„Państwo” żywiło się drogo i niezdrowo. Pochłaniali nieproporcjonalnie duże dawki soli, tłuszczu, węglowodanów i dogadzali sobie przepiórkami, cynaderkami, bażantami, szczupakami, sumami, dziczyzną oraz niezmiernie wyszukanymi czy przeładowanymi kalorycznie deserami, przez co niejednokrotnie cierpieli na niestrawności oraz wiele wtórnych schorzeń ogólnoustrojowych.
A zwykła pospolita „chamska” czeladź dworska jadła dość „jałowe” potrawy – proste, tanie i pożywne, co było nawet dobrze dopasowane do ciężkiej i wyczerpującej pracy fizycznej, jaką musieli wykonywać.
Efekt końcowy był taki, że mieliśmy dość przekarmione i chorujące z dobrobytu „państwo” oraz względnie rozsądny i zbilansowany jadłospis dla „chamstwa”.
Współczesne obserwacje dietetyków niewątpliwie przychyliłyby się do jadłospisu dla czeladzi dworskiej, z jednym jednakże zastrzeżeniem – obecnie człowiek posługuje się maszynami i ułatwieniami, więc to dawne „ciżebne” menu należałoby chyba jeszcze nieco okroić z kalorii poprzez ewentualne zmniejszenie wielkości porcji, bo obecnie wydatek energetyczny dla pracowników fizycznych uległ jakiemuś tam proporcjonalnemu zmniejszeniu.
Oto przykładowy jadłospis dla czeladzi dworskiej, jaki
umieściła w wydanej po polsku w roku 1929 „Wielkiej ilustrowanej książce
kucharskiej” znana popularyzatorka dawnej klasycznej profesjonalnej "carskiej"
gastronomii „dworskiej”, Pani Helena Mołochowiec. Książkę tę wydała poznańska oficyna "Bracia Niteccy", a z rosyjskiego przełożyła Wanda Kalinowska:
Dawny świat nie był wcale taki głupi, jak się obecnie uważa, a rybne "religijne" okresy postne pochwaliłby pewnie niejeden współczesny lekarz.
(Marcin Perliński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz