sobota, 17 września 2022

Prosta f-miarka "danykowa" sześciocyfrowa, bezoffsetowa (fajowy częstotliwościomierz warsztatowy do 10 lub 45 MHz)

Oto sprawdzona, dokładna, pewnie działająca i wykonana całkowicie samodzielnie „od zera” warsztatowa/podręczna f-miarka, czyli „hercmiarka”, czyli sześciocyfrowy miernik częstotliwości (bez offsetu uwzględniającego p.cz.), umożliwiająca przeprowadzanie całkiem miarodajnych pomiarów częstotliwości do 10 MHz (w niższym podzakresie z rozdzielczością nawet już od 1 herca!!!), a po dodaniu preskalera (= dzielnika przez 10) do nawet około 45 MHz. Autorem układu podstawowego jest czeski konstruktor o imieniu Dan ze strony danyk.cz (chłopisko jest z roku 1987 i mieszka w miasteczku Mělník). Jego dzieło (w wersji bazowej, czyli bez dodatkowego przedwzmacniacza) jest w stanie mierzyć TYLKO „cyfrowe” przebiegi prostokątne z poziomami TTL (do 10 MHz, z rozdzielczością już od 1 Hz lub 10 Hz oraz z samoczynnym/automatycznym przełączaniem zakresów), co oznacza, że nawet jeśli go (w wersji podstawowej) wykonamy, to na niewiele on nam się przyda, bo nie zmierzymy np. typowych w radiotechnice przebiegów sinusoidalnych czy bardziej nietypowych („niepoziomowych”) sygnałów prostokątnych, trójkątnych, piłkokształtnych oraz pochodnych/mieszanych (czyli wszelkich takich bez zachowania „podręcznikowych” progów/poziomów napięciowych TTL). Musimy więc (zazwyczaj) dobudować układ przedwzmacniacza z „formatorem prostokąta z poziomami TTL” (najlepiej na bazie klasycznego/scalonego przerzutnika Schmitta), a jeśli zechcemy mierzyć częstotliwości wyższe, tzn. z zakresu 10 MHz ... 45 MHz, również i dzielnik częstotliwości (= preskaler dzielący przez 10). 

 

tak toto wygląda ---> górna płytka to f-miarka, dolna płytka to przedwzmacniacz z formatorem prostokąta (z poziomami TTL) oraz dzielnik przez 10 (w prawym górnym rogu jest scalak SMD „dzielący przez 10” o oznaczeniu 74HC4017, zalany klejem epoksydowym), na wyświetlaczu widać pomiar oscylacji generatora kwarcowego 27.145 MHz (tutu sygnał "idzie" akurat przez preskaler dzielący przez 10, więc wyświetlacz pokazuje „2714.5...”, czyli kropka dziesiętna jest w trochę "głupim" miejscu, ale to akurat drobiazg, bo to zwykły miernik warsztatowy, czyli nie musi być idealnie pięknie)


F-miareczka niniejsza zbudowana jest na mikrokontrolerze ATtiny2313, kwarcu 20 MHz, sześciocyfrowym wyświetlaczu LED ze wspólną anodą (typowy współczesny high bright/low current, u mnie akurat o wysokości 0.56 cala) oraz niewielkiej ilości pośledniejszej „drobnicy”. Oto oryginalny schemat autora:


opracowanie: danyk.cz, strona tego projektu tutu (CZ) lub tutu (EN)

... a tutu link do wsadu HEX (oraz zapasowy mirrorek z tymże samym). Fusebity lecą tak oto: Low Fuse: EF, High Fuse: D9. Kto korzysta z programu PonyProg2000, to ustawienie „fusów” robi sobie według tej ściągi (plus mirror). Swojego proca zaprogramowałem na BARDZO starym kompie poprzez BARDZO STAROŻYTNE złącze LPT, korzystając z własnoręcznie "wystruganego" programatora ISP i w oparciu o tę instrukcję (lub mirror). Używałem wspomnianego już programu PonyProg2000. Autor (= ten gościu z Czech) oferuje gotowy zaprogramowany procesor, który można u niego odpłatnie zamówić i otrzymać pocztą. Można toto oczywiście wgrać do proca również współczesnymi programatorami poprzez złącze USB (najpopularniejszy nowoczesny programator nazywa się USBasp i można go nabyć w cenie około 30 złotych razem z kosztami przesyłki).

Budując układ podstawowy należy mieć na względzie, że szósta cyfra wyświetlacza (skrajnie po prawej stronie na schemacie) jest w rzeczywistości pierwszą cyfrą naszego prawdziwego wyświetlacza LED (= czyli tego realnego/fizycznego, gdzie będzie pierwszą z lewej, bo tak się autorowi układu akurat wygodniej rysowało). Kiedy zbudowałem swój układ, to bardzo się zdziwiłem, że wyświetlacz prezentuje wynik pomiarowy „odwrotnie”, czyli od końca, przez co potem musiałem przelutować sześć kabelków od anod, aby to naprawić/poprawić. 

 Wyświetlacza sześciocyfrowego (zespolonego, multipleksowanego) nie posiadam, więc zestawiłem dwa wyświetlacze trójcyfrowe (zespolone, multipleksowane, typowe współczesne, low current, high bright). Będzie więc sześć anod (1, 2, 3, 4, 5, 6) oraz osiem katod (a, b, c, d, e, f, g, h). Mamy więc dwa wyświetlacze trójcyfrowe, czyli katody łączymy ze sobą na zasadzie "a" pierwszej "trójki" z "a" drugiej "trójki", "b" pierwszej "trójki" z "b" drugiej "trójki" itd.

wyświetlacz siedmiosegmentowy, trójcyfrowy LED, wspólna anoda
(użyłem dwóch takich, aby uzyskać 6 cyfr)

 


Przedwzmacniacz/formator prostokąta bazuje na cyfrowym układzie scalonym 74HC132 (wzgl. 74HCT132), tranzystorze w.cz. (np. BF214, BF240, BF194 itp.) oraz odrobinie pospolitszych „pierdółek”. Jest to nieznacznie rozbudowany fork/klon dawnego kitu J-260 firmy „Jabel” (zmodyfikowany/ulepszony przez „elektrodowca” o ksywce „pawol”).

 

przedwzmacniacz z formatorem prostokąta TTL, na bazie zestawu J-260 firmy "Jabel",
rysunek/udoskonalenia elektrodowicza "pawol", doprecyzowania: Marcin Perliński






Dzielnik przez 10 (= preskaler) to smd-owski układ scalony 74HC4017, do którego zwykłą transformatorówką przylutowałem dosłownie 6 kabelków. Koncepcję takiego właśnie podziału przez 10 „odgapiłem” sobie ze strony qrpkits.com. Uwaga! Te 45 MHz to tylko przy starannym montażu, ekranowaniu i filtrowaniu zasilania (przy bardziej niechlujnym zmontowaniu działa minimalnie niżej, tzn. gdzieś tak do 42 ... 43 MHz).

 

koncept: qrpkits.com, toto nabazgranie: Marcin Perliński

 


Ogólny schemat blokowy całości (z uwzględnieniem przedwzmacniacza, preskalera i prostego przełącznika zakresów/trybów) wygląda następująco (i jest to jedynie propozycja połączenia wszystkiego w kompletną całość):

 

kompletny schemat blokowy (propozycja)


Przełącznik w pozycji "1" to czyste poziomy TTL (ma być prostokąt na wejściu, można mierzyć do 9.99999 MHz). Pozycja "2" to najbardziej zalecane typowe ustawienie (także do 10 MHz, a dokładniej do 9.99999 MHz). W ustawieniu 2 można nawet mierzyć głośniej brzmiące częstotliwości akustyczne (= dźwięki), o ile na wejściu przedwzmacniacza (= RF IN) podłączymy membranę/blaszkę piezo i przytkniemy/zbliżymy ją do głośniczka (np. telefonu komórkowego) odtwarzającego (na dość wysokiej głośności) np. ton 1 kHz (np. z gotowego pliku MP3). Używając takiego "patentu" można nawet pokusić się o skalibrowanie f-miarki, np. z wykorzystaniem tonu 6 kHz (o ile będzie to potrzebne). Ba, można nawet przytknąć taką membrankę do głośnika telewizora, kiedy to bardzo późną nocą, np. na TVP1, czasem nadawany jest obraz kontrolny wraz z towarzyszącym mu tonem 1 kHz.

taką membranką piezo (użytą jako mikrofon) można wychwycić
nawet częstotliwości akustyczne (np. 1 kHz, 2 kHz, 6 kHz)

 

Pozycja 3 jest dla ludzi mierzących powyżej 10 MHz (nawet do 45 MHz), ale proszę pamiętać, że wyświetlacz pokaże nam wynik podzielony przez 10 (no i o tym, że minimalną częstotliwością dającą się zmierzyć będzie jakieś 100 kHz).

Moje drobne (nieobowiązkowe) modyfikacje, które nie są zaznaczone na powyższych schematach: wejście f-miarki (= bazowej) można też zmostkować opornikiem 100 kΩ (opornik 270 Ω nie będzie wtedy obowiązkowy). Dla pewności można również dodać (alternatywne) zabezpieczenie diodowe (na pinie wejściowym mikrokontrolera, czyli na nodze numer 9), czyli dwie diody w szeregu, punkt spotkania obu diod do pinu 9, a z pinu 9 opornik 10 kΩ jako wejście f-miarki, katoda „górnej” diody do +5V, anoda „dolnej diody” do masy. Można też dać opornik 10 kΩ między nogą nr 1 mikrokontrolera a plusem zasilania.

F-miarka niniejsza może być również użyta jako cyfrowa skala częstotliwości do jakiegoś typowego "nieheterodynowego" nadajnika (np. krótkofalowego) lub odbiornika homodynowego/synchrodynowego, o ile „skrzywimy” jej odczyt (np. dla SSB) o jakieś +/- 1.5 kHz ---> można zamiast jednego z kondensatorów „przykwarcowych” w układzie podstawowym dać trymerek np. 30 pF i sobie ustawić żądany „lekki offsecik”. Tą samą metodą możemy również dokonywać kalibracji f-miarki (o ile zajdzie taka potrzeba). Prawdziwego pełnego offsetu dla typowych superheterodyn, tzn. +/- 455 kHz czy +/- 10.7 MHz tutu NIE OSIĄGNIEMY (musielibyśmy znać się na asemblerze i dokonać zmian w kodzie źródłowym, a potem skompilować go ponownie do postaci pliku/wsadu HEX ---> proszę się kontaktować z autorem softu ze strony danyk.cz, bo ja osobiście jestem ciągle na to jeszcze za głupi, bo asemblera bardzo słabo ogarniam mózgiem, niestety). Kod źródłowy programu można pobrać stąd (lub mirror), a rekompilacji można dokonać przy pomocy narzędzia AVR Studio/Atmel Studio lub nawet super-hiper-ultralekkiego wavrasm, przy czym to ostatnie nie pójdzie na współczesnym windziarstwie (musi być choćby XP, linuksowe Wine lub po prostu sięgniemy po wirtualizację).

W moim przypadku koszt wykonania całości nie przekroczył kilkudziesięciu złotych, bo części zamawiałem w "dawniejszych lepszych czasach", tzn. kiedy przesyłki z Chin były naprawdę darmowe, listonosz normalnie wrzucał wszystko do skrzynki (w postaci listów zwykłych/nierejestrowanych), nie było problemów celnych, a same elementy były wyraźnie tańsze.

Dokładność f-miarki zależy przede wszystkim od jakości użytego kwarcu (wykorzystałem zwykły fundamentalny w obudowie niskiej — "skośnooki", ale naprawdę znakomity/stabilny) oraz, w nieco mniejszym stopniu, od użytych kondensatorów "przykwarcowych" (a głównie od ich stabilności termicznej oraz identyczności). Mój przyrządzik nie wymagał kalibracji, bo dokładność pomiarowa dorównuje nawet niejednemu przyrządowi fabrycznemu. 

Obie płytki tworzące moją f-miarkę mają dobudowane własne układy zasilające w postaci stabilizatorów 78L05 z dodatkowymi zabezpieczeniami przed odwrotnym podpięciem biegunów zasilania (= każdorazowo dioda 1N4007 wpięta szeregowo). Stabilizatory produkują wymagane napięcie 5 V i dostarczają je do układów. Karmię to wszystko napięciem 12 V (można już od 7.5 V*) z własnego wyrobu zasilaczyka. Pobór prądu nie jest wysoki (maksymalnie kilkadziesiąt miliamperów).


* jeśli mamy diodę zabezpieczającą przed odwrotnym podłączeniem biegunów zasilania, to oczywiście od 8.2 V (a nie od 7.5 V), bo spadek napięcia na diodzie dochodzi do 0.7 V


Zachęcam do wykonana, ponieważ można się wiele nauczyć. Sugeruję, aby w pierwszej kolejności zapoznawać się z materiałami źródłowymi na stronie autora projektu (= tego Czecha) oraz wczytać się w elektrodowy wątek "pawola", a dopiero ewentualnie później kierować się moimi niniejszymi wypocinami.


Powodzenia!

(Marcin Perliński)

 

niniejszy blogowpis jako plik PDF

 

wtorek, 13 września 2022

Jak szybko odróżnić kolektor od emitera w tranzystorze bipolarnym, czyli "zwykłym"

Można zajrzeć internetowo do noty aplikacyjnej danego tranzystora, czyli "dejtaszita" (lub "zaluknąć" do katalogu drukowanego, o ile ktoś jeszcze coś takiego posiada).

Niektóre mierniki uniwersalne mają funkcję testowania tranzystorów (zazwyczaj mierzony i pokazywany jest współczynnik wzmocnienia prądowego dla danego tranzystora, tzw. "beta", czyli hFE), ale jeśli tranzystor jest "z wylutu", to ma za krótkie nogi, aby wygodnie skorzystać z gniazd probierczych.

A najłatwiej sprawdzić to omomierzem (np. w zakresie 2k) lub akustycznym próbnikiem uniwersalnym (do wykonania na dwóch tranzystorach, oporku i kondziorku). Omomierz pokaże nieznacznie mniejszy opór na złączu B-C (a akustyczny próbnik uniwersalny wyda z siebie wyraźnie odróżnialny nieco wyższy ton/pisk).


odróżnianie kolektora od emitera


Działa zawsze, nawet w przypadku nieco bardziej "kapryśnych" tranzystorów (bardzo) wielkiej częstotliwości.

Aha, gdyby ktoś nie wiedział, jak ogólnie sprawdzić tranzystor czy znaleźć także i bazę, to odsyłam do mojego wcześniejszego blogowpisu (opisana tam procedura może być wykonana również omomierzem, bo tranzystor jako ogólny koncepcyjny obiekt testowy zawsze można potraktować jako "dwie diody").  

 

Polecam!

(Marcin Perliński)





poniedziałek, 12 września 2022

Transformatorówka LT4 po poprawkach zaśmignie zawsze znacznie lepiej (propozycja naprawy i modyfikacji)

Po wyjęciu z pudełka nie działało. Zesunął się włącznik. Rozkręciłem (są trzy śrubki) i na takie dwa pionowe plastikowe słupki-prowadniczki dałem niewielką ilość "Butaprenu", nasunąłem na to ponownie włącznik, obciążyłem na noc i rano skręciłem. 

poprawione "Butaprenem"
mocowanie mikroprzełącznika

Fabryczne mocowanie grota od razu przerobiłem na zasadzie przewiercenia wiertłem Ø 3.5 mm od dołu na wylot. Od góry dałem dwa odpowiednio dobrane rozmiarowo blachowkręty. Grot wykonałem ze stosownie dłuższego drutu miedzianego Ø 1.5 mm — zrobiłem takie pętelki-podwijki, podłożyłem to pod łby blachowkrętów i dociągnąłem. Grzeje teraz (= prawidłowo dymi grotem) już w trzeciej sekundzie od momentu naciśnięcia spustu i już się jej nie odechciewa grzania po kilku użyciach. 

 

przed przeróbką, czyli teoretycznie genialny koncept konstrukcyjny,
który niestety praktycznie się nie sprawdza

po przeróbce "blachowkrętowej" i z "podwijkami"
(lepszy kontakt elektryczny)

Fajna dobra sprawna poręczna polska lutownica. Moc jest znamionowa (65 W) — zmierzyłem i faktycznie tyle oddaje (a po moich przeróbkach mocowania grota nawet znacznie wyżej).

Transformator i kabel na pewno polskie (bo można to jednoznacznie zidentyfikować). Dostałem obudowę w kolorze czerwonym. Waży 0.65 kg (nie 0.8 kg jak podawał jeden ze sprzedawców).

Można toto polecić tylko osobom, które od razu zrobią sobie przeróbkę mocowania grota i poprawią/unieruchomią osadzenie przełącznika, bo prędzej czy później na pewno się zesunie.

Otrzymałem egzemplarz lutownicy wyprodukowany w roku 2019. Wysięgnik ma 5 cm, żarówka bagnetowa w fachowej oprawce (nie powinna się nigdy spalić, bo zasilana napięciem ciut niższym niż nominalne 12 V).

Na kablu jest fachowa odgiętka (przewód elegancki mięciutki i giętki z "Kabeltechu", 165 cm, więc nie najgorzej).

Producent dołącza trzy groty.

Po wykonaniu poprawek została moją ulubioną lutownicą (wzięcie tego do ręki i popracowanie rekompensuje wszystkie wcześniejsze "przygody").

Może ktoś taką posiada i będzie sobie chciał udoskonalić.


ZALETY: dość duża moc, stosunkowo niewielkie gabaryty, lekka, poręczna, pewna, sprawna, wygodna, natychmiastowo grzeje, nieco wolniej przepala groty (w porównaniu z innymi lutownicami transformatorowymi), instrukcja obsługi zawiera bardzo ciekawą poradę dotyczącą obcierania/czyszczenia grota kawałkiem filcu w celu przedłużenia jego żywotności

WADY: wymaga poprawek/przeróbek po wyjęciu z pudełka

Jeśli szukasz ultymatywnie dobrej i naprawdę solidnej mocnej lutownicy transformatorowej, to przeczytaj totoż.


(Marcin Perliński)

niedziela, 11 września 2022

O tym jak „zwykłe chamy” natężenie/moc prądu przemiennego (AC) zwykłym, tanim, dziadowskim, tandetnym, badziewnym multimetrem zmierzyć próbowały i nawet w końcu się udało

 Powiodło się dopiero za trzecim razem ...


Wskazówki bezpieczeństwa!


Uwaga na wysokie napięcie! Możliwość natychmiastowej utraty życia lub trwałych ubytków na zdrowiu. Możliwość wywołania pożaru! Działaj zawsze w towarzystwie drugiej osoby, która może Ci udzielić ewentualnej pierwszej pomocy (a przede wszystkim odłączyć zasilanie). Skonsultuj swoje postępowanie z elektrykiem z uprawnieniami lub choćby z nauczycielem fizyki w szkole! Wszystko robisz na własne ryzyko! Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości czy obawy, to po prostu nie rób! Kup tani fabryczny watomierz lub lepszy multimetr (za np. 50 ... 100 zł) z wbudowaną funkcją pomiaru prądu/natężenia AC. Życie masz tylko jedno! Koncept nie nadaje się do wykorzystania przez dzieci i młodzież! Przed wykonywaniem bardzo niebezpiecznych pomiarów/eksperymentów warto się przeżegnać (osobiście zawsze tak czynię, bo z Panem Bogiem, czyli „we dwójkę”, zawsze raźniej).


Tani multimetr za kilkanaście/kilkadziesiąt złotych zazwyczaj nie potrafi mierzyć natężenia prądu przemiennego AC (mierzy tylko „amperaż” dla prądu stałego DC).


Najpierw próbowałem z szeregową diodą i amperomierzem DC, ale sprawdza się to tylko dla typowych obciążeń omowych/oporowych, które są w stanie nadal działać (= świecić/grzać) przy obniżonej o połowę mocy i przy wyprostowaniu jednopołówkowym (zwykłe żarówki, halogenówki, grzałki, lutownice oporowe itp.) ---> za diodą mamy natężenie o połowę mniejsze niż przed diodą, czyli odczyt z amperomierza mnożymy przez dwa i gotowe. Pomiar jest nawet akceptowalnie dokładny.


Potem wypróbowałem typowo podręcznikowo-szkolnie koncepcje metrologiczne badając spadek napięcia na precyzyjnym rezystorze 0.22 Ω / 2 W, ale że zakres taniego multimetru przy ustawieniu 500 VAC (HV!!!) obejmuje tylko trzy segmenty/cyfry wyświetlacza (rozdzielczość pomiarowa 1 V), więc mierzyć się da tylko z dokładnością plus/minus kilkadziesiąt wat, czyli dla interesujących mnie typowych domowych urządzeń mniejszej mocy (gdzieś tak do 200 wat) okazało się to nieporozumieniem (bo po cholerę kupować multimetr z wyższej półki, np. marki „Brymen”, np. za 400 ... 500 złotych, który ma na wyświetlaczu 5 czy 6 cyferek oraz funkcję uśrednienia wahań sieciowych (RMS/AVG), skoro ten droższy przyrząd tak czy siak mierzyłby również prąd AC, więc po cóż byłoby się męczyć z opornikiem).


Dopiero trzecie podejście z małym złomowym (nominalnie/znamionowo najprawdopodobniej dziewięciowoltowym) trafkiem sieciowym (pierwotne 408 Ω <---> wtórne 2.2 Ω, czyli 230...240 V <---> 13.3V bez obciążenia), zastosowanym jako szeregowo wpięty czwórnik/przekładnik (wtórne 2.2 Ω w szeregu zasilającym urządzenie mierzone, a na pierwotnym 408 Ω sprawdzamy napięcie używając zakresu 500 VAC HV!!!) okazało się pełnym sukcesem, bo przetestowałem różne sieciowe urządzenia domowe i odczyty/przeliczenia nawet względnie dokładnie pokryły się z tym, co producenci umieścili na tabliczkach znamionowych swoich wyrobów (a wiadomo przecież, że nie zawsze podają ścisłą prawdę). 

 



 

zapasowy mirrorek z możliwością znacznego powiększenia

 

Zwykły tani multimetr z marketu za 20 złotych, małe trafko sieciowe z elektrośmieci (na oko szacunkowo około 6 ... 8 VA) i odrobina rozumu, tudzież (stosownej grubości/jakości/wielkości) kabelki, krokodylki/szczęki/oprawki, pewne stanowisko pracy, łeb na karku, a także PRZEDE WSZYSTKIM dużo ostrożności. Tylko tyle! Polecam! Mimo wszystko zalecam pracę w (najlepiej specjalistycznych) rękawicach elektroizolacyjnych – zwłaszcza w bardzo niezalecanej i niebezpiecznej sytuacji, kiedy np. dotykamy kablem/krokodylkiem do dolnego „dzyndzla” żarówki (dlatego lepiej używać fachowych oprawek E27 czy E14).


Współczynnik 1.07 został wyekstrapolowany praktycznie na podstawie licznych pomiarów próbnych, ale jeśli ktoś chce, to może zawsze go sobie wyliczyć z faktycznej przekładni naszego transformatorka. Nie należy mierzyć mocy większych niż 100 wat, a jeśli ktoś już to robi, to robi to na własne ryzyko, bo tanie multimetry mają słabo kontaktujące kable, gniazda czy złącza. Nie należy również stosować transformatorów o większych gabarytach niż podałem, bo w wielgachnym trafie o bydlęcych rozmiarach rdzeń jest potężny, więc indukuje i magazynuje znaczący impuls ferromagnetyczny, który w pierwszej kolejności uderza w multimetr, a potem (ewentualnie) również w mierzone urządzenie, więc byłoby głupio zniszczyć multimetr lub, co gorsze, np. jakiś drogi sprzęt RTV. Zalecam więc stosowanie najtańszego chłamu multimetrowego oraz posługiwanie się malutkimi transformatorkami (nawet taki 4 VA wystarczy). Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, to kup sobie po prostu za kilkadziesiąt złotych gniazdo sieciowe ze zintegrowanym cyfrowym miernikiem mocy (watomierzem). Nie należy również używać trafek, które na uzwojeniu wtórnym mają rezystancję większą niż 2.2 Ω. Zabronione jest również sięganie po nietypowe (obecnie) transformatory głośnikowe (np. ze starych odbiorników lampowych), bo mają o wiele za dużą przekładnię (moglibyśmy nawet „uwalić” multimetr) i są generalnie za duże gabarytowo, więc mogłyby spowodować wiele dalszych szkód w czasie „udaru ferromagnetycznego” (pojawiającego się na moment w chwili włączania prądu). Pamiętaj, że multimetrem trzeba się umieć posługiwać, aby go nie zniszczyć czy nie „spalić” znajdującego się wewnątrz bezpiecznika. W czasie „płynięcia prądu” i odczytywania pomiaru z wyświetlacza nie wolno kręcić kółkiem wyboru zakresu!!! Pomiar napięcia wykonujemy podłączając się równolegle!!! 

 

Życzę miłych i pożytecznych pomiarów!

(Marcin Perliński)

 

niniejszy artykuł jako PDF

 

AKTUALIZACJA (07-10-2022) ---> na pożyczonym od znajomego niedrogim mierniku EMOS MD-220 (wspierającym pomiar prądu AC do 10 amperów) przeprowadziłem próby kontrolne i okazało się, że moja "partyzancka" metoda transformatorkowa/przekładnikowa jest prawidłowa, skuteczna, miarodajna i wiarygodna, czyli że można polecić i zalecić.

Doczytaj jeszcze KONIECZNIE toto oto coś takie!!!

Ważna uwaga dodatkowa!!!

Woltomierz podłączaj zawsze po chwili, tzn. pozwól, aby ewentualna szczytowa szpilka prądowa/napięciowa zdążyła się rozejść w uzwojeniach oraz rdzeniu transformatora. Najpierw włączamy więc mierzone obciążenie, pozwalamy mu działać przez 2 ... 3 sekundy, a dopiero po tym dokonujemy pomiaru woltomierzem (= multimetrem). Najlepiej, jeśli nasz multimetr posiada specjalny fizyczny mechaniczny przycisk włączający obieg prądu. Jeśli nasz woltomierz takiego nie posiada, to warto na kablu pomiarowym prowadzącym do multimetru taki szeregowy przelotowy wyłącznik zainstalować. Uchroni to nasz przyrząd przed uszkodzeniem. Ja sobie osobiście tak multimetr częściowo uszkodziłem, więc ostrzegam i radzę, aby podobna przygoda nie przytrafiła się Tobie.