piątek, 3 listopada 2023

Jakiej firmy i jakiej mocy lutownicę transformatorową wybrać?

przyzwoita czeska transformatorówka firmy Nuba o nazwie "ETP", model o mocy 125 watów, lepsza wersja z półpętelkowym "podwijkowym" mocowaniem grota na śrubkach, wariant w bardziej obłej błyszczącej obudowie, oferowany aktualnie głównie w czeskich sklepach (istnieje również poprzednia klasyczniejsza "matowa" edycja "pudełkowato-kanciasta", znacznie lepiej leżąca w dłoni, importowana na zasadzie wyłączności przez firmę "Gotronik" z Wrocławia, ul. Bystrzycka)

Piszę na podstawie baaardzo wieloletnich doświadczeń:

  • broń Cię, Panie Boże, sięgać po marketowe transformatorówki chińskiej lub pseudoniemieckiej konstrukcji z grotami pionowymi, chromonikielinowymi, bo to posłuży nam krótko i będzie nas "wnerwiać"
  • moc powinna być w zakresie 75 ... 125 wat (optimum to 85 ... 100 watów), a jedynie profesjonaliści, np. lutujący grube kable na mrozie, sięgają po urządzenia większej mocy; mniejsza moc to mniejsze ryzyko przegrzania (= "ukaszowienia", przeziarninowania) cyny oraz "zajechania" transformatora czy nadtopienia obudowy, a większa moc to większy komfort działania przy lutowaniu np. kabli samochodowych czy elektroenergetycznych itp.
  • dobre są lutownice prostej konstrukcji, tzn. bez psujących się przełączników dwustopniowych czy jeszcze bardziej awaryjnych potencjometrów
  • grot poziomy tylko na bazie drutu miedzianego i z mocowaniem na śrubkach bocznych
  • wysięgnik, czyli to, do czego mocujemy grot, najlepiej także miedziany; im dłuższy wysięgnik, tym trwalsza lutownica, ponieważ źródło sakruckiego gorąca jest bardziej oddalone od trafa
  • długi kabel, tzn. najlepiej przynajmniej 1.5 metra
  • masa zbliżona do 1 kg
  • trafo na prawdziwej miedzi
  • uwaga na reklamy typu "polskiej produkcji", bo może to być ściema (np. widziałem już "polskie markowe kultowe sprawdzone legendarne" lutownice z wysyłką 11 ... 14 dni ... z Chin)
  • cena nie mniejsza niż sto kilkadziesiąt złotych
  • bardzo uważnie czytaj recenzje kupujących na "Allegro" i oglądaj tutoriale na YT (wszystko to niestety także może być "ustawką", ale lepsze to niż nic)
100-watówka od "Lutpolu", obudowa płaska, chyba najlepszy stosunek rozsądnej jakości do niezbyt wygórowanej ceny

100-watówka "ZDZ", nowszy jednobarwny monolityczny typ obudowy, aktualnie jest to najporządniejsza lutownica transformatorowa oferowana w Polsce

Powyższe kryteria zdają się głównie spełniać takie sprawdzone produkty jak droższe i bezkonkurencyjne ZDZ czy nieco tańsze oraz niezłe Lutpol (dawniej "Lutola", modele w prostokątno-płaskiej obudowie) oraz bardzo udane czeskie transformatorówki "ETP" (tylko mocniejsze watowo modele z mocowaniem grota na śrubkach).

Pamiętajmy ponadto o fakcie, że transformatorówką pracuje się impulsowo (grzanie oraz odpowiednia przerwa w celu wystudzenia się "bebechów), bo nawet niezniszczalne dawne pancerne PRL-owskie lutownice przy bestialskim traktowaniu można było czasem przegrzać, a współczesne niestety już niezmiernie rzadko im dorównują wytrzymałościowo.

Kto ma więcej kasy, niech weźmie dwie sztuki, np. jedną 75-watową, a drugą 125-watową, najlepiej od dwóch różnych i faktycznie renomowanych producentów. Do lutowania drobniejszych elementów elektronicznych sięgniemy po słabszą i będziemy działać z wyczuciem na zasadzie "regulator PWM w naszym własnym palcu", a w ramach większych spraw "zaszalejemy" silniejszą.

Miedziany drut na groty pozyskujemy z przewodów podtynkowych i tym podobnych źródeł (obieramy z koszulki i już mamy). Osobiście korzystam z drutu o średnicy około 1.4 ... 1.5 mm (przekrój 1.5 mm² ), ale do lutownic znacznie większej mocy spokojnie można sięgać po drutek nieco grubszy (średnica nawet i do 1.82 mm, co odpowiada polu powierzchni przekroju nawet do 2.5 mm² ). Długość potrzebnego drutu może dochodzić nawet do 11 ... 12 centymetrów (zwłaszcza, jeśli wykonujemy groty z pętelką/podwijką lub półpętelką/półpodwijką, co czyni się np. w przypadku czeskich "trafopajek"). Kto montuje groty bez pętelki czy półpętelki w fabrycznych żłobkach/rowkach, ten sięga po drut o długości 7 ... 9 cm (i jest to długość zalecana przez naszych rodzimych producentów).

Firma "Lutpol" w swoich instrukcjach dołączanych do lutownic wspomina o obcieraniu gorącego grota kawałkiem filcu w celu przedłużenia jego żywotności. Osobiście korzystam z papierowej chusteczki lub bawełnianej czy lnianej szmatki i muszę przyznać, że ten patent faktycznie działa (moją główną podręczną-dyżurną lutownicą jest wygodna i leciutka "lutpolowa" 65-watówka). Dodatkowo posługuję się ZDZ-etem (75 W) z roku 1982, a do lutowania masywniejszych elementów oraz szybkiego pewnego wylutowywania czeskim wynalazkiem o mocy 125 watów.

Muszę przyznać, że transformatorówką lutuję nawet niektóre elementy SMD, jednak wymaga to cierpliwości oraz samozaparcia, więc do najmniejszych pierdółek zanabyłem takie oto dedykowane maleństwo.

Bardzo sobie ponadto chwalę współpracę lutownicy transformatorowej z triakowym regulatorem mocy wydłubanym ze starego popsutego odkurzacza, ponieważ bardzo komfortowo mogę zredukować moc nawet i do około jednej trzeciej z pełnej mocy, tzn. np. z 125 do mniej więcej 42 watów (co przydaje się do większości codziennych prac "radiowariackich", gdzie nie życzymy sobie przegrzania cyny czy odparzenia padów płytek drukowanych).

Przypominam o konieczności dbałości o dobry kontakt elektryczny w miejscu mocowania, czyli przylegania grotu!!! Drut oraz powierzchnia wysięgnika muszą być czyściutkie, a śrubki dociągnięte dobrze, ale też nie nadmiernie, aby nie zerwać gwintów!!!



(Marcin Perliński)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz