanymi
uprzednio kabelkami) na postumentach odczekujemy przynajmniej
kilkanaście minut na ostateczne zestalenie się wszystkich połączeń
klejonych (być może trzeba będzie trochę docisnąć lub skręcić
ściskami stolarskimi, o ile ktoś nimi dysponuje) i łączymy/wpinamy
kabelki do kostki żyrandolowej.
Pamiętaj również o
WCZEŚNIEJSZYM (tzn. przed przyklejeniem!!!) sprawdzeniu poprawności
(ciągłości elektrycznej) i mechanicznej trwałości podłączenia
kabelkowego, bo po naklejeniu nie będzie już można tego
łatwo/kulturalnie naprawić/poprawić!!!
link do filmiku na YT:
alternatywny/zapasowy link z
możliwością pobrania:
plastikowe płyteczki postumencikowe pozyskałem
ze starych czeskich mebli – szafa dokładnie taka sama
jak ta w segmentach w
domu Ferdynanda Kiepskiego
Kwestia generatora/buczka/buzera ...
Schematy generatorów
akustycznych do nauki telegrafii można znaleźć w Internecie oraz
we większości książek krótkofalarskich dla początkujących,
np. w “ABC Krótkofalowca” (autorstwa Pana Krzysztofa
Słomczyńskiego SP5HS). Oto konstrukcja Pana Krzysztofa:
Sugeruję użycie wkładki
telefonicznej (od telefonu kablowego) lub słuchawek średnioomowych
(np. 800 Ω), a jeśli zdecydujesz się na podłączenie
współczesnych słuchawek niskoomowych (np. od Walkmana,
Discmana, odtwarzacza MP3 czy też “srajfona”), to połącz oba
kanały w szereg, aby uzyskać 64 Ω (takiego połączenia możesz
dokonać na poziomie gniazdka słuchawkowego). Zamiast tranzystorów
BC107 możesz wpierniczyć BC547B lub podobne. Układ powinien
również działać z małym/większym głośni(cz)kiem 8Ω , o
ile zmienisz trzeci tranzystor na jakiś “bardziej pancerny”, np.
na BD135.
Potencjometry w układzie to zwykłe
tanie montażowe “peerki”. Jeden z nich ustala symetrię sygnału
sinusoidalnego (= jakość/soczystość tonu), a drugi jego wysokość.
Układ Pana Słomczyńskiego gwarantuje najwyższą jakość tonu (=
piękny czyściutki i pełny sinus). Nadmieniam, że wynalazku Pana
Słomczyńskiego nigdy nie budowałem i nie testowałem, ponieważ
zazwyczaj posługuję się czymś takim oto:
więcej na temat tego układu: https://yadi.sk/i/hW1eMX873REZFR
Jest to mój wielokrotnie
budowany/przetestowany próbnik uniwersalny (ton zaczyna się
wydzielać w momencie zwarcia punktów A i B). W serwisie YT
umieściłem filmik przedstawiający działanie niniejszego klucza
telegraficznego, podłączonego właśnie do takiego uniwersalnego
próbniczka. Egzemplarz generatorka, który został
przedstawiony we wspomnianym materiale wideo, umieściłem w obudowie
po tanim zepsutym budziku kwarcowym (takim za 5 zł od Chińczyka).
Zainstalowany w układzie baaardzo miniaturowy przetwornik
słuchawkowy, wydobyty z jakiegoś starego telefonu komórkowego,
ma tak dużą impedancję (około 64 Ω lub nawet większą), że
przy niskim napięciu zasilania rzędu 1.2 – 1.5 V (akumulatorek
lub paluszek) go po prostu prawie nie słychać (dopiero przy
przytknięciu do ucha lub w bardzo cichym pokoju). Układ ten
zbudowałem parę lat temu i od razu muszę się przyznać bez bicia,
że był to niewypał, ponieważ jest zdecydowanie za cichy i musi
być zasilany ... lekko rozładowaną (!!!) baterią 1.5 V lub
zdecydowanie starszym akumulatorkiem 1.2 V (w obu przypadkach chodzi
o specyficzną wewnętrzną oporność ogniwa, przy której
dochodzi do oscylacji). Niezbadane są jednak wyroki/plany Pana Boga,
ponieważ porażkę związaną ze wspomnianym niewypałem udało się
przekuć na całkowity sukces, gdyż po zbliżeniu do dowolnego
fabrycznego (czyli klasycznego superheterodynowego) odbiornika
radiowego z zakresem AM (czyli np. z falami długimi lub średnimi) w
głośniku radioodbiornika można usłyszeć naprawdę bardzo głośny
i prawidłowy sygnał generatorka (to zjawisko występuje oczywiście
również w sytuacji, kiedy użyjemy prawidłowego dla tego
układu głośniczka ośmioomowego, jednak już nie z tak dużą
intensywnością, ponieważ przetwornik słuchawkowy z telefonu
komórkowego został fabrycznie zbudowany, aby ładnie sprzęgać
się z aparatami słuchowymi, czego klasyczny głośniczek już tak
dobrze nie potrafi). Wystarczy jedynie włączyć odpowiedni zakres
fal (najlepsze są fale długie; na filmiku słychać akurat fale
średnie), dostroić się co nieco (np. na początek środek lub
koniec skali) i znaleźć najlepszy punkt sprzęgnięcia (np. w
pobliżu układów pośredniej częstotliwości lub anteny
ferrytowej). Można również wykorzystać prosty samodzielnie
wykonany amatorski odbiorniczek długo- czy średniofalowy o
wzmocnieniu bezpośrednim, refleksowy lub reakcyjny i sprzęgać się
z pobliżem anteny ferrytowej względnie dławika. Jestem również
w stanie wyobrazić sobie sytuację, że ktoś zażyczy sobie mieć
generatorek całkowicie milczący (zupełnie bez głośniczka), a
jednak słyszalny po zbliżeniu do dowolnego odbiornika AM. Taką
sztuczkę łatwo wykonać, o ile w miejsce głośniczka wmontujemy
kilkudziesięcioomowy rezystor drutowy (najlepiej samodzielnie
nawijany drutem cienkim jak ludzki włos) lub najlepiej cewkę
(oczywiście również o nie za małym oporze własnym),
nawiniętą na fragmencie dowolnego ferrytu (odłamku starej anteny
ferrytowej, pierścienia ferrytowego itd. itp.) albo ... po prostu na
starej szpulce od nici (choćby takiej bardzo “starożytnej”
drewnianej z ogranicznikami po bokach), którą uzwoimy cienkim
drutem nawijając “do pełna”.
Trzecią możliwością może być
skorzystanie z popularnego groszowego wzmacniacza głośnikowego na
układzie scalonym LM386, czyli gotowym fabrycznym wzmacniaczu
głośnikowym:
W miejsce RL podłączamy głośniczek
(8 Ω). Plus zasilania (4.5 do 12 V) do punktu Vs, minus zasilania do
masy (czyli choćby do nóżki numer 4). Pinout tego układu
scalonego jest bardzo typowy, bo jeżeli patrzymy na niego z góry
i wpustka/wżerek/kropka/ścięty rożek znajduje się z lewej
strony, to pin 1 jest w lewym dolnym rogu, pin 4 w prawym dolnym, pin
5 w prawym górnym, a pin 8 w lewym górnym. 0.1 µF
= 100 nF, zamiast 50 µF możemy dać również 47 µF
Ostatnią i najprostszą możliwością
jest zakup taniego jak barszcz buzerka (oczywiście z wbudowanym
generatorem akustycznym, np. 1 kHz, i emisją dźwięku ciągłego),
bateryjek (np. wraz z koszyczkiem na 2, 3 lub 4 ogniwa typu AA zwane
“paluszkami”) i podłączenie sobie tego do naszego klucza
telegraficznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz