Sam regulator opisałem i oschematowałem już w tymżeż otoż blogowpisku.
Stare kable, kostki, złączki, podwójne gniazdo sieciowe z czasów wczesnego Gierka przytroczone trytytkami do kubeczka po jakimś serku homogenizowanym, pudełko po dyskietkach, pokrętło oryginalne pierwotne od tego samego odkurzacza, z którego pobrano regulator mocy, odgiętki, termokurcze, kapsułka z Kinder-Niespodzianki, w której umieściłem stosowny szklany bezpiecznik topikowy wraz z obsadką przelotową (wtrążoliłem bezpieczniczek zaledwie jednoamperowy, gdyż użytych przeze mnie przewodów nie powinno się obciążać mocą większą niż jakieś ćwierć kilowata, a nie życzyłem sobie, żeby się toto niekulturalnie nagrzewało powyżej tego, co producent kabli przewidział, mimo że teoretycznie regulator powinien "z palcem w nosie" radzić sobie z mocami do przynajmniej 1600 watów, bo właśnie z takiego odkurzacza go przecież wypatroszyłem).
No i "trafopajka" ma teraz rozsądną regulację mocy, bo na pełny "gater" jest zbyt potężna w odniesieniu do lutowania mniejszych elementów elektronicznych.
Koszt całości to zero złotych, bo wszelkie potrzebności miałem już w rupieciach, domowych przydasiach czy oczekujących na utylizację elektrośmieciach.
Polecam!
Uwaga!!! Powyższy układ może trwale okaleczyć, zabić na miejscu lub wywołać pożar, więc wszelkie samoróbki zawsze konsultuj z elektrykiem z uprawnieniami!!! Projekt absolutnie nie nadaje się do wykonania przez współczesne dzieci oraz młodzież!!!
Otwory w pudełku po dyskietkach należy wykonywać ostrożnie wiertarką na najmniejszych obrotach oraz z niewielkim naciskiem, gdyż tworzywo, z którego je wykonano, bardzo łatwo pęka i kruszy się!!!
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz