środa, 30 października 2024

Czerwonokapustne papierki wskaźnikowe na chacie całkiem samemu

Najbardziej zasłużony polski popularyzator chemii to oczywiście Pan Stefan Sękowski, gdyż na jego książkach i artykułach w "Młodym Techniku" wychowało się niejedno pokolenie, ze mną zresztą włącznie.

Jako około dwunastoletnie pacholę, czyli w czasach Jaruzela, pod wpływem dzieła Pana Stefana "Ciekawe doświadczenia cz. 1" (wydanie drugie, Warszawa 1970, str. 25 ... 35) zrobiłem to, co wielu moich ambitniejszych rówieśników, czyli papierki wskaźnikowe na bazie soku z czerwonej kapusty, ciut lepsze nawet od standardowych klasycznych, tzn. nasączanych lakmusem naturalnym.

Procedura wykonania zakłada, że posłużymy się łaźnią wodną, czyli czymś takim otoż (źródło grafiki: Wikipedia CC-BY-SA):

1. ogrzewana substancja
2. medium grzejne
3. kolba
4. miska
5. palnik
Inne metody podgrzewania alkoholu etylowego (w naszym przypadku odbarwionego denaturatu) są niedopuszczalne i niebezpieczne, ponieważ mamy do czynienia z substancją łatwopalną.

Krok 1: 100 mililitrów denaturatu odbarwiamy na zasadzie przesączenia go przez lejek, w którym na luźnym zwitku waty umieszczamy dwie ... trzy łyżki stołowe węgla drzewnego, najlepiej wysokochłonnego aktywowanego lekarskiego (= do nabycia np. w aptece)

Krok 2: kolbkę szklaną półlitrową napełniamy odbarwionym denaturatem i wrzucamy do niej dwa drobno pokrojone liście czerwonej kapusty oraz umieszczamy w łaźni wodnej


Krok 3: aktywnej ekstrakcji barwnika dokonujemy w temperaturze 50 ... 60 stopni Celsjusza przez około 30 minut (będzie więc jeszcze potrzebny termometr, najlepiej laboratoryjny, a także zegarek)

Krok 4: kolbkę zamykamy szczelnie korkiem gumowym i odstawiamy na kilka dni (= ekstrakcja pasywna)

Krok 5: uzyskaną cieczą nasączamy białą bibułę zeszytową do gaszenia kleksów atramentowych, bibułę filtracyjną lub podobny chłonny biały papier (być może uda się także w tym celu posłużyć się filtrem do najtańszego przelewowego ekspresu do kawy)

Krok 6: arkusze bibuły suszymy pod obciążeniem, aby za bardzo się nie poskręcały oraz tniemy na wąskie paski; GOTOWE!!!

kwasy mocne (solny, azotowy, siarkowy) barwią papierki na kolor krwistoczerwony

kwasy słabsze (octowy, cytrynowy, mlekowy) dają barwę fioletowo-czerwoną

kwasy bardzo słabe (np. borowy) wywołują kolor ciemno-czerwono-fioletowy

zasady bardzo słabe (np. boraks) nadają paskowi barwę fioletową

zasady mocniejsze (np. soda oczyszczona) wywołują kolor niebieski 

zasady bardzo mocne (np. wodorotlenek sodu) nadają bibułce odcień żółto-zielony

UWAGA!!! OBOWIĄZUJĄ ZASADY BEZPIECZEŃSTWA TYPOWE DLA PRACOWNI CHEMICZNYCH!!! RYZYKO WYWOŁANIA POŻARU NIE JEST CAŁKOWICIE ZEROWE!!! KWASY I ZASADY, ZWŁASZCZA TE MOCNE, SĄ NAPRAWDĘ NIEBEZPIECZNE I MOGĄ DOPROWADZIĆ DO TRWAŁEGO KALECTWA!!! BEZWZGLĘDNIE SKONSULTUJ SIĘ Z NAUCZYCIELEM CHEMII!!! PROJEKT NIESTETY NIE NADAJE SIĘ DLA WSPÓŁCZESNYCH DZIECI ORAZ MŁODZIEŻY!!! WSZYSTKO CZYNISZ NA WŁASNE RYZYKO!!!

A że mamy już XXI wiek, to i gotowy odbarwiony denaturat (= bezbarwny etanol skażony) można próbować nabyć w niektórych marketach budowlanych, a i użycie powszechnie dostępnego izopropanolu także raczej powinno być możliwe, bo to przecież znakomity rozpuszczalnik.

Przypominam, że denaturat czy izopropanol są silnymi truciznami. Odbarwienie denaturatu nie pozbawia go toksycznych właściwości, a bezbarwny etanol skażony nie nadaje się do spożycia!!!


(Marcin Perliński)




piątek, 25 października 2024

Pierwsze pobielenie klasycznego miedzianego grotu lutownicy oporowej (tzw. konwencjonalnej "kolby")

Nowa lutownica oporowa z grotem miedzianym, taka najzwyklejsza i najtańsza, w rękach osoby początkującej może sprawiać nieco kłopotu, ponieważ kropelki lutowia odskakują od grotu, który nie chce się pobielić. 

przykładowe groty miedziane do lutownicy stuwatowej

Problemem jest niewłaściwa temperatura — za niska lub za wysoka oraz warstwa tlenków na powierzchni grota, która tworzy się naprawdę bardzo szybko. Za niska temperatura to najmniejszy problem, gdyż zazwyczaj wystarczy odrobinę poczekać. Gorzej jest, kiedy temperatura jest zdecydowanie za wysoka, jednak poluzowanie śruby mocującej i wysunięcie grotu o mniej więcej centymetr zazwyczaj rozwiązuje problem (po takim zabiegu śrubę należy oczywiście ponownie dociągnąć). Alternatywnie można także posłużyć się reduktorem diodowym (= dotyczy tylko typowych lutownic oporowych bez jakiejkolwiek wbudowanej elektroniki) lub, co znacznie lepsze, triakowym regulatorem mocy.

Po osiągnięciu przez grot zdolności do osiągania prawidłowej temperatury musimy go oczyścić mechanicznie poprzez lekkie potarcie pilnikiem czy papierem ściernym, co najbezpieczniej poczynić na zimno. Uwaga!!! Tarcie mechaniczne jest dozwolone tylko i wyłącznie w przypadku grotów wykonanych z czystej miedzi, czyli bez fabrycznej powłoki galwanicznej (np. chromonikielinowej), gdyż do oczyszczenia powłoki niemiedzianej należy (w trybie gorącym) używać specjalnej zwilżonej wodą gąbki lub salmiaku w postaci kamienia czy pasty (a w ostateczności nawet i najzwyklejszej soli kuchennej). Po oczyszczeniu mechanicznym odpalany "kolbę" i grot od razu wkładamy do kalafonii, aby odciąć go od bezpośredniego dostępu do tlenu atmosferycznego, dzięki czemu nie zdąży się on pokryć kolejną warstwą zoksydowaną. Kiedy kalafonia zaczyna wyraźnie dymić przykładamy lutowie do grota i pobielamy z użyciem pewnej siły mechanicznej (= przyciskamy lutowie mocniej do grota lub nawet je rozsmarowujemy na kawałku tekturki itp.). 

Proces pobielania najłatwiej zaobserwować choćby w tymże materiale jutubnym lub w oparciu o wariantywną metodologię.

W najbardziej beznadziejnych przypadkach możemy posiłkować się metodą elektrochemiczną, bardziej agresywnym topnikiem czy nawet wodą lutowniczą.


(Marcin Perliński)


mirrorek






czwartek, 24 października 2024

Wykrywacz przewodów w ścianie (do głębokości około 4 ... 5 cm pod tynkiem, same tranzystory)

Oczywiście chodzi o przewody energetyczne pod napięciem. Czułość można jeszcze bardziej zwiększyć używając tranzystorów wysokowzmocnieniowych, np. BC547C, BC548C, BC549C lub BC550C, wzgl. zwiększając nieznacznie napięcie zasilania lub długość "antenki". Alternatywnie można także spróbować zwiększyć pobór energii w wykrywanym pod tynkiem kablu (oczywiście pod warunkiem, że jest to akurat wykonalne) ... lub po prostu "dokleić" czwarty tranzystor do kaskady oraz w razie potrzeby obniżyć napięcie zasilania do poziomu około 3 ... 5 woltów.

Projekt sprawdzony przez wiele osób na całym świecie, przykład wykonania i działania tutu.

Przy odrobinie sprytu można również testować girlandy oświetleniowe, choinkowe, przedłużacze, przewody zapłonowe itp.

Zaletą jest fakt, że można to wykonać nawet i z elektrośmieci, o ile "dorwiemy się" do tranzystorów uniwersalnego typu z współczynnikiem wzmocnienia hFE nie mniejszym niż 180 ... 200, czyli np. BC547B (lub jeszcze lepiej z grupy C), 9014B/C (a nawet D), BC337-40, BC238B/C, BC847B/C (= SMD), BC107B/C, BC147B/C, radziecki/rosyjski КТ315Б/Г/Е/Ж itd. itp.


(Marcin Perliński)


jeszcze czulsze wykrywacze

Zabawy, tricki, sposoby, wygłupy i tendencje dziecięce czasów minionych

Proce, strzelawki, dmuchawki, haczyki, scyzoryki, zapałki, nitki, żołnierzyki, autka, szkiełka, kapsle oraz nieprzebrane ilości twórczych pomysłów, gier, zabaw, sposobów.

Zachęcam do zapoznania się z tendencjami wschodniosłowiańskimi, nie tak znowu różnymi od tego, czym zabawialiśmy się w PRL-u:

gra w kropki

Więcej szczegółów w zewnętrznym cudzym (= nie moim) półgodzinnym materiale nostalgicznym.

Może jednak jakimś cudem uda Ci się jeszcze przekazać choćby niektóre (np. te ciut bezpieczniejsze) "patenty" młodszemu pokoleniu.


(Marcin Perliński)


mirrorek widełny


niedziela, 20 października 2024

Detektor przewodów sieciowych np. w ścianie (4011 lub 4093)

Funkcjonalność podobna do opisywanego już niegdyś bezkontaktowego próbnika napięcia sieciowego.

Zwracam uwagę na fakt, że seria 4000 jest ponadprzeciętnie wrażliwa na ładunki statyczne, "upala się" przy odwrotnie podanym napięciu zasilania, a nawet przy zwarciu na linii zasilającej, o ile jest to "karmione" z dużego akumulatora czy mocnego zasilacza "wieloamperowego" (= bez przycięcia wypływającego "amperażu" do poziomu najlepiej dziesiątek miliamperów), dlatego sugeruję zasilać totoż z dziewięciowoltowej bateryjki 6F22 oraz na wszelki wypadek dodać na szynie plusowej wejściową szeregową diodę 1N4007, aby ustrzec się przed pomyłkową odwrotną polaryzacją.

Wejścia nieużywanych bramek układu scalonego zaleca się umasowić. Chodzi o piny numer 8, 9, 12 oraz 13. Masa to oczywiście nóżka numer 7, połączona z minusem bateryjki dziewięciowoltowej.

Długość "antenki" nie powinna przekraczać 15 ... 20 centymetrów. Jej funkcję spełnia odcinek przewodu miedzianego w izolacji.


(Marcin Perliński)


wersja tranzystorowa


sobota, 19 października 2024

Elektroniczna zapadka, czyli samoblokada, czyli samozatrzask

Działanie powyższego układu do pewnego stopnia przypomina logikę tego oto już wcześniej wzmiankowanego czegoś, jednak w przedstawionym dziś rozwiązaniu wyzwalaczem jest akurat podanie sygnału, a nie jego zanik, czyli np. zwarcie styku, a nie jego rozwarcie. Ponowne podanie sygnału na wejście "IN" (np. zwarcie styku) czy jego zabranie (np. rozwarcie styku) nic nie zmienia, czyli przekaźnik nadal trzyma i dopiero odłączenie napięcia zasilania resetuje układ i wyłącza np. wyjący głośny lub dyskretny cichy (np. świetlny) alarm.

Sygnałem wyzwalającym może być komutacja na styku, dźwięk (= hałas) z mikrofonu, impuls świetlny wykryty przez odpowiedni czujnik, podwyższona temperatura zarejestrowana termistorem lub bimetalicznie oraz wiele innych bodźców typu ciśnienie, promieniowanie gamma, woda, wilgoć, wiatr, ładunki statyczne itd. itp.

Możliwość użycia w instalacjach alarmowych i nie tylko.

Koncept ten znalazłem u pewnego bardzo kumatego Rosjanina, który obecnie na stałe mieszka w Izraelu.


(Marcin Perliński)

Wynośny mikrofon dynamiczny, czyli zarówno zasilanie, jak i sygnał w niemalże dowolnie długim kablu

inspiracja: ВСЁ ДЛЯ ВАС - ВСЁ ДЛЯ ДОМА 

A dodatkową ciekawostką jest mostek prostowniczy jako zabezpieczenie przed odwrotnie podanym napięciem zasilania oraz jeden z tranzystorów z wiszącym "w powietrzu" kolektorem, co zastępuje diodę Zenera.

Tranzystory można zastąpić dowolnymi innymi typu uniwersalnego, oczywiście o takiej samej polaryzacji, jednakże za КТ608 proponuję wpierdyknąć coś z większym dopuszczalnym prądem kolektora, np. BC337. Mostek prostowniczy dowolnego typu. W przypadku konieczności użycia naprawdę bardzo długiego kabla przyłączeniowego napięcie zasilania można podnieść do nawet np. 24 woltów.

Polecam zwłaszcza akustykom.

Oznaczenia mocy na radzieckich i rosyjskich schematach zrozumiesz tutuż.


(Marcin Perliński)


Nie masz w klamotach fotorezystora, ale wala Ci się na chacie najtańsza zużyta ogrodowa lampka solarna, to i zmierzchowca od ręki se wystrugasz

Najtańsza dziadowska solarna lampka ogrodowa z marketu ma wbudowany mały panel fotowoltaiczny, zazwyczaj cztero- lub pięciocelkowy, wydający przy pełnym oświetleniu napięcie do około 2.5 ... 3 V oraz prąd rzędu do kilkudziesięciu miliamperów (= oczywiście kiedy jest nowy i jeszcze się nie zdegradował). Taki panelek, nawet już trochę zużyty, cherlawy i pochorowany na skutek starości, można wykorzystać do budowy bardzo prostego zmierzchowca:

inspiracja: Artiom Kosicyn 

Tranzystor wysterowuje przekaźnik z cewką 12 V, a przekaźnikiem to już można i żarówkę oświetlającą np. numerek na domu czy inny poważniejszy odbiornik mocy załączać. W polskich warunkach proponuję wstawić tamże BD135 lub BD139 (pinout taki sam jak dla proponowanego na schemacie radzieckiego/rosyjskiego KT815). Próg zadziałania ustawimy potencjometrem montażowym.

Aha, nawet jeśli nie masz w domu żadnego tranzystora, to zajrzyj do starej energooszczędnej świetlówki kompaktowej ...

Do cewki przekaźnika zawsze warto dodać równoległą diodę gasikową (np. 1N4007), której katoda będzie podłączona do plusa zasilania. Taką diodę również można wydłubać z energooszczędnej świetlówki kompaktowej.

Wielokrotnie sprawdzone i śmigające, więc rekomenduję.


(Marcin Perliński)


zmierzchowce

piątek, 18 października 2024

Dotykowy potencjometr elektroniczny na 741

Kondzior powinien mieć jak najmniejszą upływowość. Zaleca się użyć jeszcze lepszego op-ampa, np. czegoś w technologii (J)FET, aby uzyskać porządniejszą stabilność termiczną. Żaróweczkę można zastąpić diodą LED i wtedy użycie tranzystora może okazać się zbędne, o ile wyjścia 741 nie obciążymy bardziej niż około 20 miliamperami.

inspiracja: M. C. Sharma (Delhi, 1982)
Dla bardziej kumatych oraz zdeterminowanych konstruktorów sprawa godna polecenia lub przynajmniej rozważenia.


(Marcin Perliński)


czwartek, 17 października 2024

"Andrutinowy" moduł dotykowy TTP223 używany normalnie po ludzku, czyli bez mikrokontrolera

inspiracja: ЭлектроХобби
Tanie jak barszcz, bo około 3 złotych za sztukę. Ma dwa podstawowe tryby pracy, czyli jako przycisk chwilowy (dzwonkowy) lub przycisk dwustabilny, czyli z trzymającą "zapadką" (taster ON/OFF). Dodatkowo można zdefiniować domyślny poziom logiczny na wyjściu, czyli jedynka w momencie dotknięcia palcem do pola sensorycznego lub zero w takiej samej sytuacji (nastawy osiąga się poprzez odpowiednie zwieranie lub rozwieranie grup kontaktów A i B na odwrocie płytki drukowanej modułu).

Reaguje na dotyk lub zbliżenie palca na odległość 3 milimetrów. Jest także w stanie wykryć np. wodę w plastikowej butelce, czyli typowa sensoryka pojemnościowa.

Modulik "sam z siebie" pobiera zaledwie kilka pojedynczych miliamperów. Ma bardzo wrażliwe na "upalenie" wyjście, więc nie zapomnij o rezystorze jednokiloomowym (= patrz schemat).

Do zwykłego wykorzystania wystarczy dodać tranzystor uniwersalnego typu (o polaryzacji NPN), jeden opornik oraz jeden rezystorek i diodę gasikową do przekaźnika z cewką 5 V. Zasilanie można pobrać z jakiejś starej ładowarki telefonu komórkowego.

Osoby bardziej doświadczone mogą zrezygnować z przekaźnika i posłużyć się układem na optotriaku oraz triaku lub wysterowywać obciążenie wprost z kolektora (jakiegoś bardziej "pancernego" tranzystora) czy nawet zrealizować zadanie przy wykorzystaniu tyrystora.

Za trzy złote to jak za darmo, więc polecam, natomiast ludziom ambitniejszym, którzy chcieliby zrealizować identycznie działającą konstrukcję w oparciu o tranzystory, mogę zarekomendować takie oto klasyczne rozwiązanie (flip-flop ON/OFF reagujący na dotknięcie pojedynczej blaszki).


(Marcin Perliński)


Generator do nauki alfabetu Morse'a (LM386)

Prosto i głośno.

koncepcja: Wojtek SP3CCC z klubu SP3PSM

Czyli popularny scalony wzmacniacz audio wystarczy sprytnie wprowadzić w stan wzbudzenia i już mamy odpowiedni "piszczek".


Zachęcam do wypróbowania.


(Marcin Perliński)




Wykrywacz z cewką na antenowym pręcie ferrytowym

Pierwotny schemat był niewiarygodnie pokaszaniony i wolałem to narysować od zera na zasadzie "odwrotnej inżynierii", tzn. patrząc na płytkę drukowaną.Niniejszy układ bazuje niemal "dosłownie" na innym starszym projekcie z "Radioamatora i Krótkofalowca Polski" (12/1977; tekst Stanisława Kwiecińskiego), który to z kolei odnosi się do jeszcze starszego opisu w "Funkschau" (8/1975).
Do szybkiego wykrywania rur czy nawet i kabli w ścianach w sam raz.
Jeśli nie masz potrzeby wykonywania bezkonkurencyjnego rosyjskiego amatorskiego wykrywacza impulsowego "Pirat", gdyż posiadasz w rupieciach jedynie bardzo podstawowe części elektroniczne, to ten układ może być właśnie dla Ciebie.

Polecam!

(Marcin Perliński)

paczuszka dodatkowa 

środa, 16 października 2024

Przekaźnik jako brzęczyk

 



Stare duże przekaźniki brzęczą znacznie głośniej. Można przyczepić przekaźnik do jakiegoś pudła rezonansowego, np. plastikowego opakowania po margarynie lub, co znacznie skuteczniejsze, do dużej plastikowej miednicy. Cewkę zasilamy przez styk NC (= normalnie zamknięty). Na linii zasilającej cewkę można także próbować dodać rezystor o wartości np. 100 ... 200 omów, dzięki czemu dźwięk może stać się głośniejszy lub zmieniony. Można także nieznacznie podnieść wartość napięcia zasilającego, np. 13 V zamiast nominalnych 12 V. Test przeprowadzono na przekaźniku Songle SRD-12VDC SL-C (= niebieska obudowa), który brzęczy bardzo cicho, więc położyłem go na tekturowym pudełku po lutownicy. W pierwszej części filmiku podawałem napięcie 7.8 ... 10 woltów, a w końcowej fazie nagrania prawie 13 V. Pobór prądu około 40 .. 50 mA.


(Marcin Perliński)

Taster ON/OFF, przy pierwszym krótkim naciśnięciu przycisku włącza i trzyma, drugie krótkie naciśnięcie rozłącza i trzyma rozłączone (układ na przekaźniku dwugrupowym oraz tranzystorze NPN)

inspiracja: LEKAR0003

Fajne jest to, że układzicho powyższe można wykonać nawet na bazie elektrośmieci, czyli części pochodzących z tzw. "wylutu" oraz fakt, że można tym wysterowywać znaczne obciążenia (druga grupa styków przekaźnika stoi do naszej pełnej dyspozycji).

Taki taster można nawet próbować zmajstrować bez tranzystora (= dwa przekaźniki), jednak byłoby to znacznie bardziej kłopotliwe w ramach odpowiedniego indywidualnego doboru napięcia oraz stałej RC, a że tranzystory są obecnie do zdobycia wszędzie i nawet "za całkowite darmo", to i ludzie, którzy wykonali niniejszy (= przedstawiony na powyższym schemacie) koncepcik, chwalą sobie takie tranzystorowo-przekaźnikowe rozwiązanie, ponieważ działa toto u nich bezbłędnie już od dziesiątek lat.

Na cewce przekaźnika warto dokooptować równoległą diodę gasikową (np. 1N4007), której anodę skierujemy w stronę minusa zasilania (= do masy). Osoby chcące jeszcze bardziej zwiększyć idiotoodporność tego ustrojstwa mogą ponadto zechcieć dodać zabezpieczenie chroniące przed odwrotnie podanym napięciem zasilania (na szynie plusowej, tej idącej od punktu +12 V do kolektora tranzystora, dopierdykuje się szeregową diodę prostowniczą, np. 1N4007, której anoda jest skierowana w kierunku punktu +12 V).


Polecam!


Marcin Perliński

wtorek, 15 października 2024

Jeden niestabilny przycisk chwilowy stabilnie (= z "zapadką") przełącza zaświecając naprzemiennie jedną lub drugą diodę LED

inspiracja: Andrey Frolov

Fajny prosty klasyczny sprawdzony działający układ multiwibratorowy, pewnie i bezbłędnie przełączający między dwiema diodami LED, przy czym stanem początkowym po podaniu zasilania jest zaświecenie się zielonej diody (z prawej strony na schemacie). 

Można modyfikować wartości rezystorów 1k w celu określenia jasności świecenia diodek, zmieniać poziom napięcia zasilania, dodać jeszcze po jednym tranzystorze i wysterowywać przekaźniki lub optotriaki, a nawet zastąpić kondensator znacznie mniejszym. Typy tranzystorów nie są krytyczne (= używany dowolnych uniwersalnych bipolarów NPN).

Układ o niebywale dużej możliwości wykorzystania w najróżniejszych sytuacjach, zadziwiająco niekłopotliwy, odporny na zakłócenia i pewny w działaniu.

Naprawdę sakrucko polecam!

Dobór rezystorów oznaczonych na schemacie jako "1k" (i/lub jako "R") na ogólnych zasadach wynikających z prawa Ohma.

Bardzo podobny układ z tylko jedną diodą LED oraz z gwarancją tego, że wspomniana dioda LED w momencie podania napięcia zasilania będzie zawsze wstępnie wyłączona, znajdziesz tutaj (rezystor R4 ma większą wartość od rezystora R5, więc dioda świecąca jest wstępnie zawsze wyłączona).

O flip-flopach można sobie doczytać tutuż.


(Marcin Perliński)


"Wcięło" Ci neonowy próbnik napięcia, ale masz najtańszy multimetr cyfrowy, więc także znajdziesz fazę (trochę kontrowersyjne i być może i hipotetycznie nieco niebezpieczne, ale działa)

Jest to metoda używana przez wielu elektryków. Nie wiem, czy naszych polskich, ale rosyjskich na pewno (i to tych z pełnymi aktualnymi uprawnieniami). Na pierwszy rzut oka "patent" tenże wydaje się nieco ryzykowny, ale że współczesne multimetry cyfrowe, nawet te najtańsze za kilkanaście złotych, mają wewnętrzną rezystancję rzędu kilku megaomów oraz jakąś tam urzędową klasę izolacji, to teoretycznie nic nie powinno nam grozić, o ile przyrząd jest sprawny, ustawiony na zakres pomiaru napięcia AC (napięcia, a nie prądu!!!) i nie zrobimy czegoś naprawdę bezgranicznie głupiego, tzn. nie stoimy boso na mokrych kafelkach, nie łapiemy się jedną z rąk za jakąś metalową rurę wodociągową, kaloryferową czy gazową, tudzież kran czy wannę itd. itp. Nie muszę chyba dodawać, że zawsze powinniśmy być trzeźwi, wypoczęci oraz względnie zdrowi i "normalni umysłowo".

Procedura wygląda następująco:

1. Absolutnie w pełni sprawny multimetr cyfrowy z baterią o rozsądnym nominalnym poziomie naładowania ustawiamy na zakres pomiaru napięcia 200 V lub 600 V (napięcia prądu przemiennego AC, HV, czyli High Voltage). 

2. Upewniamy się, czy kable pomiarowe są wetknięte do złącz przeznaczonych do pomiaru napięcia. Jest to bardzo ważne, bo istnieją także multimetry mające odrębne gniazda do pomiaru natężenia (= prądu) i gdybyśmy omyłkowo z nich skorzystali, to nasze bezpieczeństwo mogłoby naprawdę zawisnąć na włosku.

3. Czerwony kabel końcówki multimetru wtykamy do jednej z dziurek w gniazdku sieciowym jednofazowym (AC 230 V, 50 Hz), a do zakończenia drugiego (czarnego) kabla delikatnie dotykamy np. zewnętrznym bokiem palca wskazującego czy zewnętrzną grzbietową powierzchnią dłoni/palców (od strony kostek). Ten sposób dotykania ma swoje uzasadnienie, gdyż nie obejmujemy metalowej końcówki na zasadzie chwytu zamkniętego, więc nasza dłoń nie zaciśnie się kurczowo na metalowej końcówce pomiarowej w przypadku hipotetycznego porażenia prądem.

4. Jeśli czerwony kabel znajduje się w dziurce "fazowej", to multimetr pokaże napięcie zauważalnie wyższe, rzędu od kilku pojedynczych do nawet około stu kilkudziesięciu woltów.

5. Jeśli czerwony kabel znalazł się w dziurce "zerowej", to wskazanie napięciowe będzie zauważalnie i znacznie niższe (np. od zera do około kilku woltów).

UWAGA!!! Wszystko robisz na własne ryzyko!!! Jest to metoda awaryjna i zastępcza!!! Zawsze warto mieć w domu prawdziwy certyfikowany neonowy lub elektroniczny próbnik napięcia sieciowego!!! Bezwzględnie skonsultuj się z prawdziwym polskim elektrykiem z aktualnymi współczesnymi uprawnieniami. W razie jakichkolwiek wątpliwości nie stosuj tej metody. Sposób tenże jest bezwzględnie niedopuszczalny dla współczesnych dzieci oraz młodzieży!!! Ryzyko porażenia prądem elektrycznym nigdy nie jest całkowicie zerowe!!! Nawet przy użyciu prawidłowego fabrycznego próbnika neonowego!!! 


(Marcin Perliński)


poniedziałek, 14 października 2024

Wzmacniacz do mikrofonu węglowego (Bułgaria)

Dzięki temu konceptowi można wyeliminować transformator mikrofonowy/dopasowujący i podłączać mikrofon węglowy do wejść układów/wzmacniaczy typu wysokoomowego. Nie zdziwiłbym się, gdyby to zadziałało również z mikrofonową wkładką dynamiczną/elektromagnetyczną (= kilkaset omów).

Tranzystor dowolny bipolarny krzemowy uniwersalny PNP.

źródło: Bułgaria --> "Млад конструктор", przypuszczalnie jeszcze z lat 70 lub 80 XX wieku 

Już przerysowałem do swojego antytumanowego kajeciku.


(Marcin Perliński)


niedziela, 13 października 2024

Zasilanie zegarów itd. z USB (5 V itp.)

Osobiście robię takie rzeczy na jednej lub kilku szeregowych diodach krzemowych (każda obniża napięcie o 0.6 ... 0.7 wolta), jednak kto chciałby mieć płynny nastaw napięcia w zakresie np. 1.2 ... 5 V oraz uzyskać pożądane ograniczenie prądowe, to nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby zrychtować sobie powyższy układzik. Po (mądrym) dodaniu dużego kondensatora elektrolitycznego lub superkondensatora, wzgl. dopierdyknięciu akumulatorka/akumulatorków Ni-Cd czy Ni-MH (oraz tak samo mądrym ustaleniu bezpiecznego napięcia oraz prądu, czyli natężenia ładowania) uzyskany niemalże wieczny i niezniszczalny oraz niezawodny zasilacz bezprzerwowy dla zegara ściennego, stacji pogodowej, termometru cyfrowego, małej awaryjnej przyłóżkowej niskonapięciowej diodowej lampki nocnej czy kieszonkowego trzywoltowego skośnookiego radyjka, o ile w razie potrzeby indywidualnie zdefiniujemy wydajność prądową (= rezystorem oznaczonym na schemacie jako "2k").

Uwaga! W przypadku "akumulatorkowania" proponuję na wyjściu dodać jeszcze szeregową diodę zabezpieczającą przed powolnym samoistnym rozładowywaniem się akumulatorka. Optymalne stale podawane napięcie buforowe dla pojedynczego akumulatorka Ni-Cd czy Ni-MH proponuję ustalić na poziomie np. około 1.35 V. Prąd dopływający do akumulatorka można zdefiniować indywidualnie poprzez zwiększenie lub zmniejszenie wartości rezystora oznaczonego na schemacie jako "2k". Proponuję permanentny buforowy prąd ładowania na poziomie np. 5 mA.

Tranzystor można wstawić niemal dowolny każdy inny uniwersalny bipolarny NPN, w miarę możliwości o niskim współczynniku wzmocnienia oraz właściwej pożądanej wydajności prądowej, nawet taki "darmowy", wydłubany ze starej kompaktowej żarówkokształtnej świetlówki energooszczędnej. Rezystory można pozyskać z elektrośmieci lub w ostateczności zakupić w pobliskim sklepie elektronicznym. Jeśli zamierzamy tylko jednorazowo ustalić napięcie wyjściowe, to wystarczy sięgnąć po najtańszy potencjometr montażowy (nie musi być przecież klasyczny osiowy z gałką). 

Plus wejściowy z prawej strony na schemacie (górna szyna zasilająca).

Uwaga!!! Wszystko robisz w oparciu o rozum oraz własną odpowiedzialność i na własne ryzyko. Korzystaj z multimetru, aby ustalić napięcie i zdefiniować pożądane natężenie. Układ najlepiej "karmić" z małej ładowarki z wyjściem USB, takiej najbardziej podstawowej, wypluwającej np. nie więcej niż 500 mA. Może zechcesz poszerzyć swoją wiedzę o tenże lub takiż materiał, a nawet totoż otoż.


(Marcin Perliński)


sobota, 12 października 2024

Klaskomatowanie tranzystorowo lub scalakowo

Układów w książkach, prasie czy w sieci ilość nieprzebrana, jednak chciałbym zwrócić uwagę przynajmniej na dwie poniższe topologie:

Czy układ wykonawczy wykombinujemy sobie na przekaźniku czy dodamy optotriaka z triakiem, jest już sprawą drugorzędną.

Pierwszy schemat opracował Thomas Krüger z Hamburga, autor strony internetowej dieelektronikerseite.de, a koncept scalakowy obmyślił, wykonał i przetestował praktycznie Hindus o ksywce Swagatam. Drugi "patent" jest o tyle ciekawy, że można go stosunkowo łatwo przerobić na dwuklask (dwa klaśnięcia aktywują obciążenie, a dwa kolejne go deaktywują). 


Zachęcam do "odgapiania"!


(Marcin Perliński)


materiały dodatkowe 



piątek, 11 października 2024

Dzwonek-pozytywka na UM-66 oraz TDA2003

koncepcja: RE 7/2001

Ma "przytrzymanie" grania, a wzmak audio można wpierdyknąć również inny. To coś potrafi zagrać naprawdę głośno, dlatego wyposażono tenże układzik w potencjometr regulacji siły głosu (logarytmiczny będzie oczywiście najlepszy).

Większość sprzedawanych na rynku układów UM-66 odgrywa melodię "Dla Elizy" (oznaczenie na obudowie kończy się kodem "19").

Schemat sprawdzony i godny polecenia, więc sugeruję sobie przerysować do jakiegoś kajetu, choćby ze względu na układ redukcji napięcia do 3.3V (UM-66 nie może dostać więcej niż 4.5 V) oraz przytrzymanie czasowe i wyzwalacz na przycisku chwilowym (niestabilnym), czyli typowym dzwonkowym.


(Marcin Perliński)


materiał źródłowy 


Klasyczny liniowy tranzystorowy zasilacz stabilizowany 1 ... 15 V, np. 100 mA ... 1.4 A, odporny na zwarcie, topologia "fold back" (PRL, 1983)

Przed pojawieniem się gotowych scalonych regulatorów typu np. 78xx czy LM317 zasilacze stabilizowane robiono "bardzo na piechotę", a zaawansowana technika antyzwarciowa z prawdziwego zdarzenia dopiero raczkowała.

Żyli jednak wówczas bardzo sprytni ludzie, którzy potrafili konstruować zasilacze w topologii fold back, budowane zaledwie na dwóch tranzystorach oraz diodzie Zenera. Określenie "fold back" oznacza, że w momencie osiągnięcia zadanego progu prądowego (= np. na skutek przeciążenia lub zwarcia) wypluwane przez zasilacz natężenie spada gwałtownie z poziomu np. setek do zaledwie kilkudziesięciu miliamperów.

Oto sprawdzony układ fold back, jaki zaprezentował Pan Irek Strąk w roku 1983:

Tranzystor wykonawczy przykręcamy do sporej wielkości radiatora, a zenerka powinna być przynajmniej półwatowa, a najlepiej jednowatowa lub mocniejsza. Autor początkowo zainstalował w układzie diodę Zenera (na 16 V) ćwierćwatową, która przy długotrwałych testach zasilacza dość mocno się nagrzewała, więc zastąpił ją od razu masywnym "bydlęciem" o mocy 12.5 wata, co było oczywiście ogromnym przewymiarowaniem, gdyż spokojnie wystarczyłaby np. jednowatowa, ale że wtedy były ciekawe deficytowe czasy, to i montowało się to, co było akurat pod ręką.

Próg zadziałania pętli fold back można ustalić indywidualnie rezystorem Rx, a nawet poprzez instalację stosownego dodatkowego wstępnie odciążającego rezystora "udarowego" (np. półwatowego lub jeszcze bardziej "pancernego") oraz szeregowo "doczepionego" potencjometru (szczegóły na schemacie).

Tranzystor BC547 proponuję dać w wersji wysokowzmocnieniowej (np. BC547C czy BC550C). Zamiast diod 1N4148 można także użyć prostowniczych, czyli takich samych jak w mostku Graetza.

Tranzystor wykonawczy dowolny bipolarny PNP, germanowy lub krzemowy, o prądzie kolektora najlepiej przynajmniej 3 A. Autor w swoim prototypie zastosował trochę słabszy "półtoraamperowy" germanowy ADP670.

Dla RX = 330 omów uzyskiwano prądy wyjściowe na poziomie 1.4 ampera (przy napięciu 15 V), a po wystąpieniu zwarcia wartość ta spadała do około 100 mA.

UWAGA!!! WSZYSTKO WYKONUJESZ NA WŁASNE RYZYKO!!! NIE ZNASZ SIĘ, TO NIE RÓB!!! POKAŻ SWÓJ UKŁAD ELEKTRYKOWI Z UPRAWNIENIAMI!!! RYZYKO PORAŻENIA LUB POŻARU ZAWSZE ISTNIEJE!!! ROZWIĄZANIE NIE NADAJE SIĘ DLA WSPÓŁCZESNYCH DZIECI ORAZ MŁODZIEŻY!!!

Bardzo podobny układ autorstwa Pana Henryka Wydmucha (SP3JCG):


Zachęcam do wykorzystania!!!


(Marcin Perliński)


paczuszka dodatkowa

Klasyczny regulowany liniowy zasilacz stabilizowany 5.5 ... 15 V do 1 A (Wiktor Chojnacki, SP5QU, 1983, Silent Key 1985)

koncept: Wiktor Chojnacki, SP5QU
Pewnie obecnie nie będzie zbyt wielu chętnych, którzy odważą się robić jeszcze tak klasyczną liniową samoróbkę.

Po zmianie zenerki na 3V9 przedział napięciowy zmniejszy się do zakresu 5 ... 14 V

Konstrukcja jest wyposażona w ogranicznik prądowy do 1 A, przy czym wartość tę można oczywiście również łatwo modyfikować (szczegóły na schemacie).

Osobiście do każdej diody prostowniczej tworzącej mostek dopierdyknąłbym jeszcze po jednym równoległym kondensatorze o pojemności rzędu 33 ... 100 nF. Nie powinny to być kondensatory ceramiczne, czyli pakujemy cokolwiek z dielektrykiem "plastikowym" (= styrofleks, poliester itp.).

Zachęcam do wykonania!

UWAGA!!! WSZYSTKO WYKONUJESZ NA WŁASNE RYZYKO!!! NIE ZNASZ SIĘ, TO NIE RÓB!!! POKAŻ SWÓJ UKŁAD ELEKTRYKOWI Z UPRAWNIENIAMI!!! RYZYKO PORAŻENIA LUB POŻARU ZAWSZE ISTNIEJE!!! ROZWIĄZANIE NIE NADAJE SIĘ DLA WSPÓŁCZESNYCH DZIECI ORAZ MŁODZIEŻY!!!


(Marcin Perliński)


materiał źródłowy 


Ładowanie jednego lub dwóch akusów Li-Ion bezpośrednio z USB, bez scalaków, mikrokontrolerów czy modułów

Proste i działające, choć zabezpieczenia przeciwzwarciowego czy przeciwpożarowego, tudzież kontroli w pełni chroniącej przed przeładowaniem nie będzie, przy czym to ostatnie jest akurat najmniej potrzebne, gdyż napięcie docierające do akumulatorów jest trzymane w ryzach (na każdej diodzie mamy spadek napięcia rzędu 0.6 ... 0.7 V, czyli z wejściowych 5 V zrobi się 3.6 ... 3.8 V, czyli do górnego progu 4.2 V jeszcze daleko, czyli akumulatorki nie napełnią się "pod sam korek"). 

Rozwiązanie polecam jako edukacyjno-poznawcze, awaryjne i tymczasowe, ponieważ nigdy nie można wykluczyć sytuacji, w której akumulatorek Li-Ion ulegnie awarii czy, nie daj Boże, zapaleniu się. Jeśli korzystamy z akumulatorów pochodzących z klasycznych dawnych telefonów komórkowych, to patent powyższy jest zasadniczo bezpieczny, ponieważ ogniwa takie mają już fabrycznie wbudowaną płytkę z podstawowym modułem zabezpieczającym. Jeśli jednak zapragniemy w taki sposób ładować akumulatory serii 18650, które nie mają wbudowanej płytki ochronnej, to stanowczo odradzam korzystać z tego rozwiązania i sugeruję zakupić za kilka złotych gotowy moduł ładowania na np. TP4056.

UWAGA!!! WSZYSTKO WYKONUJESZ NA WŁASNE RYZYKO!!! NIE ZNASZ SIĘ, TO NIE RÓB!!! POKAŻ SWÓJ UKŁAD ELEKTRYKOWI Z UPRAWNIENIAMI!!! RYZYKO POŻARU ZAWSZE ISTNIEJE!!! ROZWIĄZANIE NIE NADAJE SIĘ DLA WSPÓŁCZESNYCH DZIECI ORAZ MŁODZIEŻY!!!


(Marcin Perliński)

środa, 9 października 2024

Kiedy walenie w plery zadławionego nie pomaga ...

 ... i chcemy spróbować uratować życie ludzkie, to zawsze można jeszcze zastosować chwyt Heimlicha, który polega na bardzo energicznym uciśnięciu przepony według poniższych ilustracji:

źródło grafiki: Wikipedia (CC-BY-SA)
źródło grafiki: Wikipedia (CC-BY-SA)
Jest ryzyko niewielkiego podrażnienia lub nawet uszkodzenia trzewi poszkodowanego, jednak w sytuacjach ratowania życia ma to znaczenie drugorzędne. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości dotyczące tejże procedury, to skonsultuj się z lekarzem, pielęgniarką czy ratownikiem medycznym, strażakiem, a nawet policjantem, ponieważ te grupy zawodowe powinny być teoretycznie i hipotetycznie przeszkolone w zakresie udzielania pierwszej pomocy.

Ta metoda została przynajmniej raz pomyślnie i skutecznie zastosowana w mojej najbliższej rodzinie, więc na pewno działa!


(Marcin Perliński)

środa, 2 października 2024

Bardziej "wypasiony" próbnik tranzystorów na UCY7404

opracowanie: Grzegorz Zalot

W nawiązaniu do poprzedniego blogowpisu

Zaletą tego układu jest wskazanie, że dany tranzystor wzmacnia oraz możliwość przeróbki na prosty betametr, czyli przyrząd do indykacji przybliżonej wartości hFE (= wzmocnienia) testowanego tranzystora (szczegóły na moim powyższym bohomazie). Test wzmocnienia odbywa się na częstotliwości 8 kHz. Jest to znakomita informacja dla znacznie bardziej zaawansowanych konstruktorów-radiomaniaków, bo dokonując dość prostej przeróbki układu, polegającej na dodaniu kwarcu, najlepiej fundamentalnego, np. 27 145 MHz lub/i dedykowanego obwodu rezonansowego LC, można będzie uzyskać tester-wykrywacz tzw. podróbek-malowanek wśród tranzystorów nadawczych dla np. pasma CB czy krótkofalarskiego zakresu 28 MHz, a nawet i znacznie wyższych, jeśli tylko prawidłowo ruszymy łepetyną.


(Marcin Perliński)



Próbnik tranzystorów bipolarnych na TTL-u UCY7400

Dla wszelkich dinozaurów, którzy mają jeszcze w rupieciach oryginalnego starożytnego scalaka z legendarnej TTL-owskiej serii 7400.

Schemat znany z prasy krajowej i zagranicznej oraz z telpodowskiego zestawu do samodzielnego montażu, sprzedawanego jeszcze nawet i do końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku.

Osobiście wolę próbnik uniwersalny lub szybkie "przedzwonienie" multimetrem, wzgl. kontrolę hFE przy pomocy tegoż samegoż multimetru, o ile akurat jest wyposażony w taką funkcję.

Próbnik taki ma obecnie sens tylko w przypadku konieczności kontroli bardzo dużej ilości tranzystorów, np. w jakimś większym warsztacie manufakturowym, produkującym "na taśmie" lub serwisującym klasyczne urządzenia tranzystorowe, jednak jeśli ktoś zechce wykonać to ustrojstwo ze względów czysto nostalgicznych czy edukacyjnych, to oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie.

Po podłączeniu zasilania pulsują obie diody LED. Po podłączeniu testowanego tranzystora pulsuje tylko jedna dioda "NPN" lub "PNP", co oznacza, że tranzystor jest sprawny. Pulsowanie obu diod LED oznacza, że badany tranzystor ma przerwę w strukturze półprzewodnikowej lub go po prostu niedokładnie podłączyliśmy do testera. Jeśli obie diody LED nie świecą, to tranzystor ma zwarcie w strukturze półprzewodnikowej lub sami przez nieostrożność zwarliśmy krokodylki służące do przyłączania wyprowadzeń testowanych tranzystorów.

Warto także pomyśleć o zabezpieczeniu próbnika przed odwrotnie podanym napięciem zasilania!!!

Napięcia (stabilizowanego) 5 V pod żadnym pozorem nie wolno przekraczać!!! Gdyby napięcie zasilania spadło do 4 V, np. na skutek rozładowania się baterii, to należy odłączyć zasilanie i na krótki moment zewrzeć nogi 6 i 7 układu scalonego, podłączyć nową świeżą baterię i od nowa cieszyć się działającym próbnikiem. Urządzenie jest także przystosowane do zasilania z "zabytkowej" baterii płaskiej 3R12 (= 4.5 V), którą współcześnie można zastąpić trzema alkalicznymi bateriami AA (= R6), połączonymi szeregowo. 

Przy "lekkim pomyślunku" przyrządem niniejszym można "na upartego" także i testować diody impulsowe czy prostownicze.

Chciałbym również zwrócić uwagę na inny próbnik tranzystorów, równie łatwy do wykonania i jeszcze bardziej użyteczny.


(Marcin Perliński)


materiał źródłowy 

wtorek, 1 października 2024

Elementarzowość tranzystorowa, ciąg dalszy

Nawiązując do tegoż, a poniekąd także i do tamtegoż oraz tego czegoś dziś takież otoż kardynalne elementarności:


Obie powyższe grafiki pochodzą z forum funkcjonującego niegdyś w ramach serwisu electronicspoint.com, który obecnie chyba już nawet nie istnieje.


Polecam!


(Marcin Perliński)



Multiwibratorowy regulator jasności, mocy, obrotów itd. itp. (najprostszy układ PWM na dwóch bipolarach)

Kolejny przykład pożytecznego ustrojstwa, jakie można było wykonać w oparciu o zestaw politechniczny "Młody Elektronik 1", produkowany w czasach PRL przez TELPOD i sprzedawany między innymi w sklepach Centralnej Składnicy Harcerskiej.


Modulacja szerokości impulsu PWM zawojowała świat, dlatego zasilacze komputerowe, ładowarki telefonów, prostowniki elektroniczne, przetwornice inwertorowe od "solarów" czy spawarek, ściemniacze oświetleniowe czy telewizory ważą i obejmują gabarytowo np. zaledwie jedną dziesiątą część tego, co ich dawne klasyczne odpowiedniki liniowe na transformatorach sieciowych. Dzięki temu miliardy ludzi mają nowe małe tanie lekkie nietrwałe "zabawki", a koncerny "trzepią kasę" aż miło i wszystkie strony zdają się być z takiej transakcji zadowolone, mimo faktu, że topologia modulowania szerokości impulsu może (choć nie musi) być także i źródłem niepożądanych zakłóceń radiowych oraz (ewentualnie) charakteryzować się niższą niezawodnością.

Info dla najbardziej początkujących: Jeśli podłączę żarówkę do bateryjki poprzez przycisk, np. chwilowy niestabilny dzwonkowy, a następnie zacznę bardzo szybko naciskać i puszczać tenże guziczek włączający, to do żarówki popłyną impulsy i przerwy. Przy wystarczająco szybkim naciskaniu i puszczaniu guziczka żarówka zacznie świecić jaśniej (przy szybszej częstotliwości impulsów) lub ciemniej (przy nieco mniejszej gęstości podawanych "szturchnięć" elektrycznych). Drucik wolframowy w żarówce ma pewną pojemność i bezwładność cieplną i świetlną, czyli w momencie zaniku dopływania energii nie gaśnie od razu do końca, a i nasze oko (wraz z mózgiem) posiada pewną bezwładność neurologiczną, czyli uzyskujemy efekt pełnego spokojnego ściemniania i rozjaśniania żarówki bez zauważalnego jej migotania, o ile częstotliwość błysków i przerw będzie odpowiednio dobrana. Sterowanie długością trwania impulsu oraz przerwy jest kwintesencją metody modulowania strumienia dostarczanej energii, określanej mianem PWM, której alternatywna i nieco bardziej potoczna nazwa brzmi "zasilacz impulsowy" lub "modulator impulsowy".

Układ powyższy wykonałem jako mniej więcej jedenastoletnie pacholę, kiedy Mój Tato, Bronisław Perliński, podarował mi na początku stanu wojennego zestaw ME-01, czyli coś, co bardzo odmieniło moje życie, wykrystalizowało zainteresowania oraz sprawiło mnóstwo frajdy.

Schemat można wykorzystać praktycznie do sterowania układami większej mocy, zwłaszcza po wymianie tranzystorów na bardziej "pancerne", dodaniu radiatora itd.

Przedstawiony na schemacie układ jest w stanie obsługiwać żaróweczki o poborze prądu do około 200 ... 250 mA, jednak po wymianie tranzystorów na mocniejsze (np. z rodziny BC337) obciążenie rzędu 1 ampera będzie jak najbardziej osiągalne, a to wszystko nawet i bez potrzeby dodawania radiatora.


(Marcin Perliński)