Własnego wyrobu
“zerozłotowy”
symetryzator do anteny telewizyjnej VHF/UHF
symetryzator do anteny telewizyjnej VHF/UHF
(proste jak budowa
cepa)
Była sobie kiedyś analogowa telewizja
naziemna, nadająca faktycznie z raczej ogromnymi mocami rzędu wielu
setek kilowatów w telewizyjnych pasmach VHF (177.5 –
226,5 MHz) oraz UHF (474 – 886 MHz) z Radiowo-Telewizyjnego
Centrum Nadawczego (RTCN) na górze Ślęża
i była sobie na dachu naszej chaty (w linii prostej
około 19 km od nadajnika) popularna i niedroga, nadzwyczaj skuteczna
szerokopasmowa antena siatkowa z naprawdę baaaardzo silnym
wzmacniaczem antenowym (obie rzeczy zakupione jeszcze pod koniec lat
90 u bardzo sympatycznego i kompetentnego pana w naszej
dzierżoniowskiej Radianie). “Zaraz, zaraz”, powiecie,
“silny wzmak przy tak małej odległości od jednego z
najpotężniejszych nadajników telewizyjnych w naszym kraju ...”. No cóż
... Tak się złożyło, że chatka nasza znajduje się za byłym
diorowskim Ośrodkiem Produkcyjnym i Badawczym Radiofonii
Odbiorczej, czyli OPIBRO (gdzie obecnie swoje lokum
pozyskała wielce szacowna instytucja sądu rejonowego), który
jako spory gmach zawsze bardzo utrudniał odbiór telewizyjny w
naszej części miasta, co uwydatniało się nadzwyczaj wyraźnie w
przypadku poczciwych tanich “ludowych” anten siatkowych.
Dopóki telewizja analogowa
istniała, dopóty odbiór był względnie bezproblemowy
i stabilny, jednakże w momencie “odpalenia” naziemnej telewizji
cyfrowej (DVB-T), nadającej na tych samych pasmach,
wymagającej jednakże ze swojej natury rzeczy wyraźnie niższych
mocy (do maksymalnie około 100 kW w paśmie
UHF oraz kilkunastu kilowatów w zakresie VHF)
sprawa znacznie się pokomplikowała, ponieważ dochodziło do
częstych przesterowań głowic odbiorczych telewizorów czy
tunerów STB, a więc i “pikselowej szatkownicy”
oraz częstych zaników sygnałów, ujawniających się
szczególnie silnie w momencie skrajnych zmian pogodowych i
propagacyjnych (np. w momencie słonecznych rozpogodzeń tuż po
ustaniu deszczu). Można było wprawdzie zakupić/zmajstrować stały
lub regulowany tłumik sygnału, jednakże zapewniłby on jedynie częściowe złagodzenie
niekorzystnych objawów odbiorczych, ponieważ nie
wyeliminowałby wpływu zakłóceń pochodzących od często
przejeżdżających zdezelowanych technicznie samochodów czy
też chińskich skuterków, wyposażonych w silniki benzynowe z fabrycznie zbyt słabo “ofiltrowanym”
zapłonem iskrowym (nadmienię przy okazji, że puszeczka skrywająca
w swych trzewiach wspomniany wzmacniaczyk nie była ekranowana).
Można było także próbować założyć/wykonać dedykowany
filtr LTE (bo i to pasmo dawało się nam we znaki na pobliskich “prywaciarskich” 770
MHz), jednak także i on przyniósłby tylko częściową
poprawę. Można było również wymienić samą antenę, co
wiązałoby się ze złamaniem mojej pierwszej zasady, że wszystko
musi być za darmo (lub ewentualnie prawie darmo). Pozostało więc
najrozsądniejsze rozwiązanie, czyli przerobienie instalacji na
zalecaną w przypadku anten telewizyjnych odległych do około 25-35
km od (silnego) nadajnika technologię pełnej pasywności
odbiorczej, czyli mówiąc po ludzku wywalenie wzmacniacza
antenowego i zamontowanie na jego miejscu symetryzatora.
Miałem nawet gdzieś zbędne dwa stare
gierkowskie symetryzatorki, ale jakoś za nic nie mogłem się do
nich dokopać, a że wzrok mój padł akurat na wywalony
dosłownie wprost na ulicę przez jakiegoś instalatora kablówki
spory kawał bardzo wysokiej jakości nowiuteńkiego przewodu
antenowego z napisem Triset - Made in USA (naprawdę super
gruba żyła środkowa i ultragęsty oplot ekranujący z dodatkową
przekładką z solidnej folii aluminiowej) , to postanowiłem
wykorzystać niewielki jego kawalątek do wykonania własnego
symetryzatora. Wiedzę potrzebną do realizacji czegoś takiego posiadłem
już dawno temu z Młodego Technika, a dokładniej z serii
arcyciekawych artykułów Pana Wacława Bacika Anteny,
anteny ... (opublikowanych w numerach 1/1991, 2/1991
oraz 3/1991), będących pełnym kompendium
amatorsko-majsterklepnej wiedzy “okołotelewizyjnej” (tak dobrze
opisanej, że można na jej podstawie chyba uruchomić nawet mały
prywatny warsztacik takie anteny produkujący).
Osoby
zainteresowane mogą pobrać wspomniane wyżej dobroci z
historycznego archiwum na stronie wydawnictwa:
https://mlodytechnik.pl/zrob-to-sam/archiwum/806-archiwum-dzialu-na-warsztacie-rok-1991
... lub wygodnie spakowane zusammen do
kupy z mojego mirrorka awaryjnego:
Wylazłem więc na dach, zdjąłem
antenę, oczyściłem ją nieznacznie, otwarłem puszeczkę,
wykręciłem niekorzystny “turbowzmacniacz”, wyliczyłem/dobrałem
potrzebną długość pętelki symetryzującej dla szerokiego zakresu
184-770 MHz (spektrum telewizyjne “napierniczające” u nas ze Ślęży), czyli po
uśrednieniu dla około 477 MHz, co po odczycie z
odpowiedniego wykresu dało mi potrzebną długość rzędu 24 cm (a z uwzględnieniem potrzebnego zapasu na przyłącza/końcówki
lutownicze i “śrubunek” jakieś 27-30 cm żywego kabla do
realnego ucięcia i zaprawienia zgodnie z podstawowymi poniższymi
wytycznymi Pana Bacika):
Ekrany poskręcałem ze sobą, solidnie
polutowałem z użyciem dodatkowej kalafonii, połączyłem
odpowiednio gorące żyły (również lutując),
usztywniłem/związałem wszystko bardzo ściśle taśmą izolacyjną
i plastikową opaską samozaciskową, mocując wyprowadzenia ze
stykami anteny
przy pomocy solidnych śrubek i
podkładek. Pętelka powstała w wyniku powyższych zabiegów
oczywiście nie mieściła się w plastikowej puszeczce, więc trochę
“chamsko” obciąłem dolną część pokrywy rzeczonej obudowy
(gdybym robił to drugi raz, to wyciąłbym eleganckie wypusty tylko na samą pętelkę). Lutowane
połączenia elektryczne zabezpieczyłem dodatkowo przed ewentualną
wodą/lodem/szronem sporą ilością zwykłej plasteliny szkolnej,
która słynie z tego, że jest trwalsza od niejednej
specjalistycznej masy uszczelniającej (a elementy nią zabezpieczane
nawet po 20 latach potrafią wyglądać jak nowe). Przy okazji
wymieniłem przewód łączący antenę z samodzielnie zlutowanym i
zaekranowanym dodatkową folią aluminiową rozgałęźnikiem (sygnał
w naszym domku jest rozdzielany na półstryszku w sposób
pasywny dla dwóch telewizorów korzystających z tej
samej anteny odbiorczej, przy czym chciałbym zwrócić uwagę
na fakt, że oba przewody biegnące od mojego improwizowanego
rozgałęźnika do obu telewizorów mają dokładnie taką samą
długość, co jest bardzo ważne, gdyż eliminuje ewentualne
niekorzystne uciążliwości oraz niezgodności/sprzężenia/straty
impedancyjne czy sygnałowe). Wymienione przyłącze także wykonałem
wspomnianym wysokojakościowym kablem Triset, aby mieć
pewność, że wszystko będzie zmontowane, jak mawiał mój
śp. Dziadek Leon Nicoś, “porządnie jak sk****syn”.
Tuż przed założeniem na dachu
wszystko wyglądało tak oto:
Wszystko względnie mocno przymocowałem
do masztu, pozakładałem dodatkowe plastikowe opaseczki
samozaciskowe, formujące równy i stabilny rozkład pętelki
na samej antenie oraz prowadzące kabel w dół
masztu (z uwzględnieniem dodatkowej pętelki odsuwającej wodę od przepustu w dachówkach –
tak, aby zbyt łatwo nie przesączała się po kablu na nasz
“pohitlerowski” strych).
Po włączeniu telewizorów
okazało się, że po ponad 3 latach istnej mordęgi z okresowo
występującymi “przesterami” sygnałowymi i licznymi
zakłóceniami zewnętrznymi nagle wszystko działa tak, jak
Pan Bóg przykazał, tzn. siła/jakość odbioru na obu
telewizorach w zakresie UHF (MUX1, MUX2, MUX3)
praktycznie nigdy nie spada poniżej 85% (a zazwyczaj oscyluje w okolicach 95-100%), a na bardziej
kapryśnym zakresie VHF (MUX8), który emitowany
jest w Polsce typowo z “pierdziawkową”
mocą, czyli pod kątem teoretycznie mniej kapryśnego cyfrowego
odbioru DVB-T, wygląda to następująco: sygnał jako
stabilne 85%, a jakość w okolicach niezmiennych 60-65%. Jak “ręką
odjął” skończyły się skokowe wahania jakości odbieranego
sygnału, co oznacza, że metoda jest sprawdzona i skuteczna, o ile
wszystko wykonamy rzetelnie i prawidłowo. Proszę jedynie pamiętać
o połączeniach lutowanych (również w przypadku wtyczek
antenowych, które w tym przypadku nie wymagają typowej dla
układów ze wzmacniaczem separacji elektrycznej w postaci
wbudowanego fabrycznego szeregowego “pokładowego” kondensatorka
rozdzielającego o zalecanej pojemności w okolicach 220 pF) i użyciu
rozsądnej jakości telewizyjnego kabla koncentrycznego (75 Ω).
Antena siatkowa powinna również znajdować się na maszcie
sama, tzn. bez zbyt bliskiego “towarzystwa” drugiej takiej samej
lub innej anteny i byłoby dobrze, gdyby jej kratowane
“plecki” nie miały kontaktu galwanicznego z masztem (można użyć
przekładki w postaci podłużnego paska grubszego tworzywa
sztucznego) .
Przypominam również, że
naziemna telewizja cyfrowa w Polsce jest nadawana ze specyficznymi
parametrami falowymi, tzn. z optymalizacją dla dachowych/zewnętrznych anten odbiorczych zainstalowanych na
wysokości 10 metrów nad poziomem terenu.
Nadmieniam także, że nie jestem w
stanie przejąć odpowiedzialności za ewentualne szkody w postaci np. upadku z dachu, oberwania
się anteny i spadnięcia jej komuś “na łeb” czy też uderzenia
pioruna. Tekścik niniejszy proszę potraktować jako publikację
hobbystyczną, amatorską, peoedukacyjną oraz samopoznawczą, czyli
taką, której podstawą jest najnormalniejsza w świecie
radocha. Swoją antenę zamontowałem wystając tylko od pasa w górę
z luku/okienka strychowego, więc nie musiałem zakładać pasa
zabezpieczającego z linkami asekuracyjnymi. Jeżeli nie czujesz się
na siłach lub dach nie jest Twój własny, to skorzystaj
proszę po prostu z pomocy osób do tego wykwalifikowanych i
uprawnionych, wzgl. w ostateczności poproś o pomoc “kumatego”
kumpla, aby Cię asekurował. Pamiętaj także, że maszty wystające
bardzo znacznie powyżej pozostałego dachowego/okolicznego
“żelastwa” należy zazwyczaj fachowo uziemić (fachowo oznacza
również oficjalny odbiór techniczny, co może być
bardzo istotne w przypadku jakichkolwiek ewntualnych “historii
ubezpieczeniowych”).
Opisane przeze mnie rozwiązanie ma
spore szansę działać również na strychu domu pokrytego np. zwykłą dachówką
ceramiczną, o ile odległość od nadajnika nie będzie wyraźnie
przekraczała około 20-25 km. Nie powinno być także raczej
większych kłopotów z uzyskaniem zadowalającego odbioru w
przypadku anten zewnętrznych montowanych na balkonach czy też przy
oknach.
Marcin Perliński
(29-12-2017)
niniejszy artykuł jako plik PDF
Aneks 1 do niniejszej publikacji
Wtyczka antenowa nie tylko musi być oprawiona na zasadzie porządnego przylutowania. Proszę nie zapominać również o dobrym kontakcie mechanicznym na linii wtyczka <==> gniazdo, bo od niego zależeć może ładnych kilka decybeli sygnału (zwłaszcza w paśmie VHF). Jeden z naszych telewizorów ma wtyczkę z lat 70 dwudziestego wieku. W tamtym czasie bolce we wtyczkach były znacznie cieńsze (bo dziurki w gniazdach antenowych były znacznie mniejsze/ciaśniejsze). Wtyczka z tamtej epoki wymagała nie tylko solidnego oczyszczenia (= zdjęcia czterdziestoletniej warstwy utlenionej), ale również i lekkiego pogrubienia bolca, co można uzyskać przez jego pocynowanie (z ewentualnym dorobieniem "mikrozadziorka" poprawiającego kontakt elektryczny). Po przeprowadzeniu niniejszego ulepszenia jakość odbieranego sygnału VHF (= MUX8) wzrosła ze stabilnych 60-65% do jeszcze bardziej stabilnych 95-100%.
Aneks 2 do niniejszej publikacji
Dzisiaj (26-01-2018) dowiedziałem się z miarodajnego źródła (Serwis TV Wrocław, www.serwis-tv.com), że niniejszy symetryzator pętlowy ma BARDZO ZNACZNIE mniejsze straty od tych gotowych kupnych sklepowych.
Wtyczka antenowa nie tylko musi być oprawiona na zasadzie porządnego przylutowania. Proszę nie zapominać również o dobrym kontakcie mechanicznym na linii wtyczka <==> gniazdo, bo od niego zależeć może ładnych kilka decybeli sygnału (zwłaszcza w paśmie VHF). Jeden z naszych telewizorów ma wtyczkę z lat 70 dwudziestego wieku. W tamtym czasie bolce we wtyczkach były znacznie cieńsze (bo dziurki w gniazdach antenowych były znacznie mniejsze/ciaśniejsze). Wtyczka z tamtej epoki wymagała nie tylko solidnego oczyszczenia (= zdjęcia czterdziestoletniej warstwy utlenionej), ale również i lekkiego pogrubienia bolca, co można uzyskać przez jego pocynowanie (z ewentualnym dorobieniem "mikrozadziorka" poprawiającego kontakt elektryczny). Po przeprowadzeniu niniejszego ulepszenia jakość odbieranego sygnału VHF (= MUX8) wzrosła ze stabilnych 60-65% do jeszcze bardziej stabilnych 95-100%.
Aneks 2 do niniejszej publikacji
Dzisiaj (26-01-2018) dowiedziałem się z miarodajnego źródła (Serwis TV Wrocław, www.serwis-tv.com), że niniejszy symetryzator pętlowy ma BARDZO ZNACZNIE mniejsze straty od tych gotowych kupnych sklepowych.
=======================
AKTUALIZACJA 2022
Swój symetryzator robiłem jeszcze pod UHF, a obecnie przecież znowu u nas nadają na VHF i UHF równocześnie, więc wypadałoby pętlę symetryzatora nieco skorygować, czyli wydłużyć do około 31 cm (czyli jakieś 35-38 cm żywego kabla do realnego ucięcia i zaprawienia).
AKTUALIZACJA 2022
Swój symetryzator robiłem jeszcze pod UHF, a obecnie przecież znowu u nas nadają na VHF i UHF równocześnie, więc wypadałoby pętlę symetryzatora nieco skorygować, czyli wydłużyć do około 31 cm (czyli jakieś 35-38 cm żywego kabla do realnego ucięcia i zaprawienia).
Marcin, ja też cały czas eksperymentuje, a chodzi głównie o to
OdpowiedzUsuńaby przy pomocy jednej anteny odbierać wszystkie "Muxy" włącznie
z metrową "Ósemką".Zgodzisz się, że wszystko zależy od siły
sygnału w danym miejscu.Ja odbieram z TRzeciewca (Bydgoszcz)60km
Antena moja ala "biquad"z drutu ogrodzeniowego (2złote)odbiera
wszystkie Muxy z lekkimi przerwami.Dzięki za Twój wykład w tym
temacie,wiele się dowiedziałem i z pewnością to mi się przyda.
Serdecznie pozdrawiam.
Dzięki za dobre słowo i przy okazji wszystkiego dobrego w nadchodzącym kolejnym roku 2020. Apropos siatki ogrodzeniowej - od pewnego czasu zaczyna ona robić coraz większą furorę w konstrukcjach radiowariacko-januszowskich (z całym należnym szacunkiem dla wszystkich Januszy tego świata). Tu masz kolejny przykład sprawdzonej niewielkiej anteny radiowej UKF z koncepcji Lechoslowianina (łącznie z małym prostym "samorobnym" radyjkiem UKF do odbioru silniejszych stacji): https://www.youtube.com/watch?v=_8QTQYTQqGE&t=243s . A biquada na muxy 1, 2 i 3 (ze Ślęży) kiedyś zrobiłem z grubego miedzianego plus jakieś 4 metry koncentryka zakończonego wtyczką telewizyjną i mam go do dziś jako awaryjną pokojową (przy dużej i ogromnej odrobinie cierpliwości można nawet znaleźć takie miejsce w pokoju, że wszystkie trzy muksy stabilnie łapie; tego samego biquada podłączam do prostej f-miarki do 10 MHz chodzącej, na Attiny2313 se zrobiłem wg koncepcji danyk.cz plus przedstopień formujący na 74HC132 i BF214, by mierzyć sobie częstotliwość drgań różnych urządzeń samorobnych do 10 MHz - przybliżam biquada do układu drgającego (czasem nawet wkładam w jego "oczko") i mam pomiar częstotliwości (a jak dorobię preskaler dzielący przez 10, bo scalaki smd-owskie 74HC4017 już przyszły od skośnych oczu, to i do ponad 40 MHz pomierzy). Pzdr. jeszcze raz z Dzierżoniowa. Marcin
OdpowiedzUsuń