Samo się doładowuje bardzo symbolicznym szczątkowym niewielkim i bezpiecznym (niskim) prądem, kiedy jest zasilanie sieciowe oraz automatycznie włącza dwie ultrajasne białe diody LED, kiedy "sieci" zabraknie, czyli jest to układ działający samoczynnie i bezproblemowo ... nawet i przez przynajmniej kilkanaście lat, ponieważ dobrej jakości markowe akusy Ni-Cd czy Ni-MH akurat tyle potrafią wytrzymać. Czas świecenia awaryjnego to przynajmniej dwie doby, o ile użyjemy rekomendowanych ogniw 750 mAh lub proporcjonalnie dłużej w przypadku sięgnięcia po bardziej pojemne współczesne akumulatorki Ni-MH (np. popularne i nawet całkiem rozsądne niezbyt drogie "kauflandowe" SWITCH-ON mają 2450 mAh, czyli świecenie autonomiczne można wydłużyć nawet i do niemal tygodnia). Kondzior elektrolityczny na napięcie nie mniejsze niż 25 V, a "oporek" piętnastoomowy o wytrzymałości "mocowej" najlepiej 0.25 W. Trafko (230 VAC → 12 VAC) wystarczy najmniejsze najtańsze (np. 4 VA). Użycie stosownego bezpiecznika topikowego po stronie sieciowej mocno rekomendowane. Tranzystor nie wymaga radiatora. Można też wstawić tamże BC560C, a nawet jeszcze bardziej "pancernego" BC327-40. Mostek prostowniczy też może być gotowy fabryczny kupny za np. dwa złote.
Układ zaprezentował pewien Rosjanin, który na stałe mieszka w Izraelu.
Proste elementy, więc polecam, jednak zwracam uwagę na fakt, że nie nadaje się to coś dla dzieci i młodzieży, ponieważ po stronie pierwotnej trafa występują napięcia niebezpieczne dla życia. Należy także zadbać o kwestie przeciwpożarowe, czyli po zmontowaniu ustrojstwo wypadałoby bezwzględnie jeszcze pokazać jakiemuś elektrykowi z uprawnieniami.
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz