niedziela, 3 marca 2024

Miernik/wskaźnik ESR kondziorów elektrolitycznych (4069 lub 4049 lub inne inwertery)

Co to jest to całe ESR, se można domózgowić tutaj


Zamiast 4069 po uwzględnieniu innego pinoutu można też "zapakować" 4049 lub inne bramki inwertujące. Diody niekoniecznie germanowe, bo i pospolite 1N4148 też powinny dać radę. Zasilanie 5 ... 6 V najprawdopodobniej również spox "styknie", oczywiście stabilizowane. Konstruktor tegoż konceptu, niejaki Artiom Kosicyn z Tiumenia na Syberii, na adekwatnym filmiku prezentuje wiele testów i tylko dwa jego kondziory mają podobno "niedobre" (= za wysokie) ESR. Chodzi o "elektrolita" 10 mikrofaradów na 50 V, który wykazał aż 2.4 Ω (podczas gdy rzekomo "nie powinien" przekraczać 1.6 Ω). Drugi naprawdę żenująco "negatywny" przypadek to spuchnięty/wybrzuszony kondziorek 2200 mikrofaradów na 6.3 V, który zamiast "rekomendowanych" 0.1 Ω wykazał faktycznie ekstremalnie "niedobre" ESR na poziomie aż 1.3 Ω.

Kalibracja układu to wpięcie zamiast testowanego kondensatora rezystora jednoomowego (1 Ω), podłączenie multimetru ustawionego na zakres miliwoltowy oraz takie wyregulowanie potencjometrem, aby na wyświetlaczu zobaczyć wartość jednego miliwolta. Dla pewności można później w to samo miejsce "zapiąć" oporniczek 4.7 Ω, powodujący pojawienie się wyniku 5.4 mV.

Przyrządzik nie jest kosmicznie liniowy, ale do szybkiego "wyczesywania" najbardziej "skaszanionych" kondensatorów elektrolitycznych całkowicie miarodajny i wystarczający.

Na schemacie ideowym znajduje się także oznaczony linią przerywaną dodatkowy kondensator 10 nF (= 10 000 pF) — "doczepiany" równolegle do pojemności 100 pF. Korzystamy z niego tylko w sytuacji, jeśli chcemy przekształcić tester ESR w miernik pojemności kondensatorów elektrolitycznych, najlepiej sprawujący się w zakresie od 47 do 470 mikrofaradów.

Jest to sprawdzony konstrukt. Osobiście korzystam z bardzo podobnego, choć nie identycznego  samorobnego testera ESR.

Polecam tylko osobnikom, którzy tegoż autentycznie potrzebują. Innym nie polecam, ponieważ przyrządy typu oscyloskop, wobulator czy miernik ESR nie są czymś, co anglosaskie przodozgryzy określają mianem "must have". 

Niskie ESR jest istotne jedynie w układach wysokoczęstotliwościowych większej mocy (np. w przetwornicach, falownikach, zasilaczach impulsowych itp.). W pozostałych zastosowaniach nawet "nieciekawy" kondensator elektrolityczny raczej zadowalająco sobie poradzi, o ile jest szczelny, nie rozlany, nie wybrzuszony oraz nie zwarty wewnętrznie, czyli kiedy posiada jako-taką pojemność, która nie odbiega radykalnie od tego, co nadrukowano na jego obudowie. Z tym całym ESR jest tak samo jak z radiowariackim SWR (trochę większe nie jest tragedią, o ile "nie przegniemy pały").

Aha, drugą nóżkę testowanego kondensatora elektrolitycznego podłączamy oczywiście do masy.

Koncept powyższy łatwo również przekształcić w niezłej jakości miliomomierz.


(Marcin Perliński)



Źródłowy materiał w języku rosyjskim plus mirrorek widełny, opracowanie: Artiom Kosicyn (YT).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz