Kiedyś wspominałem o testach adolfowych, a dziś mowa o wschodniosłowiańskich, gdzie są cztery kategorie, między innymi najwyższa pierwsza, gdzie wprawdzie przeegzaminują nas z telegrafii, ale możemy "dmuchać" potężnymi mocami oraz bardzo łatwa do zdobycia kategoria trzecia, gdzie "titawy" znać nie musimy, pytania są banalne, a zdobyte uprawnienia pozwolą nam na KF/VHF oraz UHF z mocami do 10 watów PEP.
Egzaminy zdaje się stacjonarnie, czyli pod fizycznym nadzorem, ale już w formie elektronicznej (zazwyczaj apka) i są oneż naprawdę podobne do naszych polskich, czyli nie aż tak trudne i wyrafinowane "wiedzotechnicznie" jak np. szkopskie.
Osobiście uwielbiam studiować wszelakie egzaminy tego typu, bo można się z nich naprawdę wiele nauczyć, zwłaszcza w obrębie mniej lub bardziej wysublimowanej wiedzy technicznej (fizyka, elektrotechnika, elektronika, radiotechnika itp.) oraz oczywiście pod na wskroś praktycznym względem lingwistyczno-poliglotycznym.
Polecam!
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz