środa, 6 grudnia 2023

Magnesowanie igły kompasu metodą mechaniczno-udarową, czyli magnetostrykcja i efekt Villariego pełną gębą

To chyba najmniej znana, dość niewygodna i kapryśna oraz wymagająca długotrwałego "napierdzielania" młotkiem metoda tworzenia igły magnetycznej:

grafika: preparednessadvice.com

Się bierze kawałek pręta z (najlepiej rozhartowanego) żelaza miękkiego, ustawia się go na linii północ-południe, podnosi się o odpowiedni "kąt x" i krótkimi mocnymi uderzeniami młotka "magnesuje" się tak długo, aż "prętek" tenże sam zacznie być kompasem. Na półkuli północnej młotek wali w uniesiony kraniec pręta skierowany na południe, a na półkuli południowej odwrotnie. Wspomniany "kąt x" dla naszych szerokości geograficznych, zbliżonych do tych, na jakich rozpościerają się Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, wynosi około 60 ... 80 stopni i musi być dobrany eksperymentalnie. 

Po namagnesowaniu pręt możemy powiesić na mocnej nitce i sprawdzić, czy poprawnie wskazuje linię północ-południe oraz oznaczyć koniec wskazujący północ np. czerwoną farbą. Alternatywnie można także wykorzystać namagnesowany pręt do wtórnego wytworzenia klasycznej "malutkiej krawieckiej" igły magnetycznej poprzez pocieranie.

Metoda powyższa jest trudna i wymaga wcześniejszej orientacji na linii północ-południe, do czego przydać się może ... drugi kompas, względnie ustalimy kierunki w oparciu o inne metody astronomiczno-przyrodnicze.

Przy pomocy powyższego konceptu można również wykonać (raczej nędznawy) magnes sztabkowy, którym później stworzymy igłę magnetyczną poprzez klasyczne pocieranie. Bierzemy płaskownik metalowy, np. wielkości przełamanej wzdłużnie na pół tabliczki czekolady, kładziemy go na płaskim twardym podłożu (ustawiając oczywiście w linii północ-południe) i walimy młotem w południowy kraniec (przynajmniej na naszej półkuli północnej), przy czym należy od czasu do czasu przesuwać płaskownik po podłożu na linii północ-południe, przemieszczając go o kilka centymetrów raz bardziej na północ, a raz bardziej na południe, nie zapominając oczywiście o ciągłym waleniu w południowy kraniec.

Metody powyższe są chyba bardzo słabo znane w Polsce i wymagają sporej dozy samozaparcia oraz prób i błędów, zanim w końcu osiągnie się zamierzony skutek.


(Marcin Perliński)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz