środa, 18 października 2023

Czujnik tlenku węgla już dwa razy uratował nam zdrowie i życie


oto nasz "bohater" (moja nagroda konkursowa od dzierżoniowskiej straży pożarnej)

Pierwszy raz miał miejsce kilka lat temu. Rozszalała się nietypowa śnieżyca połączona z gwałtownymi roztopami. Rura odprowadzająca spaliny z piecyka kąpielowego, tzw. "junkersa", została częściowo oblepiona gigantyczną czapą lepkiego śniegu. "Junkersik" wprawdzie posiada czujnik ciągu, ale cyrkulacja powietrza uległa zakłóceniu i tlenek węgla (czad) zaczął wracać do łazienki. Domek jest z roku 1935, więc układ wentylacyjny nie posiada niezależnej dodatkowej kratki wywietrznika w łazience (takie rozwiązanie jest tylko w kuchni oraz w kotłowni w piwnicy). Wystarczyło więc, że wspomnianego śnieżnego dnia udałem się do łazienki, aby umyć ręce. Piecyk kąpielowy działał może dwie ... trzy minuty, bo szorowałem łapki mocno "upaprane" pracami warsztatowymi, a następnie zszedłem na parter. Po kilku minutach odezwał się alarm. Czujnik zadziałał!

Drugi raz wydarzył się dzisiaj. W naszej chatce odbywa się właśnie wymiana kotła CO. Drugi dzień nie mamy ogrzewania i posiłkujemy się "farelkami", a kuchnię i korytarz "ratujemy" ustawioną na maleńki płomień kuchenką gazową. Nasz układ kominowo-wentylacyjny jest chwilowo jeszcze "rozbabrany", co wynika ze specyfiki remontu. Ponadto przez cały dzisiejszy dzień w piwnicy bardzo intensywnie "napierdzielał" palnik acetylenowo-tlenowy, generując niewątpliwie dodatkowe gazy, które miały możliwość przenikania na wyższe kondygnacje. Dodatkowym mankamentem jest również moje osobiste lenistwo oraz zapominalstwo, gdyż kratkę wentylacyjną w kuchni czyściłem ponad dwa lata temu. Z reguły udrażniam ją przy okazji czyszczenia komina, czyli przynajmniej raz w roku. Tej jesieni o kominie wprawdzie nie zapomniałem, ale kratka wentylacyjna w kuchni naprawdę całkowicie "wyleciała mi z głowy". Kuchnia napełniła się więc tlenkiem węgla, później cała klatka schodowa oraz znajdująca się na pierwszym piętrze łazienka. Drzwi od łazienki były na szczęście otwarte, więc czad miał możliwość się do niej przedostać i dotrzeć do czujnika, który uruchomił alarm. Dzisiejsze wydarzenie było już naprawdę groźne, bo czuliśmy się trochę senni i odczuwaliśmy lekki ucisk podczaszkowy. Chata już przewietrzona, wentylacja w kuchni naprawiona, więc kupujcie czujniki!

No i czyście oraz sprawdzajcie te cholerne kratki wentylacyjne, bo w intensywnie użytkowanych kuchniach szybko zarastają syfem!!!


(Marcin Perliński)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz