Inne pokolenie, inne lektury, marzenia, fascynacje.
Pan Jerzy Szczygieł "Tarninę" wykreował już z perspektywy osoby niewidomej. W roku 1945 jako kilkunastolatek na polach minowych nad Wisłą stracił wzrok, jednak nie poddał się i został cenionym i poczytnym pisarzem tworzącym (także) literaturę młodzieżową, z którą utożsamiały się całe pokolenia.
Książka wzmiankowana w niniejszym blogowpisku była w naszym domu rodzinnym od zawsze, a Mój Tato, Bronisław Perliński, szczerze zachęcał mnie do tejże lektury, na co też i zareagowałem konsumując ją nader chętnie, a nawet wielokrotnie.
"Tarninę" można bez problemu zdobyć w bibliotekach, antykwariatach czy zasobach internetowych (także w postaci audiobooka wydanego przez Polski Związek Niewidomych w roku 1993).
Idea wszechogarniającego lojalnego wspólnotowego koleżeństwa oraz próba zbudowania prawdziwego własnego podziemnego refugium, niezależnego od dorosłych i reszty świata, jest, przynajmniej dla mnie, niezwykle ekscytująca, a opis realiów wojny można uznać za w pełni wiarygodny i unikatowy. "Na upartego" można nawet i przyjąć założenie, że powieść ta jest bardzo odległym echem "Chłopców z Placu Broni" Ferenca Molnára.
Zachęcam do pożerania i pochłaniania.
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz