To się odbyło 8 listopada 2024 roku.
Wersja PDF dostępna tutu.
Powinno umożliwić przeprowadzenie całkiem ciekawych i pożytecznych zajątek, a i w ramach samokształcenia warto wykorzystać.
Przyjemnej i pożytecznej nauki!
(Marcin Perliński)
To się odbyło 8 listopada 2024 roku.
Wersja PDF dostępna tutu.
Powinno umożliwić przeprowadzenie całkiem ciekawych i pożytecznych zajątek, a i w ramach samokształcenia warto wykorzystać.
Przyjemnej i pożytecznej nauki!
(Marcin Perliński)
Dioda Zenera (na 9 woltów) oczywiście minimum półwatowa, opornik 200-omowy jednowatowy, natomiast potencjometr nie najmniejszy i nie najsłabszy mocowo i nie najtańszy, tranzystor najlepiej prawdziwy z nieoszukaną przez skośne oczy strukturą krzemową, tylko autentyczny ze starych dobrych czasów, wzgl. jakieś współczesne wykonanie z odpowiednim bardzo dużym zapasem (jeśli skośne oczy deklarują np. 25 amperów, to wiadomo, że więcej niż 8 .. 9 amperów nie wytrzyma, nawet z naprawdę bardzo dobrym radiatorem i wydajnym wentylatorem), dlatego równolegle zestawienie dwóch lub trzech takich samych tranzystorów warte rozważenia (oczywiście z rezystorami mocy wyrównującymi różnicę prądów/wzmocnień, np. w takiej oto topologii)
Układ nie posiada zabezpieczenia przeciwzwarciowego, więc użycie bezpiecznika jest niezbędne!!!
Rozwiązanie tylko dla bardziej zaawansowanych lutowaczy!!! Ryzyko pożaru zawsze istnieje!!! Pokaż swoją konstrukcję elektrykowi z uprawnieniami!!! Koncepcja nie nadaje się dla współczesnych dzieci oraz młodzieży!!!
Podstawowa wiedza z poprzednich epok. Zanotuj se musowo!!!
Przy użyciu napięcia wejściowego rzędu 15 ... 18 woltów oraz wpierdyknięciu jednowatowej zenerki na 13 ... 15 woltów można się pokusić o wykonanie "konkretniejszego" płynnie regulowanego prądowo prostownika do szybkiego i względnie ostrożnego/przemyślanego ładowania większych ołowiowych rozruchowych akumulatorów samochodowych (np. 12 V / 75 ... 150 Ah), przy czym jeszcze raz chciałbym przypomnieć o konieczności zastosowania bezpiecznika "ratunkowego".
(Marcin Perliński)
Na niniejszym zablogowaniu była już mowa o różnych praktycznie sprawdzonych i faktycznie działających rozwiązaniach, dzięki którym można realizować włączenie z opóźnieniem lub wyłączenie z opóźnieniem, a dziś jedynie zestawienie i podsumowanie tej wiedzy na przykładzie praktycznie wykonanego pełnego klasycznego kanonicznego podręcznikowego przerzutnika Schmitta, gdzie przycisk jest w dolnej gałęzi (= zwłoka wyłączania) lub górnej gałęzi (= zwłoka załączania).
Myślę, że przerysowanie sobie obydwu schematów do zeszytu jeden pod drugim na jednej kartce usystematyzuje wiedzę teoretyczną oraz praktyczną:
Powyższe schematy pochodzą z radzieckich zestawów politechnicznych z czasów Leonida Breżniewa.Pierwszy schemat mocno "szkolny" i podstawowy, czyli bez "pełnego" przerzutnika Schmitta, więc po prostu "taki sobie":
zestaw politechniczny Philips EE2040 (1976) |
Drugi pomysł faktycznie uniwersalny i wielokrotnie sprawdzony oraz pewny i skalowalny, bo przerzutnikowany oraz z jakąś tam podstawową histerezą:
opracowanie: Thomas Krüger, Hamburg (dieelektronikerseite.de) |
A trzecie rozwiązanie najbardziej polecam, bo sam z niego najchętniej korzystam (czas ustalamy kondziorem oraz parametrami fabrycznymi "mosfeta N"):
opracowanie: Graf/Sheets |
Mamy obecnie XXI wiek i trzecie rozwiązanie uważam za najprostsze i najlepsze, o ile indywidualnie dobierzemy pojemność kondensatora (konstrukcja działa tak samo dobrze i przewidywalnie zarówno dla ekstremalnie krótkiego, jak bardzo długiego naciśnięcia przycisku "PUSH", a w trybie czuwania pobiera pomijalnie małą ilość energii na poziomie pojedynczych mikroamperów, czyli nadaje się wybornie do obsługi urządzeń zasilanych z baterii, także np. jako automatyczny "oszczędzacz" baterii multimetru itp.). Dla pozostałych sytuacji, czyli takich, w których potrzebny jest wygodny płynny nastaw czasu opóźnienia przy pomocy potencjometru, rekomenduję konstrukcję Thomasa Krügera, czyli drugi schemat.
Układy wykonawcze można zrealizować na przekaźniku (koniecznie dodać na cewce równoległą diodę gasikową) lub na optotriaku.
(Marcin Perliński)
Funkel, funkel, kleiner Stern
Funkel, funkel, kleiner Stern, ach wie bist du mir so fern. Wunderschön und unbekannt, wie ein strahlend Diamant. Funkel, funkel, kleiner Stern, ach wie bist du mir so fern. Funkel, funkel, kleiner Stern, ach was haben wir dich gern. Strahlend schön am Himmelszelt, erleuchtest hell die ganze Welt. Funkel, funkel, kleiner Stern, ach was haben wir dich gern.
Więcej informacji można pozyskać tutajże.
Paczuszka dydaktyczna dostępna dla belfrowania.
Rekomenduję, ponieważ treść / melodyka uczy oraz bawi.
(Marcin Perliński)
Jak dla mnie przeogromnie fascynujące i z czystym sumieniem polecam.
(Marcin Perliński)
inspiracja: MAKSMIT ELECTRONICS |
Oto układ, który można wykonać dosłownie z elektrośmieci, ponieważ tranzystory 13003 da się "wydłubać" ze starej energooszczędnej świetlówki kompaktowej, względnie zastąpić je czymś podobnym, nawet tak pospolitym i nieco "słabszym" jak BD135 czy BD139, a mikrofon elektretowy pozyskać ze starego telefonu komórkowego czy radiomagnetofonu.
Układ po zmontowaniu działa od razu poprawnie i można nim modulować niemalże dowolny nadajnik (nawet kilkuwatowy), czyli generator fali nośnej, np. takiż otoż, czyli uzyskujemy możliwość wejścia na pasma radioamatorskie w trybie historycznej modulacji amplitudowej AM, obecnie mało popularnej wśród krótkofalowców, jednak jak najbardziej nadal legalnej i dopuszczalnej, o ile dysponujemy ważnym pozwoleniem radiowym, czyli tak zwaną licencją krótkofalarską.
Zaletą tej konstrukcji jest niebywała prostota oraz głęboka głośna pełna dźwięczna wyraźna czysta modulacja foniczna z możliwością wysterowywania nadajników o mocy od kilkudziesięciu miliwatów do nawet około 2 ... 3 watów (dokładny poziom mocy oraz głębokość modulacji możemy dopasować poprzez modyfikację wysokości napięcia zasilania).
Jeśli powyższy temat Cię zainteresował i znasz język rosyjski, to koniecznie zapoznaj się z tym materiałem oraz doczytaj kilka istotnych uwag z nim związanych.
(Marcin Perliński)
O zestawach politechnicznych oferowanych w polskich sklepach epoki PRL na niniejszym zablogowaniu była już mowa wielokrotnie. A dziś mała wycieczka do kraju imperialistycznego, czyli przykład rozwiązania, jakie przedstawił (wówczas jeszcze oryginalny prawdziwy holenderski) Philips w swoim zestawie EE2004, oferowanym zresztą również równolegle na rynku zachodnioniemieckim:
Takie "ręczne" przyciski umożliwiające przejście pieszym montowano niegdyś np. w pobliżu szkół czy domów starców.
Po podaniu zasilania domyślnym stanem jest świecenie się lampki czerwonej na przejściu i ruch kołowy na drodze odbywa się normalnie, jednak na specjalne żądanie pieszego możliwe jest zatrzymanie potoku jadących samochodów na około 30 sekund, czyli na czas zazwyczaj wystarczający, aby np. osoba starszą mogła przedostać się na drugą stronę ulicy (w tym czasie na przejściu dla pieszych świeci się światło zielone, a samochody "dostają" czerwone).
Układ bazuje na przerzutniku Schmitta z opóźnieniem w oparciu o stałą czasową RC. Proszę nie zapomnieć o prawidłowym podpięciu biegunów zasilania, gdyż nie zastosowano dodatkowego zabezpieczenia przed odwrotnie podaną polaryzacją, więc dopierdyknięcie dodatkowej diody 1N4007 na szynie plusowej byłoby rozwiązaniem godnym polecenia i rozważenia. Żarówki można zastąpić układami wykonawczymi na przekaźnikach lub optotriakach, przy czym w przypadku użycia przekaźników proszę nie zapomnieć o diodach gasikowych (tu także każdorazowo wystarczy uniwersalna prostownicza, czyli np. 1N4007 itp.).
(Marcin Perliński)
Karol Linneusz to najprawdopodobniej jeden z najznamienitszych botaników czasów nowożytnych, który około roku 1748 w Uppsali stworzył swoisty naturalny żywy i realnie działający zegar kwiatowy w postaci okrągłego klombu, podzielonego na 12 rabatek, na których umieścił kwiaty otwierające i zamykające się wprost proporcjonalnie do dziennej wędrówki Słońca po nieboskłonie oraz w zgodzie ze swoją własną "florystyczną" specyfiką biologiczną.
źródło: "Mała encyklopedia przyrodnicza" (1962) |
Koncepcja Linneusza fascynuje do dziś i bywa praktycznie realizowana przez lepszych ogrodników, zwłaszcza na zlecenie ludzi nietuzinkowych i bardziej majętnych, gdyż zebranie nasion czy sadzonek minimum 12 roślin w jednym miejscu i skomponowanie z tego czegoś w rodzaju małego i funkcjonującego dzieła sztuki jest niewątpliwie niemałym wyzwaniem aprowizacyjnym oraz próbą wytrwałości czy cierpliwości, ponieważ należy również uwzględnić szerokość geograficzną oraz aktualną lokalną charakterystykę mikroklimatyczną miejsca, w którym "zegar" będzie działać, przy czym należy mieć świadomość, że "działanie" zawsze będzie mniej lub bardziej przybliżone, o czym dość boleśnie przekonały się liczne ogrody botaniczne próbujące realizować tego typu zamysł.
Może osoby ambitniejsze skorzystają i wyciągną oczywiste wnioski ...
(Marcin Perliński)
To jeszcze z czasów przełomowych, kiedy w Rosji kończyła się wielka smuta czasów jelcynowskich, a jeszcze nie zadziałały wszystkie reformy kolejnej ekipy prezydenckiej, gdyż ciągle zdarzały się miejsca, gdzie ludziom nie wypłacali regularnych poborów, czyli nagranko poniższe ma dokładnie 20 lat:
Do tego należy dodać także stosowne doprecyzowania odnoszące się do przymiotnika "чумазый", a także pokrewnego mu rzeczownika "чумазик", który oznacza człowieka o upaćkanym obliczu, czyli morusa, smarowoza itd. itp.
Czumazik w rzeczywistości nie jest ani pijakiem ani narkomanem. Jura Anatolijewicz Tatarnikow urodził się z ciężkim zaburzeniem koordynacji ruchowej i prawie nie mówi. Żyje z mamą w drewnianej chatce na przedmieściach Kurska, jest w pełni sprawny umysłowo i potrafi nawet grać w szachy oraz wykonuje bardziej złożone prace naprawcze czy warsztatowe w obrębie swojego gospodarstwa, choć faktycznie ma pewne problemy z komunikacją.
A że my śmiejemy się z sytuacji, kiedy Jura "wpadł" w kadr jednej z rosyjskich stacji telewizyjnych w roku 2004, to już całkiem inna historia ...
(Marcin Perliński)
I od razu będzie wiadomo, kiedy układzicho reaguje na oświetlenie, a kiedy na zacie(m)nienie.
Powyższa wiedza pochodzi z historycznego telpodowskiego zestawu politechnicznego "Młody Elektronik 4".
Może to cokolwiek niektórym w głowie rozjaśni.
Wartość rezystora ograniczającego R1 w razie potrzeby zwiększyć do nawet 470 omów.
Osobom bardziej ambitnym sugeruję iść w kierunku przerzutnika Schmitta, ponieważ prawdziwa pełna pętla histerezy może być faktycznie bardziej pożądanym rozwiązaniem w sytuacjach, kiedy budujemy zmierzchowca czy przekaźnik fotoelektryczny.
(Marcin Perliński)
Jedni go gloryfikują, a inni mieszają z błotem, czyli standardowa rozbieżna ocena typowa w przypadku próby "oszacowania" postaci zaliczanych do tzw. stuprocentowych ideowców, którym sporą ilość założeń udało się faktycznie przekuć w czyn, krzywdząc przy tym niemałą "reakcyjną kontrrewolucyjną dekadencką proimperialistyczną" część społeczeństwa. Gdyby nie bezsensowne kary wieloletniego więzienia dla ludzi, którzy popełnili "zbrodnię" określaną mianem "Republikflucht", a także trupy na granicy niemiecko-niemieckiej, to na erichowym wizerunku paskudniejszych rys i szram na pewno byłoby bardzo niewiele.
Polecam stosowną lekturę w języku niemieckim:
grafika: Verlag Das Neue Berlin |
Dla osób zainteresowanych historią będzie to niewątpliwie czytelnicza delektacja najwyższej próby, gdyż relacja z pierwszej ręki zawsze będzie wartością dodaną, znacznie cenniejszą od opisu formułowanego przez naukowców.
Pozycja do zdobycia na rynku wtórnym, w niektórych bibliotekach oraz oczywiście w udostępnianej odpłatnie postaci zdigitalizowanej.
Szczerze polecam!!!
(Marcin Perliński)
Z kartki w kratkę odcinamy pasek papieru o szerokości np. 1 centymetra. Owijamy palec tymże paseczkiem i zaznaczamy obwód tegoż palca rysując choćby kreseczkę przy pomocy ołówka czy flamastra. Teraz już możemy zdjąć papier z palca, rozwinąć tenże paseczek, położyć go płasko na stole i zmierzyć jego długość od krańca do miejsca, w którym narysowaliśmy znacznik. Taki pomiar przeprowadzamy przy pomocy linijki lub w ostateczności na zasadzie policzenia ilości kratek. Otrzymany wynik (w centymetrach lub milimetrach) dzielimy przez 3.14 i już mamy dokładną średnicę palca (także w centymetrach lub milimetrach).
Dzielenie można przeprowadzić pisemnie lub przy pomocy kalkulatora, a osoby znacznie ode mnie mądrzejsze pewnie potrafiłyby tego dokonać w pamięci, czyli w myślach, czyli w mózgoczaszce.
Jeżeli mój powyższy bełkot mimo wszystko nie jest zrozumiały, to zajrzyj tutajże.
Że też żadnemu z moich nauczycieli matmy oraz korepetytorów nie przyszło do głowy, żeby mi o tym powiedzieć w sposób wystarczająco obrazowy, aby nawet taki ślimok jak ja zrozumiał.
(Marcin Perliński)