piątek, 5 maja 2023

Wejściowy wzmacniacz wielkiej częstotliwości na tylko jednym tranzystorze JFET — przymiarka teoretyczna

Jest taki jeden bardzo kumaty i zdolny krótkofalowiec-konstruktor, który od lat tworzy fajny sprzęt radioamatorski o dużym stopniu uproszczenia, więc jego projekty są naprawdę bardzo często i chętnie wykorzystywane przez "radiolutowaczy" — nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jest to kolega SP5DDJ (Włodek Salwa)

Kilka lat temu na stronie qrpkits.com trafiłem na ciut bardziej komercyjną wersję "Lidii", właśnie autorstwa Włodka (jako kupny zestaw do samodzielnego montażu), różniącą się od edycji "regularnej" tym, że miała dołożony prosty (przed)wzmacniacz wielkiej częstotliwości na jednym tranzystorze polowym JFET z kanałem N, niezmiernie ciekawy, bo mniej lub bardziej aperiodyczny (czyli niestrojony, więc na upartego mogący pracować i całkowicie bez cewek). I już wtedy przerysowałem se fragment tego schemaciku do jednego z moich licznych kajetów, a obecnie przymierzam się do wykonania takiego układu (z przeznaczeniem do odbioru pasm krótkofalowych, a w pierwszym rzędzie do zauważalnego poprawienia czułości).

Oto schematek:


Na wejściu powinien być dwuobwodowy filtr pasmowy, ale jeśli się pokombinuje od razu z anteną o eksperymentalnie dobranej długości, doprowadzoną do bramki (bez kondensatora 1 nF lub i z nim bądź nawet z jakimś innym o mniejszej pojemności), to też musi zadziałać (można jedynie dopierdyknąć zabezpieczenie na dwóch "przeciwbieżnych" diodach impulsowych 1N4148 lub innych lepszych, także szybkich, lecz jeszcze bardziej wysokonapięciowych, aby ładunki statyczne z długiej anteny zewnętrznej nie "uwaliły" tranzystora polowego).

rysunek: Andrzej Kusiak (ex SP2HLS)

Wyjście z układu przez kondziorek 1 nF, zasilanie 8 woltów, a zworka służy do bypassowania/omijania, czyli wyłączania wzmacniacza, kiedy sygnał jest zbyt mocny, czyli powodujący przestery czy wręcz zatykanie się tranzystora. No i jeszcze jedna istotna uwaga jest taka, że jeśli na wejściu tegoż wzmacniacza umieścimy filtr pasmowy, to uzyskamy konfigurację strojoną (rezonansową), czyli już nie aperiodyczną, czyli siłą rzeczy skuteczniejszą.

Może się ktoś zainteresuje. Wstępnie polecam do rozważenia, choć sam jeszcze tego nie wykonywałem, jednak zamierzam to zrobić dosłownie na dniach.

Dobry filtr pasmowy dla zakresu 80 metrów może wyglądać tak oto:

rysunek: SP5AHT (Andrzej Janeczek)

Obie cewki rezonansowe (dłuższe na rysunku, czyli te wewnętrzne) mają po 10 mikrohenrów, a uzwojenia sprzęgające po około pięć zwojów. Grubość drutu nawojowego w emalii (DNE) to 0.2 mm. Jest to filtr przystosowany do anten o impedancji 50 ... 75 omów (jeśli masz inną, czyli np. wysokoimpedancyjną antenę typu Long Wire, to należy ją podpiąć nieco inaczej, a mianowicie do lewego na schemacie krańca kondensatora 5 pF). Można wykorzystać korpusy np. wyjęte z telewizora "Libra" (takie z rdzeniuszkiem-pokręcuszkiem) lub obwody 12x12 czy 12x28 lub nawet nieco gorsze 7x7, przy czym we wszystkich przypadkach należy je nawinąć samodzielnie od nowa i oczywiście zestroić, choćby "uchometrem", na maksymalny sygnał. Stroimy przez ostrożne pokręcanie rdzeniem w lewo lub w prawo (uwaga na kruchość rdzeni, czyli nic na siłę!!!). Wszystkie wymienione typu korpusów ("Libra", 12x12, 12x28, 7x7) są konstrukcjami ekranowanymi, czyli mają fabryczną obudowę w postaci metalowego kapturka, który ma być elektrycznie/galwanicznie podpięty do masy, a na karkasach nawijany tyle zwojów, aby osiągnąć wspomniane 10 mikrohenrów, czyli tylko dla korpusów od "Libry" uda się nam to w jednej warstwie, bo są największe (średnica samego karkasu to aż 7 mm, więc i dobroć cewki najlepsza), a na pozostałych już trzeba działać kilkuwarstwowo, więc bez prostego przyrządu do pomiaru indukcyjności może być naprawdę bardzo ciężko. Wyjście filtra pasmowego w punkcie oznaczonym dwójeczką. Fizycznie nawijanie oraz podpięcie pojedynczego obwodu (czyli połówki całego filtru) wygląda zazwyczaj tak oto (karkas oczywiście z rdzeniuszkiem-pokręcuszkiem):

rysunek: harcmistrz Andrzej Pelczar (SP9ADU), cewka LA to rezonansowa, LB to sprzęgająca, góra cewki LA wyprowadzona do prawego kabelka (skrajnie po prawej stronie na płytce), góra cewki sprzęgającej LB tuż obok (także na płytce, w lewo od wyprowadzenia góry cewki LA), masy (doły obu cewek) spięte zusammen do kupy jako wyprowadzenie po lewej stronie karkasu wspólnym punktem z napisem "masa"

 

Jest dopuszczalne użycie gotowych fabrycznych kupnych dławików osiowych 10 mikrohenrów bez wykonywania uzwojeń sprzęgających (a nawet bez ekranowania), o ile kondensator 5 pikofaradów zastąpimy trymerem 40 pF, a oba kondensatory rezonansowe damy 182 pF zamiast 180 pF według tego schematu:


Trymer ustawiamy w takiej pozycji, aby odbierany sygnał był najgłośniejszy.

Układ na fabrycznych dławikach osiowych ma wprawdzie nieco gorsze parametry, ale wzmacniacz wielkiej częstotliwości powinien wystarczająco dobrze kompensować tenże niedostatek.

A poniżej jeszcze jeden przykład zastosowania:

źródło: myhomehobby.net


(Marcin Perliński)

czwartek, 4 maja 2023

Krótkofalarska specyfika wschodnia, czyli ŻUK, ŻENIA, SZCZUKA, CHARITON, (MIAGKIJ) ZNAK, IWAN KRATKIJ

Dziś robiłem nasłuchy na moim odbiorniku globalnym dla ubogich oraz przy wykorzystaniu własnego wystrugu BFO. I tradycyjnie część krótkofalowców ze wschodu w czasie prowadzenia łączności narodowych i bardziej lokalnych posługiwała się własnym językiem oraz tubylczym sposobem literowania, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ my Polacy także mamy Adama, Barbarę, Celinę itd. 

O ile większość wschodnich literek identyfikujemy natychmiast, to w kilku przypadkach trzeba dysponować ciut większym poziomem wtajemniczenia. 

Oto mała pomoc dla ludzi znających już cyrylicę:

źródło wiedzy stąd oto, a mirrorek tutu


A dla pozostałych szybka ściąga z maksymalnym ufonetycznieniem, czyli z myślą o naprawdę "całkowicie zielonych":


A = Anton

B = Baris

C = Centr

D = Dmitrij

E = Jeliena

F = Fjodar

G = Galina

H = Chariton

I = Iwan

J = Iwan Kratkij

K = Kiławat

L = Lieanid

M = Michaił

N = Nikałaj

O = Olga

P = Pawieł

Q = Szczuka

R = Radio 

S = Siergiej

T = Tamara

U = Uljana

V = Żenia / Żuk

W = Wasilij

X = Miagkij Znak (lub "znak")

Y = Igriek

Z = Zinaida 


Aha, litera Q, czyli "szczuka", w bardzo szybkiej i niedbałej wymowie może brzmieć raczej jak "sziuka" lub "szuka". Nawiasem mówiąc słowo to oznacza szczupaka.

Pierwotne greckie imię Hariton/Chariton występuje w Rosji  zarówno jako imię, jak i nazwisko, np. współpracownik i przyjaciel Igora Wasiljewicza Kurczatowa, również bardzo znany fizyk jądrowy, czyli gość, który położył Stalinowi na biurku poniklowaną półkulę wykonaną z pierwszego radzieckiego plutonu i odważył się dyktatorowi prosto w oczy powiedzieć "niet" (że z tego jednego kawałka akurat dwóch bomb zrobić się nie da), nazywał się właśnie Jurij Borisowicz Chariton.

I już teraz wiadomo, a reszty nawet przeciętnie inteligentny Polak powinien sam się domyśleć.

Bardzo się zawsze cieszę, kiedy widzę czy słyszę ten spelling, bo Moja Babcia także miała na imię Zinajda (Zinaida).


(Marcin Perliński)


środa, 3 maja 2023

Zagadencja



Nie moje, tylko z apki promózgowej QuizzLand. No i do niniejszego miejsca pasuje. I se można kropki z kreskami porozszyfrowywać.

Oczywiście nauka telegrafii w oparciu o graficznie reprezentowane kropki i kreski (zamiast edukacji akustycznej) to największy możliwy bezmysł, ale na zasadzie świątecznego precedensu można zrobić jednorazowy wyjątek.


(Marcin Perliński)

Radiostacja RBM-1 — czytelny schemat, opis/spis elementów i indukcyjności, faktyczna deklaracja zasięgów na fali przyziemnej

RBM-1 to jednowatowa bateryjna przenośna kwarcowana referencyjnie dziewięciolampowa paszczowo-telegraficzna wojskowa radiostacja mniejszego zasięgu, działająca na falach krótkich od 1.5 MHz do 5 MHz. Odbiornik w niej był superheterodyną. Paszczowość (czyli foniczność) jeszcze jako modulacja amplitudowa (AM). Tor audio na mikrotelefonie z wbudowanym przyciskiem PTT (= z wyglądu całkiem podobne do doręcznej "prysznicokształtnej słuchawki" od klasycznego telefonu kablowego), więc podejrzewam, że mikrofon węglowy i słuchawka elektrodynamiczna średnioomowa (kilkaset omów), a do telegrafii porządne czułe nagłowne magnetyczne, czyli również elektrodynamiczne,  wysokoomowe słuchawki radiokomunikacyjne (przynajmniej dwa kiloomy). Klucz telegraficzny klasyczny sztorcowy. Zasilanie ze specjalnych baterii oraz w oparciu o mechaniczną przetwornicę napięcia, przy czym starsze modele radiostacji takiej przetwornicy jeszcze nie miały, więc zamiast względnie wygodnego tornistra z "odchudzonymi" bateriami i inwerterem trzeba było "tachać" ciężkie pudła/skrzynki z pełnowymiarowymi bateriami (osobno jednorazowe anodowe i akumulator żarzeniowy wielokrotnego użytku), więc i do obsługi/transportu potrzebnych było przynajmniej dwóch ludzi. Przetwornica o takiej konstrukcji jednakże lubiła trochę wariować w ekstremalnie "hardkorowych" warunkach polarnych, o czym przekonała się radziecka ekspedycja/stacja arktyczna, którą wysadzono/posadzono na ogromnej dryfującej krze, o czym można się przekonać czytając niezmiernie interesującą książkę autorstwa małżeństwa Centkiewiczów "Okrutny biegun". To właśnie w ramach tejże ekspedycji urodzony w Białymstoku radiotelegrafista radziecki Ernst Krenkel gołymi rękami i na siarczystym mrozie przez wiele godzin naprawiał przerywaczową silniczkową przetwornicę mechaniczną. I naprawił! Działo się to jeszcze w latach 1937/1938, więc z polarnikami wysłano specjalne i bardzo znacznie  podrasowane/wzmocnione radiostacje (główna 80-watowa i zapasowa 20-watowa) o podstawowej topologii niewiele odbiegającej od RB (3-R), na bazie której nieco później opracowano przecież właśnie RBM-1. Polarnicy radzieccy nadawali  z siedemdziesięciometrowej  anteny Long Wire.

Ówczesne technologie korzystały jeszcze z kwarcu referencyjnego 500 kHz, więc urządzenie przed każdorazowym użyciem należało odpowiednio skalibrować (wyskalować poprzez tzw. działki umowne), aby przykładowo dla najbardziej typowych łączności półdupleksowych uzyskać dokładnie takie same wartości dla odbiornika i nadajnika.

foto: allegrowicz Marcin (EL-SERVIS), Ciechanów  

dokumentacja opublikowana adolfowo (1969)

Se proszę od razu ściągnąć i zachować!

A tutu ówczesne "enerdowskie" klimaty, realizowane na niemal identycznym sprzęciorze (także jednowatowo na telegrafii oraz odpowiednio mniej w trybie fonicznym AM).


Zachęcam do obejrzenia!


(Marcin Perliński)


wtorek, 2 maja 2023

Odtrutka uniwersalna jako opcja "kupna" lub "samorobna"

Pierwszy raz w życiu zetknąłem się z tymże pojęciem w książkach Pana Stefana Sękowskiego. Później znalazłem stosowną wzmiankę w mojej ulubionej "Chemii praktycznej dla wszystkich" (wydanie ósme, 1974, strona 62):


... a w jednej z tureckich aptek weterynaryjnych trafiłem nawet na ofertę gotowego produktu farmaceutycznego:

Informacje powyższe umieszczam na zasadzie ciekawostki utwierdzającej mnie (oraz innych) w przekonaniu, że przynajmniej węgiel lekarski na chacie naprawdę zawsze mieć warto.

Przy okazji dowiedziałem się, że wiele armii świata dysponuje zestawami odtrutek na "różne okazje", w tym także specjalnymi strzykawkami automatycznymi, stanowiącymi niejednokrotnie podstawowe wyposażenie osobiste uczestników pola walki.


(Marcin Perliński)




Cykl słoneczny — tak było, tak jest i taką mamy aktualną predykcję

Ma toto pozytywny wpływ na jonosferę i jej zdolność do wielokrotnego odbijania fal radiowych (mniej lub bardziej przewidywalnego czy stabilnego).

Oto wykres opublikowany na stronie ESA wraz z jakąś tam ichniejszą prognozą na lata 2020 ... 2030:

Jeśli się temu czemuś dokładniej przyjrzeć, to Słońce ma najwyraźniej znacznie większy wpływ na zachowanie się ludzkości niż wielu sądzi, czyli nie tylko lepsze i dalsze łączności na falach krótkich, które powracają w swojej nasilonej formie średnio co lat 11 oraz (hipotetycznie) także i w powtórkach ponad stuletnich, ale i wpływ bardziej subtelny na psychikę, historię oraz światopogląd całych pokoleń ludzi sapiących podwójnie (Homo sapiens sapiens).

Se proponuję wykorzystać w pierwszej kolejności do przewidywania propagacji fal radiowych, przy budowie sprzętu czy wieszaniu anten, ponieważ na tym obszarze wiedzy są akurat faktycznie powtarzalne i sprawdzalne osiągnięcia naukowe (w sensie realnego pewnego stabilnego "ziszczania się" nauk ścisłych, o ile "niechcący nie pierdyknie", jak np. w drugiej połowie XIX stulecia).

Aha, dawny normalny przedwojenny i "tużpowojenny" świat nie rozdrabniał się nad pierdołami, gdyż rozróżniał tylko trzy warstwy:

1. najniższą do 10 km troposferę, zwaną wówczas po prostu logicznie "atmosferą" (od greckiego słowa "atmos", czyli "para" lub "powietrze")

2. "średnią" stratosferę, gdzie występują obłoki srebrzyste (chmury złożone z kryształków lodu), do 60 km nad powierzchnią planety

3. najwyższą jonosferę, bardzo istotną dla krótkofalowców, do kilkuset kilometrów nad powierzchnią Ziemi, gdzie występuje mniej lub bardziej rozrzedzona plazma (w najbardziej spektakularnej formie w postaci zorzy polarnej, powyżej której już definitywnie i na pewno zaczynał się "kosmos") → wzmożona aktywność słoneczna to i automatycznie silniejszy wiatr słoneczny, czyli bardziej naładowana elektrycznie jonosfera, czyli lepsze i dalsze odbicia radiowych fal krótkich (i nie tylko krótkich)

Ten dawny prostszy świat jakoś bardziej do mnie przemawiał i nawet obecnie, kiedy wpadnie mi w łapki jakakolwiek książka z lat pięćdziesiątych ... siedemdziesiątych XX wieku, to mam do niej więcej zaufania niż do współczesnego okłamanego fotoszopowo ściemobadziewia.


(Marcin Perliński)


O propagacji jonosferycznej UKF i KF, duktach troposferycznych i takich tam jeszcze

I tak zawsze jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów:

źródło: strona klubu SP3POW,
artykuł kolegi SP3AYA (Jarek Rokicki),
ilustracja przedstawia także zjawiska typowe
dla fal krótkich (czyli nie tylko dla UKF!!!)

Pełna publikacja na tejże oto stroniczce, a zapasowy awaryjny mirrorek tutu.

Oprócz tego odsyłam do sakrucko ciekawego artykułu o nasłuchowym dx-owaniu troposferycznym w pasmach UKF/VHF/UHF autorstwa Macieja Ługowskiego (plus korespondująca archiwizująca rarpaczka mirrorująco-poszerzająca → autorem poszerzeń jest gościu o ksywce EMEL, którego blog niestety już nie istnieje).

Zachęcam do "se oblukania" powyższości!


(Marcin Perliński)