poniedziałek, 8 stycznia 2018

Sygnalizator suchości, np. w doniczce






Jeden z najprostszych układów tranzystorowych na świecie. Coś idealnego dla dzieci i młodzieży, które dopiero uczą się elektroniki, a i dorosłym i bardziej doświadczonym może się przydać.

Po podłączeniu zasilania dioda LED świeci i świecić tak może nawet ładnych kilka miesięcy, bo układ jest bardzo mało "energożerny". Po zwarciu kabelków tworzących sondę (albo po zanurzeniu ich w wodzie czy też wetknięciu do doniczki z wilgotną ziemią) diodka gaśnie.

No i mamy nasz "odwrotny czujnik wilgoci", który teraz z czystym sumieniem można nazwać sygnalizatorem suchości.

Wartość potencjometru nie jest krytyczna. Wystarczy wszystko, co ma od 330 k wzwyż. Oporniczek zabezpieczający diodę LED (82 om) nie jest konieczny, jeśli użyjemy zużytych baterii (np. małych lub dużych paluszków), których łączne napięcie (połączenie szeregowe) nie przekracza 2.5 V (dotyczy większych diodek LED, bo przy tych zwykłych maleńkich trzeba bardziej uważać). Zamiast wspomnianego oporniczka ograniczającego można wstawić potencjometr 100 omowy i dowolnie regulować sobie jasność diody (w przypadku nowych pełnych baterii nie należy jednak schodzić poniżej 50 omów, bo może to skrócić czas życia diody lub nawet ją przepalić).

Typ użytego tranzystora również nie jest krytyczny. Można użyć prawie każdego dowolnego tranzystora małej lub średniej mocy o polaryzacji NPN. Od biedy można sięgnąć również po tranzystorek PNP, ale należy wówczas odwrócić bieguny zasilania i odwrotnie wpiąć diodę LED.

Elektrody należy wetknąć w ziemię możliwie jak najgłębiej (u mnie dotykają one dna doniczki). Zwykłe "gołe" druty miedziane nie są zbyt dobre, bo już po kilku godzinach wchodzą w rekcje elektrochemiczne z ziemią (osydują itd.). Użyłem dwóch ocynkowanych śledzi namiotowych o długości ok. 25 cm, które okazały się idealne w przypadku mojej dużej donicy. No i teraz moja ulubiona yucca jest porządnie nadzorowana elektronicznie.

Jeżeli elektrody nie są dobrane lub umieszczone właściwie, to może się zdarzyć, że już po kilku minutach od chwili ich wetknięcia w wilgotną ziemię dioda zacznie się słabiuteńko świecić (co widać jedynie w zupełnej ciemności). Nie trzeba tego wprawdzie traktować koniecznie jako wadę, ale chyba lepiej by było, jeśli nasz układ będzie pracował, tak jak Bóg przykazał, więc lepiej dobrać/sprawdzić elektrody, dokonać regulacji potencjometrem lub w ostateczności użyć innej diody LED o innym kolorze emitowanego światła, np. żółtej czy zielonej, które to mają wyższe napięcie przewodzenia.

Nasz detektor jest w stanie także sygnalizować suchość w sposób akustyczny, jeśli użyjemy np. buzzera na prąd stały (w handlu są już takie, które rozbrzmiewają przy 1 V). Plus buzzera podłączamy do plusa baterii, a minus do katody diodki LED.

 
Inne możliwości wykorzystania układu:

- sygnalizacja otwarcia/zamknięcia drzwi (na odpowiednio ustawionych stykach lub kontaktron na futrynie plus magnesik na drzwiach)

- przerwanie obwodu pułapki drutowej (z łatwo rwącego się drutu), w więc jako najprostsza instalacja nadzorująca teren


- spadek poziomu cieczy (wody, wina, piwa itp.)

- sygnalizacja temperatury (poprzez termistor)

- detektor światła / zmroku (fotorezystor)

itd. / itp.

W miejsce diody LED można wstawić odpowiednio dobrany przekaźnik i obsługiwać nim jakieś większe urządzenie, np. małą pompkę nawadniającą. BC547 wg mojej amatorskiej wiedzy jest w stanie wysterowywać cewki przekaźników o poborze do 100 mA. W przypadku użycia przekaźnika warto napędzać nasz układ zasilaczem stabilizowanym 3V, bo bateryjki nie wytrzymają takiego obciążenia zbyt długo.


(Marcin Perliński)


niniejszy artykuł jako plik PDF

wersja niemiecka jako plik PDF

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz