![]() |
krzyż pokutny w Niemczy |
Kryminały pokryte pleśnią
Cała prawie ziemia śląska usiana jest starymi kamiennymi krzyżami. Krzyże są niskie, zmyte przez deszcze, mają jednakowej długości ramiona, sterczą tuż przy ziemi, bez podmurowania. Przeważnie nie wiemy nic o ich powstaniu: kto, kiedy i w jakim celu je wznosił. Większość prawdopodobnie pochodzi z wieku XV. Kamienne krzyże rzadko noszą jakiś napis, datę czy imię ludzkie. Ozdobione są za to wyżłobionym, prymitywnym rysunkiem miecza, topora, noża, sierpa.
Przypuszczamy, że są to tak zwane „krzyże pokutne". Wznoszono je jako wyraz skruchy i pokuty za popełnioną zbrodnię. Zwada przy kielichu, zemsta, nie odwzajemniona miłość, chęć zdobycia majątku pchały nieraz ludzi do morderstwa. Sprawca zbrodni ponosił oczywiście karę przed instancjami ziemskimi, lecz na tym się nie kończyło. Groziło mu przecież potępienie wieczne, a strach przed nim był w średniowieczu potężny. Biedny grzesznik odprawiał pokutę kościelną, a często, jeśli mu na to pozwalały środki, wznosił w miejscu zbrodni kamienny krzyż. Imienia swego na nim raczej nie umieszczał — z pokory, unikał też daty. Chętnie natomiast polecał żłobić na krzyżu wizerunek narzędzia, którym dokonał zbrodni.
Minęły wieki. Świat się zmienił, ale krzyże zostały. Na ziemi dzierżoniowskiej spotykamy ich ponad dwadzieścia. Z każdym „wieść gminna" związała jakieś krwawe podanie.
W Piskorzowie przy murze tamtejszego kościoła stoi kamienny krzyż z wyżłobionym znakiem sierpa. Podanie głosi, że na łąkach pod wsią doszło niegdyś do walki dwóch dziewcząt na sierpy. Przyczyną sporu był przystojny parobczak, umizgający się do obu dziewcząt naraz. W pewnej chwili jedna z nich, ugodzona sierpem w serce, padła na ziemię. Morderczyni poniosła zasłużoną karę, a jej rodzina wystawiła krzyż. Podanie osnute na tym samym motywie dotyczy krzyża znajdującego się w polu między Kiełczynem a Książnicą.
Pewnego dnia jechał przez Uciechów w kierunku wsi Prusy bogaty kupiec z Wrocławia. Towarzyszył mu sługa, zwerbowany w Uciechowie. W pewnej chwili chłopak rzucił się na pana w zamiarze przywłaszczenia sobie jego mocno wyładowanej kiesy. Kilkoma ciosami żelaznego pręta w tył głowy pozbawił go życia, a sam pierzchnął. Zbrodnia się wkrótce wykryła, parobka przychwycono i ścięto w Uciechowie. Mieszkańcy wsi dla przebłagania niebios wystawili krzyż na miejscu zbrodni. Gdy budowano tu szosę, krzyż przeniesiono i ustawiono nie opodal wejścia na cmentarz kościelny.
W niespokojnych latach wojny trzydziestoletniej maruderzy napadli, zamordowali i obrabowali w Słupicach pewnego rzeźnika, który przejeżdżał tędy na targ bydlęcy w Sobótce. Na miejscu zbrodni wystawiono krzyż. Ludność miejscowa opowiadała, że o północy przy krzyżu ukazuje się niekiedy duch zamordowanego.
Podczas wojny trzydziestoletniej we wsi Włóki kwaterował oddział huzarów cesarskich. Dwaj spośród huzarów byli szczególnie dokuczliwi, rabowali, co wlezie i płazowali pałaszami. Pewnego dnia chłopi z Włók przytrzymali ich na drodze prowadzącej do Dzierżoniowa. Pod ciosami kijów obydwaj żołdacy wyzionęli wkrótce ducha. Dowódca pułku postanowił w odwecie spalić wieś. Do tego jednak nie doszło, gdyż za winnymi samosądu wstawili się księża z kościoła Św. Krzyża we Wrocławiu, ówcześni właściciele Włók. Skończyło się na wysokiej grzywnie i wystawieniu przez chłopów pokutnego krzyża na miejscu zbrodni.
Późnym wieczorem wracał z karczmy do domu chłop z Tuszyna. Był zamroczony, ale trzymał się jeszcze mocno na nogach. Niespodziewanie spotkał sąsiada, z którym miał od dawna na pieńku. Od słowa do słowa — przyszło do bójki. Pijak wyjął nóż i pchnął nim przeciwnika w serce. Sędziowie byli łagodni, wymierzyli niewielką karę więzienia, a nadto polecili zapłacić odszkodowanie wdowie po zabitym i wznieść krzyż pokutny. Gdy rozbudowywano wieś, krzyż został wmurowany w ścianę magazynu straży ogniowej.
W Jaźwinie Dolnej odbywało się huczne wesele. Orszak rozochoconych gości z nowożeńcami na czele paradował uroczyście przez drogę wioskową. Nagle panu młodemu wpadł w oczy pokonany konkurent. W głowie szumiał mu wypity trunek. Zdawało mu się, że idąca obok niego młoda żona spojrzała jakimś szczególnym wzrokiem na swego dawnego wielbiciela. Nowożeniec, niewiele myśląc, wyciągnął z zanadrza nóż i wbił go w pierś przeciwnika. Powstało ogólne zamieszanie i krzyk. Pan młody błyskawicznie otrzeźwiał. Odskoczył kilkoma susami i pognał w kierunku Ślęży, do lasu. Nie zdołano go dognać. Zginął jak szpilka w sianie. Po kilku miesiącach kobiety z Jaźwiny zbierały rankiem jagody. W pewnej chwili natknęły się na dyndającego wśród gałęzi wisielca.. Był to sprawca zabójstwa. Krzyż w pobliżu kościoła w Jaźwinie jest pamiątką krwawego wydarzenia.
Zazdrością kierował się również ów czeladnik rzeźnicki, który przed wiekami zasztyletował piękną córkę kowala z Sieniawki. By ukryć swą zbrodnię, wrzucił trupa do pobliskiego stawu, a sam uciekł w nieznanym kierunku. Podanie może jest tworem fantazji, ale krzyż pokutny w Sieniawce istnieje w rzeczywistości.
Sądy nie doszły zapewne nigdy, w jakich okolicznościach na drodze w Piławie Dolnej zamordowano człowieka. O dokonanie zbrodni podejrzewano kilku mieszczan dzierżoniowskich i nawet przeprowadzono tak zwaną „próbę przy marach", konfrontując podejrzanych z ciałem nieboszczyka. Ale i to nic nie dało. Zagadka pozostała zagadką. O zajściu tym świadczyć ma istniejący tam dotąd krzyż pokutny.
Przy kościele w Piławie Górnej znajduje się również krzyż pokutny. Wznieśli go podobno skruszeni zabójcy pewnego ewangelickiego kaznodziei, zamordowanego w szale nienawiści religijnej. Ludzie szeptali przez wieki, że w każdą rocznicę śmierci zamordowany pastor wchodzi na kazalnicę i wygłasza płomienne przemówienie przeciwko tym wszystkim, którzy gnębią ludzi innej wiary.
Szczególną a bolesną wymowę posiada krzyż w Bielawie Górnej. W czas nieurodzaju panował niegdyś straszny głód w okolicy. Susza wypaliła wszystkie plony, ludzie jedli korę z drzew i pokrzywy. Na drodze w Bielawie dwaj chłopcy znaleźli kawałek suchego chleba. Pokłócili się przy jego podziale. Jeden z nich dźgnął nożem drugiego. Młodocianego mordercę ukarano dotkliwie, a gdy poprawiły się czasy i było pod dostatkiem jedzenia, mieszkańcy Bielawy Górnej wystawić kazali krzyż kamienny na pamiątkę zbrodni i lat głodowych.
Nie dochodząc do budynku szkolnego w Niemczy, spotykamy kamienny krzyż ze znakiem topora. Legenda głosi, że w dawnych czasach książę piastowski, rezydujący w Brzegu, postanowił zbudować sobie w Niemczy okazały zamek. Robota trwała lata, a prowadził ją znakomity mistrz z Italii. Mistrz nie był młody, ale młode miał serce i uganiał się za niewiastami. Zwrócił uwagę na piękną dziewczynę jednego ze swoich czeladników. Miał niemało dukatów i potrafił skusić płochą. Zdradzony młodzieniec pomścił się srodze na krzywdzicielu. W czasie pracy nad wznoszeniem zamku rozrąbał toporem głowę swemu mistrzowi. Gnił za to przez lata w lochach, a gdy je opuścił, włożył pokutnicze szaty i pędził życie jako pustelnik. Był uzdolnionym kamieniarzem i własnoręcznie wyciosał krzyż.
Kto może jednak ręczyć za autentyczność tych dość ponurych historyjek?
źródło: Bolesław Zublewicz (red.) „Na Ziemi Dzierżoniowskiej“ , Wrocław 1962, str. 17 ... 23
digitalizacja: Marcin Perliński (2025)
Autorem powyższego tekstu jest najprawdopodobniej Pan Henryk Zymon Dębicki.