Dla znających język rosyjski i czujących fizykę/elektrotechnikę miłośników wysokich napięć oraz nie obawiających się o swoje jajka/rogówkę, a także życie. Wszystko według dawnej klasycznej pierwotnej szkoły bazującej jeszcze na oryginalnych (wczesnych/"katodowych") doświadczeniach profesora Röntgena.
Projekt nie nadaje się do samodzielnego wykonania przez współczesne dzieci oraz młodzież!!!
Należy to robić bezwzględnie pod nadzorem nauczyciela fizyki!!!
ABSOLUTNIE WSZYSTKO ROBISZ NA WŁASNE RYZYKO!!!
Koszt pewnie w granicach 100 ... 400 złotych (w zależności od tego, co już mamy w domowych rupieciach).
Uwaga na wysokie napięcie!!!
Możliwość natychmiastowej utraty życia oraz uszkodzeń radiacyjnych (to drugie oczywiście tylko przy naprawdę niewiarygodnie nadmiernym "przeginaniu pały")!!!
Urządzenie emituje znaczną ilość zakłóceń elektromagnetycznych/radiowych!!! Nie mam pewności, czy ustawiona np. przed ekranem/luminoforem kamerka internetowa zadziała poprawnie, więc warto rozważyć dołożenie jakiejś szyby/kilku szybek ze starego/dawnego dobrego okiennego szkła ołowiowego (lub patrzeć przez jakiś PRL-owski kryształowy wazon/popielniczkę).
Będzie potrzebny siarczek cynku (lub podobny luminofor) oraz, na szczęście traktowane fakultatywnie, dwa mikrokawałeczki jakiegoś lepszego metalu szlachetnego w celu wykonania powierzchni aktywnych elektrycznie w ramach samego styku przerywacza przy cewce Rühmkorffa (od biedy srebro, lepiej złoto, najlepiej platyna). Kondensatory wysokonapięciowe chyba lepiej/łatwiej robić z folii aluminiowej oraz linoleum — pojemność każdego kondensatora (na schemacie, rys. 73) to przynajmniej kilka nanofaradów, przy czym wartości wyższe, tzn. rzędu "nastu" lub nawet kilkudziesięciu nanofaradów powinny być jeszcze lepsze (wzgl. pójść za radą autora projektu i zmajstrować sobie baterię kondensatorów/zespół kondensatorowy z połączonych równolegle butelek lejdejskich). Cewka Rühmkorffa/induktor/przerywacz/iskrownik pracuje naprawdę bardzo głośno (o czym można się przekonać w filmie "Der Zauberberg", gdyż tamtejsze "filmowe" sanatorium przeciwgruźlicze miało podobną i w pełni działającą maszynkę).
źródło: L. W. Pomerancew "Swoimi rukami" (1953)
komplet materiałów do ściągnięcia
(rar/pdf/djvu/jpg)
niniejsza zajawka blogowpisowa: Marcin Perliński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz