środa, 14 sierpnia 2024

Instrukcja do pewnej ampułki, czyli wczesny zimnowojenny szpiegowski artefakt historyczny

Na powyższy dokument archiwalny (wydany pierwotnie po trochę "dziwnemu polsku" przez CIA) natknąłem się w znakomitej sensacyjnej powieści Mariana Reniaka "Droga z Monachium" (Wydawnictwo MON, 1977, str. 182 i 183), do której przeczytania serdecznie zachęcam, ponieważ należy ona niewątpliwie do tzw. wspomnieniowej dokumentalnej literatury faktu. Zapewniam, że będzie arcyciekawe czytelnicze "posiedzenie" lub "poleżenie".

Osobiście mogę potwierdzić wysoką miarodajność szczegółów topograficznych oraz realioznawczych podawanych przez autora, gdyż już na samym początku wyżej wspomnianego dzieła Pan Reniak/Strużyński opisał miejsce, w którym potajemnie nocą przerzucono go przez Nysę Łużycką (Ostritz, młyn oraz dawna elektrownia wodna przy klasztorze St. Marienthal, gdzie sumarycznie "przemieszkałem" sobie przez kilka tygodni i miejsce przeprawy widywałem codziennie z "własnego" okna, które wychodziło wprost na młyńskie koło, stopień wodny oraz sakrucko szumiącą rzekę). Wierność krajoznawcza dotyczy również opisów ówczesnego Berlina czy Monachium, co może zainteresować także i studentów germanistyki czy historii (sztuki).

Książkę można zdobyć nie tylko na rynku antykwarycznym czy w bibliotekach, ale i w ogólnodostępnych niezależnych repozytoriach internetowych. 

Warto również nadmienić, że Polski Związek Niewidomych wydał już w roku 1971 na starych dobrych "szpulowych" taśmach magnetofonowych stosowną audioksiążkę, dostępną obecnie także w formie zdigitalizowanej (mistrzowskie lektorstwo Józefa Wiśniewskiego, którego nienaganna dykcja uwzględnia jeszcze słynne "sceniczne" przedwojenne "ł" oraz integruje krótkie zamknięte "i", np. "willi" wymawia jako "willy", a "y" w słowie "meliny" reprodukuje bardzo krótko i w sposób stłumiony, czego współczesna standardowa literacka aktorska polszczyzna już nie pielęgnuje).


(Marcin Perliński)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz